34 Impreza

310 14 0
                                    

Wielki, biały smok wznosił się ponad chmurami aby po chwili zanurkować w dół jak orzeł. Złożył skrzydła zbliżając się do ziemi coraz szybciej i szybciej. Dopiero w ostatniej sekundzie rozłożył dłoniaste skrzydła ratując się przed upadkiem zaczynając pluć ogniem. Zawrócił lądując obok ognistego pasa patrząc na czarodzieja stojącego na przeciwko.

             - Koniec na dzisiaj! - krzyknął do bestii, która po chwili zmieniła się w Erike. Zbliżyła się do nauczyciela patrząc na zniszczenia jakie wyrządziła.

             - Znowu to będzie wina dzikich smoków, których nie ma tutaj zbyt wiele? - spytała ironicznie.

             - Masz lepsze wytłumaczenie? Nie można powiedzieć prawdy - stwierdził Snape odwracając się do niej tyłem zmierzając nad skarpe. Przed nimi rozciągał się las i góry. Byli daleko od szkoły, aby nikt nie przeszkadzał w szkoleniu. Musiała umieć walczyć także w drugiej postaci, dlatego Snape organizował jej pewnego rodzaju lekcję. Musiała trafiać w poruszające się przedmioty, ziać ogniem tam i inne podobne rzeczy.

             - Profesorze? Na prawdę powinnam przestać z szukaniem wskazówek w Kołysance? Dalej chodzi mi to po głowie - spytała lekko zmartwiona o tą sprawę. Nie powiedziała Severusowi o słowach Nagini kilka wieczorów temu. Obawiała się, że nie powinien o tym wiedzieć.

             - Przestań o tym myśleć. Jeśli uznam, że jest to coś pożytecznego wtedy zaczniesz szukać odpowiedzi - odpowiedział.

Ostatnimi czasy Snape stał się dla Eriki kimś w rodzaju wsparciem, jakkolwiek by to zabrzmiało. Jedynie z nim mogła rozmawiać na tematy o których z Draco nie może. Tylko on wie jej położenie w całej historii i to kim tak na prawdę jest. Po stracie rodziców wyraźnie stał się jej bliższy i bardziej... Ludzki.

             - ... Powinniśmy wracać, profesorze. Jutro bal, trzeba się przygotować - odpowiedziała wyobrażając sobie czekającego na nią Edgara i Draco w pokoju wspólnym ślizgonów. Powoli zaczęła opanowywać sztukę teleportacji dzięki czemu błyskawicznie pojawiła się w szkole wraz ze swoim opiekunem. Rozeszli się w swoje strony bez pożegnania. Kiedy tylko dotarła do celu zauważyła faktycznie czekających na nią przyjaciół. Jednak coś było nie tak. Na ich twarzach widniały uśmiechy co lekko zaskoczyło Erike.

             - Część? - przywitała się niepewnie widząc, że chłopcy wyraźnie coś ukrywają za plecami. Ledwo się nie śmiejąc Edgar poprosił, aby podeszła bliżej nich, co spokojnie uczyniła. Ślizgoni wręczyli jej coś pięknie zapakowane i ozdobione. Popatrzyła na nich i na prezent z wielkimi oczami. 

            - Wszystkiego najlepszego - powiedział blondyn śmiejąc się ze swoim kolegą obok. Otworzyła usta z wrażenia.

           - Ale... Co to ma być? Nie musieliście kupywać... Takiego wielkiego prezentu - powiedziała podnosząc nieco do góry dość ciężki prezent. Odpakowała następnie go i kompletnie ją zatkało. 

           - Najgorzej było z rozmiarem... Ale chyba trafiliśmy dobrze - powiedział Edgar poprawiając na nosie swoje okulary. Szturchnął Draco w rękę czekając na reakcję dziewczyny, kiedy zobaczy w całości ich podarunek.

W środku znajdowała się długa, szmaradgowa sukienka bez ramiączek ozdobiona białymi, koronkowymi wzorkami u lekko rozkroszowanego dołu. Widać było, że jest wykonana z drogiego materiału na który stać było jedynie bogatą rodzinę taką jak Malfoy'a czy Brown'a.  

             - O mój Merlinie... - wyszeptała zaskoczona zerkając na swoich przyjaciół. Położyła sukienkę na fotelu przytulając ślizgonów do siebie najmocniej jak potrafiła. Śmiejąc się do siebie cieszyli się po prostu swoim byciem i bliskością.

Opal w ogniu / Księga 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz