Przez kilka następnych dni milczeli w sprawie przepowiedni z powodu Glizdogona, który bacznie się im przyglądał i podlizywał. Nie miała zielonego pojęcia jak wykombinować, aby wyjść z domu i nie wzbudzić podejrzeń u Petera. Poza tym nie słyszała też o żadnym spotkaniu Zakonu co utrudniało zadanie.
Tego dnia jednak martwiła się czymś innym. Postanowiła, zgodnie z prawdą, oznajmić mieszkańcom mieszkania, że wychodzi odwiedzić dom Malfoy'ów. Dzień temu Lucjusz przysłał jej list, aby przyjechała do nich sama. Nie znała powodu, ale możliwe jest, że chodzi o ostatnią misję w Departamencie.
- Panienka uważa. Wszędzie czają się ludzie gotowi panią zamknąć w Azkabanie - powiedział gryfon kiedy wkładała czarny płaszcz na siebie przed teleportacją. Zerknęła na niego z irytacją.
- Tylko się nie popłacz na tą myśl - mruknęła. Nie przepadała za podlizywaniem się komuś. Sama to robiła w stosunku do Czarnego Pana, lecz nie w taki sposób jak Peter do niej i Severusa. Chcąc iść do pokoju z którego zapomniała listu odwróciła się napotykając czarną postać.
Snape stał przed nią blokując jej drogę z listem w dłoni. Podał go jej bacznie patrząc w oczy dziewczynie. Odebrała swoją własność i kiwnęła głową dziękując.
Po kilku sekundach zniknęła z ich oczu pojawiając się przed bramą do pałacu Malfoy'ów. Nie było to jednak takie samo miejsce jak zapamiętała. Było teraz ciemniejsze i bardziej mroczne niż kiedykolwiek. Nagle brama otwarta się sama wpuszczając ją do środka.
Dopiero teraz zorientowała się, że Erno nawet tutaj z nią przybył. Za każdym razem kiedy był z nią w jakimś niebezpiecznym miejscu bała się o stworzenie. Weszła do środka wielkiego pałacu znając go na wylot. Przy drzwiach czekał na nią ojciec Draco.
- Nareszcie jesteś - przywitał ją kiedy pozbywała się swojego ciemnego płaszcza z ramion. Spojrzała na niego. Był inny niż zazwyczaj, jakby zaniedbał się przez ostatnie dni. Włosy miał w lekkim nieładzie a pod oczami duże, ciemne kręgi jakby nie spał od kilku dni.
- Coś się stało? Nie napisał pan wiele w liście - spytała oddając kopertę z listem jego właścicielowi. Mężczyzna zaprosił ją głębiej do mieszkania po czym weszli do małego pokoju gdzie czekała już na nich Narcyza. Przywitały się i we trójkę usiedli na wolnych krzesłach przy stoliku.
- Chodzi o naszego syna - zaczęła pani Malfoy. Zciszony ton jej głosu mówił Erice o tym, że jest to rozmowa jedynie między nimi. Był to dla niej ważny temat.
- Nasz Pan... Dał nam do zrozumienia, że ostatnia misja nie poszła dobrze... Dał Draconowi pewną misję... Dość trudną - zaczął mężczyzna zmartwiony. Widziała, że jest to dla niego ciężkie. Bał się o dobro swojego syna, bo był jego dziedzicem, lecz to samo odczuwała ona. Wiedziała, że kara Voldemorta musi być ciężka a czasami niemożliwa.
- Co kazał mu wykonać? - spytała poddenerwowana swoją niewiedzą. Rodzice spojrzeli po sobie jakby obawiali się jej to powiedzieć.
- ... Musi... Przedostać śmierciożerców do Hogwartu i zabić Dumbledore'a - odparła Narcyza na jednym tchu. Erike zatkało. Otworzyła lekko usta jakby miała coś powiedzieć, lecz ostatecznie wstrzymała się. Nie mogła uwierzyć, że Draco dostał taką misję i będzie musiał to zrobić inaczej Czarny Pan zabije jego i zapewne całą jego rodzinę. Myślała, że to jakiś zły sen.
- Więc... Mam mu w tym pomóc? - spytała łamiąc w pewnym momencie głos. Kobieta zauważyła to i postanowiła na moment nie reagować.
CZYTASZ
Opal w ogniu / Księga 1
FanfictionErika Racsess. Nic to nikomu nie mówi. Nie w świecie mugoli. Ta dziewczyna jest córką bogatej rodziny Racsess, zaprzyjaźnioną z Malfoy'ami i wieloma wpływowymi czarodziejami. Wraz ze swoim przyjacielem trafiają do domu węża w Hogwarcie, gdzie zaczyn...