Rozdział 45

87 9 0
                                    

Kolejny raz

Kolejny raz musiałam wyznać prawdę o sobie, kolejny raz musiałam przeżyć ten ból... ból straty. Kolejny raz zawiodłam wszystkich i zawaliłam sprawę.

Rayne Arwens

Szum działającej maszyny wciąż był słyszalny. Po ranie na nadgarstku nie było nawet śladu. Stałam na podwyższeniu, a Odyn odrzucił Heimdall'owi miecz.
   - Dlaczego to zrobiłeś?- zapytał z wyrzutem Thor.
   - Wiesz co rozpętałeś?- zagrzmiał Odyn.
   - Broniłem swego domu!- oburzył się blondyn.
   - Nie potrafisz obronić przyjaciół, a co dopiero królestwa. Wyleczcie go do końca!- rozkazał Volstagg'owi, który niósł Fandral'a.
   - Stracisz królestwo jeśli nic nie zrobisz!- odburknął Thor z wściekłością w głosie... nie za dobrze się to wszystko potoczyło, muszę to przerwać...- Jotunowie muszą się mnie bać jak niegdyś ciebie.
   - Przemawia przez ciebie duma i pycha. Zapomniałeś wszystko co mówiłem ci o cierpliwości.- w jego głosie słyszałam typowo karcący ton ojcowski.
   - Wszyscy wyśmiewają twoją cierpliwość. Będziesz wygłaszał mowy, a Asgard upadnie.- zaczął przesadzać i to po grubej linii.
   - Jesteś próżnym, zachłannym chłopakiem!- wrzasnął Wszech Ojciec.
   - A ty starym głupcem!- odpowiedział krzykiem Thor.
Zgromiłam go wzrokiem stając obok Odyna. Miałam pogardę w oczach. Nienawidziłam swojego ojca gdy byłam nastolatką, ale w życiu bym mu tak nie powiedziała. Mam swój honor i szacunek do rodzica.
Spojrzałam na Odyna... posmutniał, mimo że starał się to ukryć. Takie słowa bolą, zwłaszcza jeśli usłyszy się je od osoby, która jest najważniejsza na świecie.
   - Tak, byłem nim...- w końcu się odezwał, przerywając tą ciężką ciszę.- Myślałem, że jesteś gotów.- jego smutny ton był z łatwością słyszalny.
   - Ojcze...- wtrącił się Loki.
Krzyk Odyna by go uciszyć omal nie doprowadził mnie do zawału. Dłonią rozkazał mu zostać na miejscu, ale był to na tyle gwałtowny ruch, że byłam niemal pewna, że go uderzy. Ten jedynie tylko wyprostował się nie zmieniając wyrazu twarzy.
   - Nie podejmuj pochopnych działań.- mruknęłam do ucha stając dumnie.- Dobrze wiesz czym to się skończy.- stwierdziłam spoglądając na niego to gromiąc wzrokiem Thor'a.- Zmień nasze fatum...- zeszłam na dół, prawie do wyjścia.- Nie skazuj mojej rodziny na to...
   - Więc co proponujesz?- zapytał spokojnym tonem.
   - Dać mu porządną nauczkę.- uśmiechnęłam się szyderczo.
   - Nie mów mi, że posłuchasz tej śmiertelniczki.- oburzył się Thor, który i tak mi już podpadł swoim zachowaniem.
   - Jeszcze raz mnie nazwiesz śmiertelniczką, poderżnę ci gardło!- krzyknęłam podchodząc do niego z wyciągniętym sztyletem.- Rób z nim co chcesz, nie będę cie pouczać jak wychowywać syna.- mruknęłam do niego.- Jego los jest nieunikniony. Resztę... - tu miałam na myśli zmienienie nieco Loki'ego.-... zostaw mnie.
Cofnęłam się kilka kroków do tyłu. Odyn podszedł do Thor'a. Zaczął do niego przemawiać w nordyckim języku. Zdarł jego pelerynę, pozbawił zbroi. Odebrał mu nawet Mjöllnir. Wiedziałam, że ma zamiar go wygnać. Znałam ten scenariusz, ale mimo to, coś udało mi się zmienić. Loki'ego nie dotknął Lodowy Gigant. Nie zorientował się, że jest inny, ale nie mówmy hop przed skokiem do wody.
W końcu, gdy Bifrost był wciąż włączony, zepchnął go w tunel.
   - Dokąd go wysłałeś?- zapytał Loki.
   - Do Midgardu, by nauczył się pokory i szacunku.- odpowiedziałam za Odyna, któremu i tak było ciężko.
Odwróciłam się na pięcie i poszłam w stronę pałacu. Zupełnie inaczej to wyglądało niż tydzień temu. Szłam emanując pewnością siebie, nie zwracając uwagi na piękno tego miejsca. Wywołali wojnę, ale mamy szansę jej uniknąć. Znam przyszłość, a ci co ją znają mają władzę nad teraźniejszością.
Tylko żeby nie skończyło się to jak w dramacie Sofoklesa. Nawet znając swój los nie można go uniknąć. Obejrzałam się za siebie. Niebo było przepiękne, usiane tysiącem gwiazd, będącymi na wyciągnięcie ręki, nawet mimo świecącego z naprzeciwka słońca. Spuściłam wzrok niżej i zobaczyłam Loki'ego, który, jak sądziłam, chciał dotrzymać mi kroku.
   - Wiedziałaś, że tak się stanie.- to było stwierdzenie.- Dlaczego tego nie powstrzymałaś?- zapytał.
   - Ponieważ twój brat nauczy się wszystkiego na wygnaniu. Kiedy będzie gotowy wróci. Nie mogłam tego powstrzymać, bo byłby to wyrok na Asgard i tak już zagrożony. Wojna wywołana przez Thor'a nie potrwa jednak długo.- odpowiedziałam.- Po drugie, ostrzegałam was o katastrofalnych skutkach tej wyprawy. Nie posłuchaliście mnie. Tydzień temu pokazałam co się wydarzy twojemu ojcu. Wsadził mnie za to do lochu.- dodałam.
   - Sądzisz, że naszym życiem rządzi fatum?- zapytał.
   - Tak... tyle że nieliczni mogą je zmienić, znając każdy szczegół przyszłości.- odparłam.- Jednak niektórych sytuacji nie można powstrzymać, by nie zmienić prawidłowego biegu wydarzeń.- dodałam.
   - Widziałaś moją przyszłość?- bałam się tego pytania.
   - Tak.- krótka odpowiedź. Nie chciałam żeby dowiedział się co go czeka, a raczej czego dokona. Już otwierał usta.- Nie opowiem ci co widziałam. Moim zadaniem jest powstrzymanie tego, co wydarzy się w Asgardzie w najbliższych dniach. Jeśli mi się nie uda, skutki będą tragiczne.- mam nadzieje, że to mu wystarczy.
   - Nie będę naciskał.- dziękuję za tą wyrozumiałość.- Tylko jeszcze jedna rzecz mnie zastanawia. Dlaczego Laufey zwrócił się do ciebie jak do władcy?
   - Na to pytanie powinieneś znać już odpowiedź.- odpowiedziałam tajemniczo.- A jeśli nie, to zajrzyj do Legend Midgardu. Pod okładką jest rycina.- puściłam oczko i przyśpieszyłam.
Na jego twarzy malowało się zdziwienie, ale lubiłam zaskakiwać od zawsze. W dobrym humorze weszłam do pałacu.
   - Hej! Śmiertelniczko!- usłyszałam charakterystyczny głos Sif. No tak, nie słyszała jak groziłam Thor'owi gdy tak do mnie powiedział.
Z czystym politowaniem odwróciłam się do niej, spoglądając ulitowanym wzrokiem.
   - O co chodzi?- zapytałam.
   - Co się wydarzyło na Bifroście?- spytała.
   - Odyn wygnał Thor'a.- nie owijałam w bawełnę.- Sama nigdy nie odniosłabym się takimi słowami w stosunku do mojego ojca, nie dziwię się mu. Zresztą nie naraziłabym życia moich przyjaciół i rodziny na takie niebezpieczeństwo, na jakie naraził was Thor.- powiedziałam to co myślę, zawsze tak robiłam.
   - Jak śmiesz...- widziałam, że blondyn był dla niej bardzo ważny.
   - Tak samo jak ty śmiałaś nazwać mnie śmiertelniczką.- przerwałam jej z sarkazmem.- Nie jestem waszym wrogiem, staram się wam pomóc.- podeszłam kilka kroków bliżej i chwyciłam za rękę. Niech wie co się wydarzy, jeśli nie będę dziać.- Nie utrudniaj mi pracy.- mruknęłam.- I jeszcze jedno. Trzymaj język za zębami jeśli nie chcesz go stracić.- dodałam i odwróciłam na pięcie chcąc wrócić do pokoju.
   - Jak wyleczyłaś Fandral'a?- zapytała nagle zmieniając diametralnie swój ton.
   - Widziałaś.- odparłam krótko.- I jak sądzę, chcesz żebym wyleczyła w ten sam sposób rękę Volstagg'a.- dokończyłam za nią.- Nie rozumiem tylko, dlaczego jesteś taka oziębła w stosunku do mnie... bo miałam rację? Bo was uratowałam?- musiałam się dowiedzieć.
   - Bo jesteś magiem.- odpowiedziała, a mnie przypomniał się mit o włosach Sif.
   - Rozumiem.- machnęłam dłonią w jej stronę i jej włosy powili zaczęły nabierać jasnego koloru.- Nie każdy jest taki sam.- wyprzedziłam przyglądającą się ze zdziwieniem swoim włosom Sif i weszłam do komnaty, z której wyszła.
Było to ogromne pomieszczenie z krótkim tarasem, gdzie wokół paleniska były rozłożone sofy. Na jednej z nich siedział Fandral w niemalże idealnym humorze, a obok niego Volstagg, którego ręka mówiła sama za siebie. Jakaś dziwna, fioletowo-pistacjowa maź. Podeszłam do niego i machnięciem dłoni usunęłam to coś. Wzięłam miecz Fandral'a i ostrożnie nacięłam skórę na nadgarstku i kilka kropel spłynęło na poparzenie zanim rana się zagoiła.
   - Nie przyzwyczajajcie się.- mruknęłam uśmiechając się, a do środka weszła Sif z czarnymi już włosami.
   - Jak to zrobiłaś?- zapytała wciąż oszołomiona.
   - Zaklęcie Zmiany Koloru. Działa na niemal wszystko niekoniecznie tylko na włosy, ale z czego co tu widzę, masz bardziej odmienne DNA od ziemskiego niż się spodziewałam.- odpowiedziałam z zastanowieniem w głosie.- No nic... kiedyś może rzucę prawidłowe zaklęcie.- do środka nagle wpadł Loki.
   - Rayne Semiramida.- wskazał na mnie palcem.- Czy to prawda?- rzucił tajemniczą rycinę na sofę gdzie siedzieli Fandral i Volstagg.
   - Tak.- odpowiedziałam spokojnym tonem.
   - Królowa Magii?- zdziwił się blondyn oglądając kartkę.
Chwyciłam się za czoło. Co jak co, ale sądziłam, że Asgardczycy na żywo mają wszystkie szare komórki i nie będę miała powtórki ze snu.
   - Jesteś legendą...- mruknął Hogun po raz pierwszy. Zaskoczył mnie jego bardzo niski głos.
   - Na dodatek żywą.- zaśmiałam się.- Jedno mnie tylko ciekawi. Skąd Odyn i Frigga wiedzieli gdzie lecieliśmy...- spojrzałam na Loki'ego. Wiedziałam, że to jego sprawka.
   - Kazałem strażnikowi po niego posłać.- odpowiedział.- Powinienem go kazać wychłostać za to, że tak się wlókł.- dodał twardym tonem.- Ale skąd ty się tam wzięłaś, nie mam pojęcia.- spojrzał na mnie.
Miałam odpowiedzieć jak było naprawdę, czy skłamać... Mam mu pokazać wizję, czy opowiedzieć to, że Frigga do mnie przyszła błagając o pomoc.
Kolejny raz zaprowadzona w kozi róg.
Mimo tego wiem, że sama rzucam sobie kłody pod nogi.
Czas to wszystko sobie ułatwić.

Dzienniki Rayne Arwens cz. I Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz