82 Prawdziwe Nazwisko

256 12 3
                                    

Wkrótce dochodzi do niej wiadomość, że Harry znalazł czarke i uciekł z nią z banku. Mogła odetchnąć z ulgą wiedząc, że chłopak jest coraz bliżej zniszczenia Voldemorta.

Została tam wezwana natychmiast. Przed teleportacją znajdowała się w gabinecie dyrektorskim. Czuwał przy niej Snape. Jakby sama jego obecność jakoś dodawała jej spokoju przed spotkaniem z Czarnym Panem.

              - Rób to, co będzie kazał. Nie sprzeciwiaj i nie rób niczego głupiego - ostrzegł ją ostrym tonem. Zerknęła na niego ze smętnym uśmiechem.

              - Ostatniego nie mogę obiecać - wydukała przed zniknięciem. Severus zacisnął dłonie w pięść po zostaniu samym. Spodziewał się od niej takiej właśnie odpowiedzi, jednak mimo to wprowadzało go to w niepokój. Nawet nie chodzi mu o swoje bezpieczeństwo, lecz o jej.

Nawet nie zdawała sobie sprawy jak teraz zmieszany się czuje. Jedyne czego chciał to tego spokoju. Dla siebie i dla niej. Miał przecież to zakończyć. Miał ze sobą skończyć tyle razy a teraz miał nawet plan, który samoistnie się realizował już od zabicia Dumbledore'a. Domyślał się, że Czarny Pan będzie go podejrzewał i zabije go z powodu różdżki. Teraz nie wiedział czy na pewno chce, aby się to wypełniło. A wszystko przez tą jedną rzecz tak bardzo skrywaną w sercu od wielu lat.

W momencie w którym Erika wstąpiła do banku zobaczyła jak jej pan morduje pracowników i goblinów. Spojrzał na nią przez ramię. Jak zawsze nie pokazywała zbyt wielu uczuć w jego obliczu

             - Nareszcie jesteś, Eriko. Chodź. Pomóż mi ich ukarać - powiedział dokańczając konanie strażnika. Nagini pełzła po trupach za swoim panem. Racsess wyciągnęła różdżke wymierzając w przypadkowego goblina.

"Zabić" nie oznaczało wykończyć na miejscu. Oznaczało to umieranie w wielkim bólu przez dłuższy czas. Dlatego stworzenie wykrwawiało się na jej oczach dodatkowo torturowane. W międzyczasie powaliła drugiego innym czarem.

Zabijała każdego po kolei, aż jej oczom ukazał się znajomy goblin. Widziała go u Malfoy'ów. Trzymał w dłoni miecz. Miecz Godryka. Zawahała się, lecz zaklęcie samo przeleciało obok niej trafiając w Gryfka. Ten upadł na podłogę martwy. Był jednym z ostatnich. Wszystkich wykończył już sam Voldemort.

             - To już wszyscy, mój panie - poinformowała rozglądając się pod swoimi nogami. Podłoga była usłana trupami jak wiosenna gleba kwiatami.

             - Masz chronić zamku. Nie poddawać się nawet gdyby cię mieli tam zabić. Nie opuszczasz jego murów aż do końca! Potter nie może go znaleźć! - podniósł głos zbliżając się do niej gwałtownie. Cofnęła się o jeden krok patrząc na oczy czarnoksiężnika.

             - Oczywiście, mój panie. Nie wyjdę ze szkoły do końca - odpowiedziała spokojnie lekko kłaniając się przed nim. Jego oddech uspokoił się widząc jej posłuszeństwo. Wiedziała, że jej ufa i z jednej strony cieszyła się, że nie będzie musiała iść na kolejne misje poza Hogwartem. To tylko niepotrzebnie ją stresowało.

Opuściła wzrok pod swoje nogi, gdzie przemykał wąż. Od jakiegoś czasu zastanawiało ją czy Nagini tak na nią reaguję z powodu jej pokrewieństwa z Salazarem. To byłoby jedyne normalne wytłumaczenie, lecz najpierw musi to sprawdzić w szkolnej bibliotece. Miała to zrobić wcześniej, ale natłoczyło się zbyt wiele obowiązków. Chwilę jeszcze została z Czarnym Panem upewniając się, czy wszyscy są martwi a potem wróciła do gabinetu Severusa.

Kiedy ją zobaczył odwrócił się w jej stronę z tym samym pytaniem, jak po każdej misji. Opowiedziała mu co miała zrobić i że wszystko poszło zgodnie z planem. Dyrektor jakby uspokoił się i zbliżył się do swojego biurka. Zrobiła to samo.

Opal w ogniu / Księga 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz