Rozdział 64

66 5 0
                                    

Plan działania


Nikt mnie tak nie zlekceważył, nikt jeszcze… Za kogo on się uważa? Że może tak znieważyć Królową Magii?


Rayne Arwens


   - Uciekł?!- zapytała zdziwiona Marii, gdy tylko weszłam z powrotem na zebranie Lacertae.

   - A to nowina…- zadrwił Loki, lekceważąc mnie i podważając tym samym mój autorytet przy dowódcach.

   - Wybacz, że nie umiem skakać po ścianach.- warknęłam.- Był niezwykle zwinny, wspiął się na trzecie piętro w kilka sekund.- usiadłam na miejsce.

   - Dhampir?- zapytała siostra.

   - Nie, to był człowiek.- zaprzeczyłam.- Luis, jeśli możesz to rozstaw swoich ludzi na dachach. Nie może nam uciec.- blondyn kiwnął głową.- A teraz pozostaje nam uzgodnić co z Avengers.- zwróciłam się do pozostałych, którzy na szczęście zostali… w sumie, nic nie uzgodniliśmy.

Mężczyzna z tyłu już chciał wziąć głos.

   - Coś oprócz zamordowania ich.- stwierdziłam.- Bądź co bądź nie działają racjonalnie.- dodałam.

   - A co ze Stark’iem?- zapytał Luis.

   - Sądzę, że jest odporny na urok Lilith, albo popadł w takie samouwielbienie, że nawet nie zauważył końca świata.- zadrwiła moja siostra.

   - Nie bądź tak okrutna.- uśmiechnęłam się.

   - Można ich odciągnąć od walk, by dać wam czas na znalezienie Lilith.- odezwała się ta sama blada kobieta co wcześniej.- Nasze wojska dałyby sobie z nimi radę.- dodała.

   - Tak, ale zauważ Jennifer, że będziemy mieć na karku armię USA i pewnie reszty świata.- wtrącił Jake.

   - Więc musimy pierw się zając Avengers. Najlepiej ich wysłać, daleko…- zamyśliłam się.- Thor dasz radę oszołomić Banner’a?- zapytałam go.

   - Sądzę, że jest nieszkodliwy.- powiedział blondyn.

   - To nie znasz jego drugiej twarzy. To współczesny Jekyll & Hyde.- zaśmiał się Luis.

   - Drugi trochę wredniejszy.- stwierdziłam, a Marii pokazała palcami mały odstęp i pokiwała głową.- Gdy go ogłuszysz, jeden z nas wyśle go na drugi koniec Ziemi.- dodałam.

   - A dwójka agentów?- zapytał Jake.

   - W sumie mam sprawę do Romanoff.- odezwał się Ivan.- Nie będzie ona przyjemna. Jej przyjacielem zajmę się przy okazji.- dodał.

   - W porządku, ale uważaj. Ma niezłe oko.- stwierdziłam.

   - To została mrożonka i sam Fury.- mruknęła Marii.

   - Ich zostawcie nam.- powiedział Collin.

   - Reszta ma zebrać tylu czarodziei i magicznych stworzeń ile się da.- powiedziałam i wszyscy pokiwali twierdząco głowami.

Dzienniki Rayne Arwens cz. I Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz