OneShot Świąteczny Bucky Barnes #4

510 26 2
                                    

StarWarsManiac2002


06.12.2017 rok.

Był piękny spokojny ranek. Śnieg padał bardzo pięknie. Wszystko było zakryte białą pieżynką. Szłaś po parku, świeże powietrze dawało ci ukojenie. Przestałaś myśleć o zmartwieniach. Miałaś zamknięte oczy i szłaś przed siebie. Poczułaś, że na kogoś wpadłaś. Otworzyłaś oczy i spojrzałaś w górę. Zobaczyłaś przystojnego bruneta, o jasnoniebieskich oczach. Włosy miał do ramion. A jego mina była obojętna.
- Ja...ja przepraszam... - powiedziałaś chwilowo się jąkając, poszłaś w swoją stronę.
- To ja przepraszam. Też ciebie nie zauważyłem. - powedział tajemniczy brunet, szedł cały czas za tobą.
Czułaś jego wzrok na całym ciele. Nie wiedziałaś co robić, przyspieszyłaś kroku. Szłaś bardzo szybko, spoglądając na telefon. Prawie zostałaś potrącona przez samochód. Ale mężczyzna w porę cię do siebie przyciągnął.
- Nic ci się nie stało? - powiedział z troską w głosie.
- Nic mi się nie stało i dziękuję. - odpowiedziałaś, lekko się uśmiechając.
- Nie ma za co. Każdy by to zrobił na moim miejscu. Uratować taką piękną dziewczynę to zaszczyt. - powiedział.
- Uwierz mi nie każdy. Bo już takich chłopaków nie ma. - powiedziałaś.
- Czasy się zmieniają. A ludzie wraz z nimi. Przepraszam, że się nie przedstawiłem. Jestem Bucky Barnes. - powedział, podawając ci dłoń.
- Ja jestem Gabriela... - nie dokończyłaś, bo telefon przerwał rozmowę. - przepraszam muszę już iść. - poszłaś w kierunku biura w którym pracowałaś.
- Dobrze. - powiedział.
Bucky nadal stał i patrzył się na ciebie jak odchodzisz. Opuścił wzrok dopiero, gdy ty zniknęłaś w drzwiach budynku.

16.12.2017 rok.

Od dziesięciu dni, myślałaś o tym samym mężczyźnie. Którego spotkałaś na ulicy. Poczułaś coś wtedy do niego, jal cię uratował przed wypadkiem. Nie mogłaś się długo zastanawiać. Musiałaś iść do pracy, do tego cholernego biura. Zdążyłaś się w porę ogarnąć. Poszłaś znowu tą samą drogą do biura. Ale go tam nie spotkałaś. Tak jak przez te całe dziesięć dni. Szłaś do biura ze smutną miną. Już nic cię w tym dniu nie obchodziło. Chciałaś szybciej skończyć i wracać do domu. Jedna z twoich koleżanek Lea, lekko ciebie pochłonęła.
- Ej... Gabriela, czy to nie jest ten chłopak który cię uratował? - zapytała Lea, patrząc się na niego.
- Tak... To jest on... - odpowedziałaś i na niego zerknęłaś.
Bucky to zauważył, jak na niego patrzyłaś. Miałaś na sobie białą krótką sukienkę. Mężczyzna wolnym krokiem, zbliżał się do ciebie. Nie patrzyłaś już na niego, tylko zajmowałaś się papierami. Poczułaś jak czyjeś ręce oplatywały się w twojej tali. Odwróciłaś się do ich właściciela. Zobaczyłaś twarz, tego samego mężczyzny. Był to oczywiście Bucky.
- Cześć. - powiedziałaś, patrząc w jego jasnoniebieskie oczy.
-Cześć. - powiedział spokojnie Bucky. - Mam do ciebie pytanie. - dodał.
- Pytaj. - powiedziałaś spokojnie.
- Poszła byś ze mną na kawę? Oczywiście jak skończysz pracę. - zapytał i coś jeszcze dodał.
- Z chęcią pójdę. A pracę już skończyłam i miałam zamiar już wychodzić. - odpowiedziałaś.
- Będę czekał na ciebie. - powiedział, kierując się w strone wyjścia.
- Dobrze. - powiedziałaś.
Poszłaś ubrać swój czarny płaszcz i poszłaś w kierunku wyjścia. Bucky czekał na ciebie przy wyjściu. Gdy mężczyzna cię zobaczył, jedną ręką objął cię w pasie. Poszliście razem do kawiarni. Usiedliście razem przy stole. Rozmawialiście ze sobą długo. Bucky postanowił odprowadzić cię do domu. Zgodziłaś się na to, gdy byliście już przy twoim domu. Oparłaś się o ścianę budynku. Patrzyliście sobie w oczy.
- Dziękuje ci, że chciałaś spędzić że mną chwilę czasu. - powiedział Bucky.
- Nie ma za co. - powiedziałaś, uśmiechając się.
Bucky zbliżył się bardziej do ciebie. Ty byłaś teraz bardziej przyduszona do ściany. Patrzyłaś się nadal w jego piękne oczy. Mężczyzna złączył wasze usta w romamtycznym pocałunku.


24.12.2017 rok.

Bucky zaprosił cię na Wigilię w Stark Tower. Zgodziłaś się i poszłaś tam. Myślałaś, że nikt cię tam nie polubi. Byłaś w wielkim błędzie. Każdy cię od razu polubił. Wiedzieli, że Bucky w końcu sobie kogoś znalazł. Wszyscy razem śpiewaliście kolendy. Bucky non stop obejmował cię w pasie. Wszyscy razem świetnie obchodziliście święta. Tony jak zawsze musiał trochę polać. Ale ty nie piłaś, nie lubiłaś smaku alkoholu. Poszłaś na balkon, patrzyłaś w niebo pełne gwiazd. Bucky podszedł do ciebie i cię zaczął przytulać.
- Coś się stało? - zapytał.
- Wszystko jest w porządku. - powiedziałaś, nadal patrząc w gwiazdy.
- Pięknie tu jest o każdej wieczornej porze. - powiedział.
- Spodziewałam się tego. - powiedziałaś.
Oglądaliście razem gwiazdy. Razem zauważyliście spadającą gwiazdę. Bucky zaczął ciebie namiętnie całować w usta. A ty odwzajemniałaś wszystkie jego pocałunki.
Tak właśnie Spędzaliście wspólną Wigilię Bożego Narodzenia.

Marvelowe Preferencje Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz