25

197 10 1
                                    

_nadiyya

Był bardzo piękny poranek. Na dworze było można zobaczyć zimowe zwierzęta. Na śniegu łapki zwierzątek, które prawdopodobnie uciekły przed zimnem. W lesie w tym zaciszu była mała chatka. Nie była ona piękna jak wszystkie ville w Nowym Jorku oraz w jego okolicach. Nie była także duża. Jednak miała swój urok. Białe drzewo stało przy chatce i ją pięknie ozdabiało. Dodało to jeszcze większego uroku.
Dziewczyna, która zamieszkiwała tą cudowną chatkę, siedziała przy kominku czytając swoją ulubioną książkę i popijając przy tym gorącą czekoladę z bitą śmietaną. Otulona w swoim przytulnym kocu zwróciła się do swojego ukochanego zwierzaka.

- Lilly... Nie wolno drapać mebli. - przy wypowiedzianych słowach jak zawsze miała uśmiech na twarzy.
Odłożyła kubek oraz książkę na stoliczek. Złożyła koc w kosteczkę. Podeszła do swojego kota. Podniosła ją i zaczęła głaskać jej miłą w dotyku sierść. Była ona puszysta oraz miękka. Mruczenie kota było także przyjemne. Jak uczucie, że to zwierzę zawsze Ciebie może pokochać bardziej niż człowiek. Przytuliła zwierzę do siebie i znów usiadła na kanapie i okryła siebie oraz kotkę kocem. Westchnęła bo czuła się trochę samotna.

- Ah... Lilly jak myślisz kiedy się do nas los uśmiechnie? - zapytała kotka i nadal głaskała jej cudowną sierść. Kot jedynie miałczał. - Ja też nie wiem... - odpowiedziała sama sobie.

Spojrzała w kierunku okna. Podeszła do niego bliżej, postawiła przy tym delikatnie na podłodze. Dotknęła szybę, zobaczyła na niej drobinki mrozu. Mróz na szybie układał się malowniczo i pięknie. Położyła swoją dłoń na szybie od okna wpatrując się w dal. Dłoń kobiety opadła powoli na dół. A na jej policzku pojawiła się łza, którą spowodowała wielka tęsknota za kimś.

- Oh... Thor... dlaczego rozstanie tak musi boleć...? Kiedy znów tutaj wrócisz? Nie mogę już wytrzymać bez Ciebie... Moje serce pęka oraz boli coraz bardziej. Czasami także krwawi. - uroniła jeszcze więcej łez. Obróciła się plecami do szyby. Powoli opadła na ziemię. Dłońmi zakryła swoją twarz i nadal płakała. - Dlaczego mi to zrobiłeś? - mówiła przez łzy.

Po kilku godzinach płakania młoda kobieta poszła pod prysznic. Ciepłe kropelki wody na jej ciele sprawiły ulgę i mogła przestać o tym myśleć przez chwilę. Gdy skończyła ubrała się w swoją piżamę i poszła w kierunku sypialni. Usiadła na łóżku i jeszcze przez chwilę popatrzyła na ramkę że zdjęciem. Na którym była ona oraz Thor. Znów miała łzy w oczach, wzięła ramkę do ręki i ją postawiła zdjęciem do szafki. Nie chciała patrzeć na to, co daje jej non stop cierpienie. Wtuliła się w puszystą poduszkę i okryła się kołdrą. Nie mogła przez dłuższą chwilę zasnąć, ponieważ miała natarczywe myśli o ukochanym. W końcu jednak dały jej spokój i mogła zasnąć spokojnie.

Na drugi dzień obudziła się ze strachem w oczach. Dłonią dotykała swoją szyję, na której jeszcze czuła pocałunki mężczyzny. Spojrzała przez okno i znów zobaczyła tą samą porę w czarno-białych barwach. Już myślała, że nie zazna już tego szczęścia, co kiedyś ją cudowny człowiek obdarzył. Usiadła na łóżku nadal zaspana, otarła swoje oczy. Po czym poszła na dół i zobaczyła tam chaos. Wszystko było porozrzucane na wszystkie kąty, a zawsze miała wszystko poukładane. Cicho postanowiła wejść do salonu. Nikogo tam jednak nie ujrzała.

- Czy ktoś tu jest? - zapytała niepewnie. Po czym poczuła na swoim delikatnym ramieniu czyjąś silną dłoń. Obróciła się I zobaczyła mężczyznę w krótkich blond włosach oraz z niebieskim okiem. Drugie było zakryte. - Thor... Co ci się stało? - mówiła przez zaciśnięte gardło. Nie mogła uwierzyć, że znów go widzi.

- Wybacz Nadia, że tak długo mnie nie było. Miałem być wcześniej... Jednak ciągle wojny i spory do czego innego doprowadziły. Tak bardzo cię przepraszam. - powiedział błagalnym głosem mężczyzna, objął twarz ukochanej dziewczyny. Ułożył swoje czoło na jej czole. Jedna męska łza poleciała z oka. - Jeżeli mi tego nie wybaczysz zrozumiem to... Chcę jedynie powiedzieć Ci jak bardzo cię kocham... - dodał cichym zachrypniętym głosem.

- Thor... To już nie ma znaczenia... Ważne, że jesteś cały i to, że już tutaj jesteś. Mogę znów się do Ciebie przytulić i poczuć twoje ciepło. - mówiła Nadia nadal zapłakanym głosem. Wtuliła się w mężczyznę. Nie chciała puścić go już nigdy. - Ja Ciebie też kocham... - dodała mając nadzieję, że już nie odejdzie.

- Nadia... Jestem już tylko twój na zawsze. Nie interesuje mnie to co już będzie się działo w Asgaardzie, jeżeli będzie taka potrzeba, zabiorę cię ze sobą, moje ukochane słoneczko. - pocałował ukochaną w czoło, po czym ją wtulił w siebie.

Marvelowe Preferencje Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz