85 Czarna Różdżka

205 14 4
                                    

Black przytulał do siebie dziewczynę, która nie mogła się uspokoić. Płakała w jego ramię. Wiedzieli, że nie mogą tutaj zostać na długo. Już po chwili musiała rozdzielić się z nieżywym przyjacielem.

Wychodząc z Wielkiej Sali poczuła na ramieniu znajome obciążenie. Erno wskoczył na jej rękę tuląc się do niej. Napotkali na korytarzu znajomą postać. Był to Draco. Uciekał przed bandą szalonych uczniów.

- Erika! - podbiegł do niej. Ta jednym ruchem różdżki obaliła jego oprawców. Złapał ją za ramiona. W ich stronę zbliżali się śmierciożercy.

- Uciekajcie stąd! Zatrzymam ich! Trzymaj się, Erika - Syriusz zasłonił ich przed atakiem przyjmując je na siebie. Walczył dzielnie. Kątem oka Draco zauważył ciało przyjaciela w Wielkiej Sali. Rozumiał teraz roztrzepanie Racsess. Pociągnął ją w głąb szkoły.

- Czy Edgar... Co się z nim stało? - spytał ostrożnie. Biegli tak, aby unikać jakichkolwiek osób. Nie mogli walczyć w takim stanie. Spojrzała na niego załamana. Zatrzymali się na schodach, aby chłopak mógł otrzeć jej policzki od łez. Musiała się uspokoić inaczej nie zrobią żadnych postępów. Wreszcie uspokoiła oddech i spojrzała śmiało na blondyna.

- Pansy podcięła mu gardło... Nie mogłam go uratować, nie chciał tego... Draco, wiem że tak nagle pytam, ale gdzie idziemy? Muszę coś jeszcze załatwić - spytała chcąc skupić się na swoim zadaniu. Musiała się potem zająć śmiercią Edgara. Nie chciałby, aby przez to zamyślenie o nim straciła życie.

- Do pokoju życzeń. Zatrzymać Potter'a. Posłuchaj... Tak sobie myślałem nad tą historią o trzech braciach. Może Czarny Pan chce pozyskać wszystkie insygnia, aby stać się panem śmierci? Albo coś takiego, ale coś mu stoi na drodze. Dopóki nie zostanie właścicielem wszystkich trzech rzeczy to będzie można go pokonać - powiedział Draco. Przeżył śmierć Edgara, ale dla niego też to było trudne. Wszystkie wspólne chwile z nim przeleciały mu przed oczami.

- Jaka przeszkoda? Czyżby... Zaraz... - zaczęła intensywnie myśleć. Kiedy usłyszeli za oknem kolejne wybuchy spojrzała na przyjaciela. Trawił dopiero w myślach śmierć Edgara. Pogłaskała go po ramieniu z lekkim uśmiechem.

- Przynajmniej nie musi się już męczyć w tym bagnie - powiedziała pokazując kiwnięciem głowy na walkę na zewnątrz zamku. Draco kiwnął głową z prychnięciem.

- Przynajmniej tyle... Chciałaś coś powiedzieć - wrócił do tematu, aby posłuchać pomysłu Eriki.

- Posłuchaj. Czarna Różdżka jest kapryśna i zmienia swoich właścicieli po pokonaniu słabszego przez silniejszego - zaczęła rozglądając się, czy ktoś ich nie podsłuchuje.

- Prawda

- Skoro Voldemort jest teraz jej właścicielem a Dumbledore został zabity przez Snape'a to oznacza, że...

- Musi zabić Snape'a, żeby pozyskać pełną kontrolę nad różdżką - dokończył Malfoy. Nie może na to pozwolić. Erika nie pozwoli na śmierć Severusa. To on się nią opiekował przez tyle lat.

- Tak on mu myśleć. Voldemort będzie chciał zabić Snape'a, ale to przecież nie on pierwszy pokonał Albusa - zaczęła ponownie rozmyślać. Widziała jeszcze jedną opcję. Snape zabił czarodzieja bez różdżki, czyli teoretycznie nie zabił właściciela Czarnej Różdżki.

- Co? Co masz na myśli? - spytał Draco gubiąc się w jej szybkim toku myślenia. Spojrzała na niego wielkimi oczami.

- Draco. To przecież ty pozbawiłeś Albusa różdżki. Ty byłeś właścicielem Czarnej Różdżki do czasu kiedy...

- Potter nie pokonał mnie. Wtedy to przeszło na niego. To on jest teraz panem Czarnej Różdżki - ślizgoni oparli się o ścianę zaskoczeni nowymi faktami, jakie właśnie zdobyli.

- Nie ma czasu, musimy odnaleźć Snape'a - powiedziała po chwili słysząc jakieś krzyki z dołu. Ktoś tutaj szedł. Weszli na górę kierując się do Pokoju Życzeń. Najpierw musieli znaleźć Harry'ego.

Nie miała zamiaru przeszkadzać gryfonowi w szukaniu, ale skoro już tutaj jest musi udawać. Wraz z nimi zabrali się Zabiniego i Crabbe'a. W środku zgodnie ze wskazówkami napotkali chłopaka ze swoimi przyjaciółmi.

- Syriusz. To ty go wtedy osłoniłaś w Departamencie. Uratowałaś go a potem nie załatwiłaś nas po ucieczce z dworu Malfoy'ów. Nie jesteś taka jak oni, co? - powiedział nagle Harry, kiedy spotkali się. Maskowała swoje uczucia, co było już dla niej męczące.

- Kogo to teraz obchodzi? Jest wojna, Harry. Ludzie walczą o siebie - odpowiedziała beznamiętnie. Nagle to oni zrobili pierwszy krok i zaatakowali. Ron rzucił się za Draco i innymi w pogoń. Erika uniknęła tego losu zsuwając mu się z drogi. Zerknęła na Harry'ego i Hermione.

- Domyślasz się po co tutaj jestem - powiedział gryfon. Podeszła bliżej dalej utrzymując pewien dystans z nimi.

- Jest tam. Nie pytaj czemu to robię. Po prostu zakończ to - wskazała mu leżący na stercie diadem. Chciała odejść i wrócić do ślizgonów, ale wtedy biegnący Ron krzyczał, że Crabbe oszalał i wszystko pali. Zderzyła się z rudzielcem zatrzymując go.

- Karz mu przestać! On zaraz spali nas wszystkich! - krzyknął jej w twarz uciekając dalej. Chciała pobiec w kierunku Draco, lecz droga była zablokowała płomieniami. Cofnęła się chcąc uciekać inną drogą. Nie miała wyboru. Podążyła za gryfonami.

Wspinała się na górę za nimi co jakiś czas starając się wypatrzeć przyjaciół. Widziała skąd bucha ogień. Wiedziała co może zrobić. Kiedy znajdowała się na pewnej wysokości zleciała zmieniając się w smoka. W tej postaci była bardziej odporna na ogień.

- Erika! Erika, gdzie jesteś?! - słyszała krzyki Dracona. Leciała w jego stronę, ale wielkie płomienie zagrodziły jej drogę a szczątki palących się rzeczy poparzyły jej oczy. Zawisła nad ziemią w miejscu planując jak przedostać się do nich.

Nie widziała za dobrze. Całe jedno oko miała podrażnione i podpalone łuski dookoła niego. Zawyła rozpaczliwie. Gryfoni też mieli problemy, ale oni lepiej je rozwiązywali.

Znaleźli po chwili miotły. Harry miał w dłoni diadem a smok dalej siłował się z ogniem. Rozproszył go skrzydłami, lecz ten szybko buchał w nią jeszcze mocniej. Robiła okrążenia wokół nich, lecz znikąd nie mogła się przedostać do swoich przyjaciół.

Podpalacz spadł do ognia. Usłyszała szum mioteł. Harry i jego grupa już kierowali się do wyjścia. Zaryczała głośno. Po chwili była świadkiem jak trójka zawraca. Machnęła skrzydłami otwierając im płomienny okrąg. Zdążyli wylecieć i zabrać dwóch ślizgonów ze sobą.

Przy drzwiach zmieniła się w człowieka i boleśnie upadła na korytarz uderzając plecami o ścianę. Kaszlała jak wściekła. Podniosła się lekko. Widziała jak przebijają horkruks kłem i wrzucają go do ognia. Drzwi się zamknęły a Harry upadł obok niej mając kolejną wizję. Bezczelnie wniknęła do jego rozumu, aby również zobaczyć to, co on widzi.

Lucjusz stał przy swoim panie we Wrzeszczącej Chacie. Został spoliczkowany i poniżony przez Voldemorta. Powiedział, aby Snape do niego przyszedł. Potem zaś Czarny Pan wziął swojego węża, aby go ukryć. Erika domyślała się, że może chodzić właśnie o Nagini.

Jednak w tym momencie najważniejszy był Severus. Oderwała się od myśli Potter'a wstając pośpiesznie z ziemi. Nie otrzepując się z kurzu pobiegła do wyjścia. Słyszała za plecami krzyk trójcy, aby zaczekała. Nie mogła. Liczyła się każda seknda. Nie da odejść swojemu opiekunowi w taki sposób.

Przed wyjściem zmieniła się w smoka, aby szybciej przedostać się do celu. Lecąc wysoko nad zamkiem widziała śmierć wielu osób. Zacisnęła mocno swoje nerwy i przyspieszyła zmartwiona o stan Snape'a. Wiedziała co to będzie oznaczało. Konkretną zdradę. Voldemort nie będzie miał dla niej litości, chyba że szybko ucieknie i ukryje się na jakiś czas, aby zebrać siły i zmierzyć się z nim innym razem. Straciła już Edgara, a nie da nikomu tknąć kolejnej ważnej dla niej osoby.

Opal w ogniu / Księga 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz