Rozdział 47

83 7 1
                                    

List

Niespodziewane sytuacje, nieoczekiwane zachowania, dziwne przygody... Tak w skrócie można opisać moje życie.  

Rayne Arwens

Pozostań człowiekiem. Tą radę daje każdemu, kto wstępuje na tron. Znaczenie tych słów pojęłam bardzo późno, można by powiedzieć, że za późno.
Tak samo Loki, który pobiegł za mną. Wiedział, że skoro rządzę tak długo, podam mu tajniki mojego sukcesu. Ale sama nie wiem dlaczego mam tak wysokie poważanie wśród czarodziei. Może to, że jestem w cieniu, może to, że już trochę przeżyłam? Nie wiem.
Jednak nalegał tak bardzo, że dałam mu radę, którą otrzymałam od swojej matki.
Pozostań człowiekiem. Mam nadzieję, że zrozumie i ta mała rada zmieni bieg wydarzeń. Jednak nie oczekuje cudów.
Nie odstępuje go od dwóch dni na krok. Wolę mieć go na oku, podpowiadać co ma robić. Na razie się słucha, wie że wiem więcej. Tylko jest na dobrej drodze więc trzymam się tego planu jak tonący koła ratunkowego.
Nie liczę jednak na więcej poza współpracą. Byłabym głupcem oczekując czegoś więcej. Sny pozostaną tylko snami.
Westchnęłam i spojrzałam na zachodzące słońce. Asgard skąpany w złoto pomarańczowym świetle... niesamowity widok. Nagle na tle tarczy słonecznej, a raczej jego imitacji zauważyłam dziwną czarną smugę. Była znajoma, ale stwierdziłam, że jest to niemożliwe.
Wstałam i podeszłam do wejścia na taras. Po kilku minutach na murku wylądował Mitrat, z maleńką karteczką w dziobku. Niepewnym krokiem podeszłam do niego, nie będą do końca przekonana czy jest prawdziwy, czy nie. Wzięłam list i wróciłam na miejsce. Jastrząb wleciał za mną do pokoju i usiadł na kancie bogato zdobionego krzesła. Rozcięłam kant koperty i wyciągnęłam z niej dużo większą kartkę o charakterystycznym słodkim zapachu i fikuśnym pismem.

"Nie mam 100% pewności, że ta wiadomość do ciebie dotrze. Pozostaje jedynie nadzieja. Minął tydzień, a ciebie w dalszym ciągu nie ma. Więc można stwierdzić, że nie wszystko poszło zgodnie z planem. Jednak zdaje się, że i tu wszystko zaczyna się walić. Parę dni emu wzrosła aktywność Serca, obawiamy się, że najmniejszy bodziec może uwolnić Lilith i pozostałe demony. Trzeba je zniszczyć, jednak nie ma takiego zaklęcia, które skutecznie unicestwiło ten potężny artefakt, a wraz z nim nasze nemezis. Rayne nie wiem gdzie dokładnie jesteś i jak układa się plan, ale potrzebujemy cie tu. Tylko ty możesz bez większego problemu dotknąć Serce mając pewność, że groza kryjąca się w nim pozostanie uwięziona. Jedno jest pewne. Wszystko zamiast wydarzyć się za rok, zdaje się dziać już dziś. Jeśli jest w Asgardzie taka broń czy zaklęcie, które może to zniszczyć, znajdź to i wracaj. Jest coraz gorzej..

Marii."

Przeczytałam ten list jeszcze raz i jeszcze raz, i jeszcze raz. Najbardziej mi zapadł w pamięci fragment „uwolnić Lilith i pozostałe demony”. Rok wcześniej... rok wcześniej.
Kolejny raz przebiegłam wzrokiem i zgięłam kartkę w pięści. Musiałam z czegoś zrezygnować. Ratować rodzinę i swój świat, jednocześnie sprowadzając zagładę na to przepiękne miejsce.
Wyrwałam kartkę z dziennika i napisałam na całej jej długości:

"Wrócę najszybciej jak się da."

Złożyłam ją na pół i wsunęłam do rozdartej koperty.
   - Nie wiem jak tu trafiłeś, ale masz wrócić i oddać to Marii. To bardzo pilne.- szepnęłam i wypuściłam jastrzębia.
Miałam cichą nadzieję, że ta wiadomość dotrze do niej. Nie mam pojęcia, czy wysłali Mitrat'a przez portal, czy innym sposobem, miejmy nadzieję, że wróci.
Wyszłam z pokoju szybkim tempem, kierując się w stronę biblioteki. Miałam nadzieję, że skoro wiedzą tyle co ja o Sercu Dusz, wiedzą też jak je zniszczyć. Nie byłam jednak na 100% pewna. Pozostało mieć nadzieję.
Zbiór ksiąg Asgardu jest niesamowity. W tej bibliotece nawet po 100 latach nic nie znajdę.
Dobra... trzeba mieć jakiś plan działania. Trzeba znaleźć dział midgardzkich legend.
Zagłębiłam się między regały ze pozłacanego drewna przeglądając tabliczki z opisami działów. Przyśpieszyłam kroku nie zwracając uwagi na to co się znajduje wokół mnie. Interesowały mnie tylko nazwy tych małych tabliczek.
Zagłębiając się głębiej w ten labirynt regałów nawet nie wiem kiedy na kogoś wpadłam. Loki stał tyłem do mnie trzymając w dłoniach książkę. Spojrzałam w prawo do góry i znalazłam poszukiwany dział. Dźwięk zamykanej książki zagłuszył mój przyśpieszony oddech. Zajrzałam zza jego ramienia. Cholera, czy on zawsze musi być krok przede mną?
   - Śmiem podejrzewać, że tego właśnie szukasz.- odwrócił się, patrząc na mnie z góry. Poczułam się w tym momencie taka drobna i nieco przytłoczona.
   - Racja.- nie dałam nic po sobie poznać.
   - Po co ci taka wiedza. Po co chcesz wiedzieć jak zniszczyć coś, co można wykorzystać w słusznym celu?- zapytał zdziwiony.
   - W słusznym celu?- zapytałam z ironią.- Demony, które są w nim mogą zniszczyć nasze światy, jeśli zostaną uwolnione. Też kiedyś myślałam jak ty, pragnęłam odnaleźć Serce, ale gdy miałam ten sen...- spojrzałam znacząco na niego.- Zrozumiałam co tak naprawdę można wykorzystać w słusznym celu i na pewno nie jest to Serce Dusz.- stwierdziłam.
   - Więc co zamierzasz?- zapytał,
   - Jako władczyni mam obowiązek bronić swojej planety, a jako najstarsza w rodzinie, mam obowiązek bronić najbliższych.- odpowiedziałam.- Tak czy inaczej, dobrze wiesz, że choćbyś próbował mnie zatrzymać, nie będziesz w stanie tego zrobić.- dodałam.- Więc oddaj mi książkę, a jak tylko załatwię tą małą sprawę, wrócę do Asgardu.- obiecałam.
Niepewnie oddał mi starą księgę.
   - Nie wiesz na co się porywasz.- mruknął zatrzymując się kilka centymetrów przed moją twarzą.
Uśmiechnął się i wyminął mnie, wychodząc z tego labiryntu.
Zaczęłam kartkować książkę w poszukiwaniu wszystkiego co mogłoby mi się przydać.
Gdy znalazłam pożądany fragment i zaczęłam go czytać moje oczy powoli zamieniały się w dwa spodki.
Czyli jednak mimo wszystko muszę wrócić na Ziemię. Czy to dlatego Loki nie chciał żebym to przeczytała?

***

Wrzucałam wszystko niedbale do małej kopertówki, jak najszybciej umiałam. Było mało czasu, a musiałam znaleźć dwie podstawowe rzeczy do zniszczenia tego przeklętego Serca.
Narzuciłam na siebie szybko długi płaszcz i wyszłam z pokoju jak oparzona. Czarna kopertówka schowana w wewnętrznej kieszeni była na wagę złota. Wychodząc z biblioteki zabrałam księgę, od której wszystko się zaczęło, Legendy Midgardu. Istnieją tylko dwa egzemplarze i jeden w końcu należy do mnie. Jedyne co mi pozostało to mieć nadzieję, że Heimdall nie zauważył. Nie chciałam się żegnać. Wiedziałam, że tu wrócę, prędzej czy później.
Omijając szerokim łukiem sale koronacyjną, w której Loki ostatnio spędzał większość czasu, wyszłam z pałacu. Nie miałam wyrzutów sumienia opuszczając to miejsce, nie tak jak we śnie. Nic mnie tu nie trzymało, nie tak mocno jak wtedy.
Idąc Bifrost'em, zmagając się z silniejszym niż kiedykolwiek wiatrem, zostawiałam za sobą zupełnie obce mi miejsce, które jednak w jakiś dziwny sposób mnie zatrzymywało.
Nie licz na więcej Rayne...
Powtarzałam sobie to non stop, a jednak miałam wciąż nadzieje.
   - Nie wmawiaj mi, że próbuję uciec.- zatrzymałam się zaraz obok niego. Stał wpatrzony przed siebie, a ja, jak ktoś winny idący na skazanie, wbiłam wzrok w szklaną taflę z uwięzioną wewnątrz tęczą.- I nie próbuj mnie zatrzymać.- dodałam podnosząc wzrok.
   - Nie zamierzam.- odparł nie odwracając swojego przenikliwego spojrzenia.
Wzięłam głęboki oddech i weszłam do machiny. Usłyszałam kroki Heimdall'a za sobą. Na szczęście, albo nie chciał, albo nie wiedział, że mam ze sobą jedną z ich ksiąg. Może chociaż tak odwrócę bieg wydarzeń.
   - Rozważnie podejmuj decyzje. Wiesz, że jedna źle podjęta teraz, odbije się ze zdwojoną siłą w przyszłości.- odezwał się niskim głosem Heimdall, po czym usłyszałam dźwięk klingi ostrza i tajemnicza siła pociągnęła mnie do przodu.

Dzienniki Rayne Arwens cz. I Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz