Rozdział 22

129 10 0
                                    

Zły sen

Zaczęło się. Jak poprzednim razem.
Koszmary nękają mnie co noc, jak kiedyś. Scenariusz się powtarza. Brakuje tylko fałszywych przyjaciół, rodziny spoglądającej na ciebie z troską i strachem, widząc jak niszczysz to, co wszyscy kochali.

Rayne Arwens

Obudziłam się w środku nocy po kolejnym koszmarze. Znowu przyśniła mi się śmierć ojca.
Siedzę z matką przy fontannie, na której był napis „Przeciwieństwa się przyciągają”. Nienawidziłam tego stwierdzenia i nadal nienawidzę przez to, że całkowicie się do mnie odnosi.
Rozmawiam z nią. Nagle słyszymy krzyk służącej i biegiem puściłyśmy się do komnaty koronacyjnej, gdzie miała być kolejna narada wojenna.
Biegniemy przez korytarze, suknie nam utrudniają to.
Drzwi były zamknięte od środka. Moja matka jednym zaklęciem zniszczyła je i obie wbiegłyśmy do środka.
Ojciec leżał na niskich schodach, trzymając się za klatkę piersiową. Obok niego dwoje ludzi. Sumeryjski żołnierzyk i Marcus, z zakrwawionym sztyletem w dłoni.
   - Wasza wysokość, musimy uciekać.- powiedział mężczyzna.
   - Wasza wysokość?!- zdziwiłam się. Wściekłość wezbrała we mnie, zastępując uczucie jakim darzyłam Marcus'a.
Ten prosty blondyn o zielonych oczach okazał się być synem naszego wroga, a ja go pokochałam.

   - Rayne, wszystko wyjaśnię.- zaczął.

   - Straż!- zawołała moja matka, a ja w myślach przywołałam Herisę, która miała przynieść katanę.

   - Tu nie ma co wyjaśniać... skarbie.- zadrwiłam i w tej chwili wbiegł tygrys, a ja chwyciłam moją broń.

   - Straże nie przybędą na czas, a mój pan pozbędzie się was raz na zawsze, dla chwały Sumeru.- zadrwił żołnierz.

   - Nie przelicz się.- stanęłam w lekkim rozkroku gotowa na atak, jednak moja suknia uniemożliwiała mi swobodne ruchy.
M

ężczyzna zaatakował, lecz popełnił podstawowy błąd. Wyciągał broń podczas biegu w moją stronę. Wykorzystałam ten moment gdy był bezbronny i szybkim krokiem ruszyłam na niego pewnie trzymając katanę w dłoni. Zakręciłam się na pięcie omijając broń napastnika tym samym przecinając go w pasie.
   - Mamo zabierz stąd ojca.- szepnęłam do niej, widząc jak staje u mego boku.
Bez słowa pobiegła do niego.
   - Rayne, wysłuchaj mnie. Mój ojciec mi kazał...- zaczął.
   - Zamilcz!- krzyknęłam.
W tej chwili byłam załamana. Chciało mi się wyć, chciałam uciec i płakać całymi dniami. Ale najpierw musiałam się z kimś rozliczyć.
W tamtej chwili nie dbałam czy ojciec mnie wyklnie, wyzwie od bękartów. Jedyna rzecz, której nie byłam w stanie zrobi to zabić Marcus'a. Mimo wszystko dalej coś do niego czułam.
   - Nie jesteś w stanie mnie pokonać.- zadrwił, a ja zrozumiałam, że on się tylko mną bawił.- Jesteś za słaba.- dodał, a we mnie wrzało ze wściekłości.
   - Nigdy nie mów, że jestem słaba.- wyszeptałam patrząc na niego zimnym wzrokiem. Fakt, do dzisiaj nienawidzę, gdy ktoś powie, że jestem słaba.
Wypuściłam katanę z ręki, nie spuszczając mojego wściekłego spojrzenia z Marcus'a. Herisa już była w pełnej gotowości, by mnie obronić.
Poczułam wtedy niesamowitą siłę w sobie. Czułam, że mogę roznieść całe miasto.
Kilka gestów dłońmi, a na końcówkach palców zaczęły pojawiać się małe iskry. Po chwili te powiększyły się, tworząc w komnacie niezwykłe widowisko.
Panowałam nad nimi, nie mogły wyrządzić nikomu krzywdy, jeśli naprawdę tego nie pragnęłam. W oczach moich rodziców jak i Marcus'a zagościł strach.
   - Ja jestem słaba?- zapytałam z drwiną w głosie, a błyskawice skrępowały blondyna.
W tej chwili wbiegły straże.
   - Spokojnie, panuję nad nimi.- powiedziałam do nich.
Weszli pewnym krokiem do środka, a moja burza ustała, zaraz po tym jak zakuli go.
   - Zabrać tego zdrajcę do lochów.- rozkazałam i podbiegłam do ojca.
W tym momencie sen się urwał, ale doskonale pamiętam co się wydarzyło dalej. Najmłodsza władczyni Babilonu, bo Jake był za mały, aby objąć władzę. Wybiłam prawie całe miasto w pień, ale pod moimi rządami wielcy magowie Babilonii odzyskali należyte im miejsce. Jednak zawładnęła mną żądza władzy, a jej smak był niesamowity. Tyle, że przejadłam się nim.
Opadłam na poduszki, kryjąc twarz w dłoniach. Ciekawe co teraz mój umysł mi zgotuje. To jak Lilith zamieniła moją pierwszą miłość w demona, czy to jak zamieniam atakujących nas Sumerów w kostki lodu?
Zamknęłam oczy.

"   - Jej wysokość, Rayne Semiramida.- zapowiedział strażnik, a wszyscy od razu wstali.

   - Witam wszystkich.- powiedziałam srogim tonem piorunując wszystkich wzrokiem. Podeszłam do krzesła u szczytu stołu i usiadłam. Obok mnie była Herisa, a przy lewej dłoni leżało Lodowe Berło.- Jakieś wieści z frontu?- zapytałam jak zawsze na początku spotkania.

   - Nie wasza wysokość. Królowa Semiramida milczy.- odpowiedział starszy mężczyzna siedzący po mojej prawej stronie.

   - Więc po co to zebranie?- zapytałam łapiąc spod byka na wszystkich.

   - Część wojsk sumeryjskich wymknęła się z pałacu i są coraz bliżej nas.- odpowiedział generał wojsk, który zawsze wspierał mojego ojca.

   - Więc co proponujesz generale Adapa?- zapytałam z drwiną w głosie.

   - Wyjść naprzeciw nim i nie dopuścić by dostali się do miasta.- odparł bojowym tonem.

   - Jak zawsze.- szepnęłam i wstałam biorąc do ręki berło. To, że mnie się wszyscy bali sprawiało mi niemałą przyjemność.- Czy mój ojciec poparłby ten plan?- zapytałam, ale teraz nikt nie miał odwagi odpowiedzieć.- A czy ja powinnam poprzeć ten plan?- zadałam  następne pytanie, ale nie czekałam na odpowiedź.- Jak widać nie.- stanęłam za plecami generała.- Chyba się starzejesz Adapa, nie masz już takich dobrych planów.- zadrwiłam z niego. Wiedziałam, że mnie nienawidzi, od samego początku.- Czekam na inne propozycje niż sieczka i marnowanie naszych ludzi za Bramą Isztar!- krzyknęłam do pozostałych, ale każdy patrzył przed siebie, co mnie irytowało.- Melanius masz jakiś pomysł? Zawsze byłeś tak głośno na zebraniach u mojego ojca.- zadrwiłam.

   - Nie Pani.- odparł drżącym głosem.

   - Hmm... nie - zastanowiłam się.- Szkoda.- jednym ruchem wbiłam mu ostrą stronę Lodowego Berła w plecy, przez co od razu zamienił się w lodową rzeźbę.- Nie mówcie mi, że nikt tu nie ma pomysłów, ludzie...- wrzasnęłam z irytacją.

   - Pani moja.- zaczęła Iracundiam.- Mam jeden pomysł, ale ty ocenisz czy jest dobry.

   - Wiedziałam, że mogę liczyć tylko na magów.- uśmiechnęłam się.- Mów proszę.- dodałam zadowolona.

   - A więc, wyślij na nich Lacertae. Niech się sprawdzą w walce, zobaczymy czy są dobrze wyszkoleni. Niech to będzie dla nich trening.- powiedziała bez wahania.

   - Znakomity plan.- stwierdziłam.- Invidia, możesz sprawdzić jak daleko są wojska Sumeru od murów miasta?- zapytałam.

   - Oczywiście wasza wysokość.- odparła i natychmiast wyszła wypełnić swoje zadanie.

   - Luxuria.

   - Tak pani.- odpowiedziała dziewczyna w jasnoczerwonej sukni.

   - Wyprowadź z resztą dziewczyn tych starych nieudaczników. Od dzisiaj, nie ludzie będą sprawować władzę, a magowie. Czas by zwrócić im należne miejsce.- powiedziałam z podnieceniem w głosie. Po dwóch latach użerania się, wywaliłam tych zgredów z pałacu. Śmiem podejrzewać, że niejeden jest tu szpiegiem.- A ja poprowadzę Lacertae do zwycięstwa.- dodałam i srogo spojrzałam na generała Adape.

   - Wasza wysokość, Sumerowie są w zasięgu naszej magii.- odparła Invidia wchodząc do komnaty.

   - Dobrze. Cały oddział na mury. A wy pójdziecie ze mną naprzeciw wojskom.- dodałam.

   - Tak jest pani.- odparła.

   - Mam niezły pomysł.- stwierdziłam do siebie patrząc na Lodowe Berło."

Dzienniki Rayne Arwens cz. I Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz