Rozdział 86

69 4 0
                                    

Anielskie demony


Zawsze sądziłam, że anioły to prawe stworzenia. Jakże się myliłam. Zresztą, co ich nagle obchodzi nasza sprawa? Nagle im zaczęło zależeć? W to raczej nie uwierzę.


Rayne Arwens


Spojrzał na mnie zdziwiony. Zupełnie jakbym mówiła do niego w nieznanym mu języku.

   - Anioły? Skrzydlaci ludzie?- zadawałam kolejne pytania, sądząc, że może coś skojarzy.- Nic?- zdziwiłam się.

   - Mówisz, że tamte dwa cienie to były skrzydła?- odparł pytaniem.

   - Tak, a co innego ci to przypominało?- zadrwiłam widząc jego strach w oczach.- Według legend nie są straszne.- dodałam.

   - Nie o to chodzi.- mruknął.

   - No nie…- parsknęłam śmiechem.- Czyżby wielki Bóg Kłamstw wciąż był przerażony po swoim pierwszym locie?- zapytałam nie kryjąc swojego rozbawienia.

   - A jak sądzisz?- warknął kierując się do wyjścia, rozwścieczony faktem, że dostrzegłam jego słabość.

   - Uważam, że mimo wszystko poszło ci dobrze jak na pierwszy raz.- mruknęłam, jakby od niechcenia wracając do lektury.

Kątem oka zauważyłam jak zatrzymuje się i odwraca w moją stronę.

   - Co powiedziałaś?- nie wiem czy nie usłyszał, czy po prostu chciał bym powtórzyła.

   - Nic takiego.- spojrzałam zza książki.

   - Masz rację, byłem przerażony w pierwszej chwili, ale gdy znaleźliśmy się w powietrzu, sam, poczułem się wolny.- znowu mnie zaskoczył.

   - Dlaczego mi to mówisz?- zapytałam.

   - Bo i tak przed tobą nic się nie ukryje.- wtrącił mi się w słowo.

   - Wreszcie zrozumiałeś.- posłałam mu ciepły uśmiech.- To może teraz dasz sobie wyjaśnić czym są anioły, bo po twojej minie wnioskuję, że nie znacie ich w Asgardzie.- zauważyłam.

W milczeniu zajął to samo miejsce co kilka miesięcy temu, gdy starałam się znaleźć sposób na zamordowanie Upadłego.

Odłożyłam księgę na bok, zamykając ją jednym ruchem, po czym wygodnie rozsiadłam się w fotelu.

   - Anioły, to według wierzeń ludzi boscy posłańcy, wojownicy niebios. Walczą jak ja z demonami i podobno objawiają się ludziom, głosząc wolę swojego Ojca.- zaczęłam.

   - Przypomina to trochę pionki Odyna.- wtrącił.

   - Wiesz, ja nie wierzę w bajkę, którą słyszę w niemal każdym miejscu na tej planecie. Po pierwsze wychowałam się w innej religii, w której jest wielu bogów. W średniowieczu byłabym poganką, bo nie wierzę w to co oni. Dzisiaj nie wierzę w nic, czego nie można udowodnić czy chociaż zobaczyć, dlatego nie wierzę w anioły. Spójrz na to z mojej strony. Walczę z demonami od tysiącleci, żadne z tych stworzeń mi w życiu nie pomogło, a do czasu stworzenia kolejnej religii, nikt nawet nie wiedział, że istnieją.- stwierdziłam.

Dzienniki Rayne Arwens cz. I Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz