Rozdział 55

88 5 2
                                    

Karnawał w Wenecji


Dlaczego, zawsze kiedy wszystko wraca do normy i kiedy zaczynam normalnie żyć, kiedy mam nadzieję, że nadszedł kres tych wszystkich problemów, wszystko zaczyna się od nowa?  Wynoszę się z tej planety…


Rayne Arwens


Mijały miesiące, wszystko już wracało do normy. No wszystko, oprócz tego, że Lacertae trochę poniosło i usunęło agentom S.H.I.E.L.D. nie tylko wydarzenia sprzed kilku miesięcy, ale i wszelką wzmiankę o istnieniu czarodziei.

Może to i lepiej. Może teraz, nie wiedząc o nas, w końcu będziemy mogli normalnie żyć. Tak normalnie. Tylko jak czarodzieje umieją.

W radosnym humorze spoglądałam za okno. Zima w tym roku była niesamowicie ostra.

Nagle telefon wyrwał mnie z zamyślenia. Podbiegłam do niego natychmiast.

   - Co się dzieje?- zapytałam nerwowo, zresztą jak za każdym razem.

   - Rayne spokojnie.- usłyszałam głos brata.- Jesteś zbyt nerwowa.- dodał śmiejąc się ze mnie.

   - To nie jest śmieszne Jake.- warknęłam.- Nie moja wina, że wciąż czuję, że coś jest nie tak.- dodałam.

   - Dlatego jedziemy na bal maskowy w tą środę.- stwierdził.- I to nie jest prośba.- dodał.- Przygotuj lepiej jakąś ładną maskę.- zaśmiał się.

   - O moją maskę się nie martw i lepiej zadzwoń do Marii.- powiedziałam uśmiechając się do siebie.- Widzimy się pojutrze.- dodałam.

   - W rzeczy samej.- odparł i rozłączył się.

Odłożyłam telefon na komodę i wyszłam z pokoju. Miałam głupie wrażenie, że ktoś cały czas obserwuje, każdy mój krok. Może to tylko świadomość, że Heimdall z góry wciąż na mnie paczy, pilnując mnie jednocześnie. Ale nie jestem małą dziewczynką, nie mam 200 lat.

Tylko to nie mógł być Heimdall. Od przynajmniej dwóch miesięcy atmosfera się nieco zagęściła. Nie pasowało mi coś i nie miałam pojęcia co to jest. A może faktycznie jestem przewrażliwiona przez wydarzenia z ostatnich dwóch lat? Albo po prostu wariuję, co jest bardzo prawdopodobne.

Zeszłam do garażu zostawiając liścik Al’owi, że jadę do Rzymu, i odjechałam. Włączyłam radio. Akurat leciała piosenka Areosmith. Pusta, kręta i wąska droga przez pasmo gór w połączeniu z smutnym początkiem piosenki wprowadziło mnie w stan nostalgii i zamiast skupić się na jeździe, odpłynęłam w wspomnienia. Wciąż wracało to sprzed dziesięciu miesięcy, gdy żegnałam Asgardczyków.

Będę cierpliwa, to jest najlepszy sposób i jedyny.

   - Czas na poranne wiadomości.- odezwał się męski głos po włosku.- Nowy prezydent Stanów Zjednoczonych wprowadza drakońskie prawa tłumacząc to „niesubordynacją wśród obywateli”- ciągnął, a ja pogłośniłam.- „Mój mąż chce, aby obywatele Stanów Zjednoczonych czuli się bezpiecznie i nie bali się wychodzić wieczorami” tłumaczy zachowanie prezydenta, Pierwsza Dama. Ludzie jednak zareagowali gwałtownie i ruszyli pod Biały Dom protestować. W dalszym ciągu nie wiemy czego dotyczą zmiany w prawie i konstytucji, ale sądząc po reakcji ludzi, ogranicza ich wolność jako obywateli. „Wprowadzenie godziny policyjnej i nowych departamentów to lekka przesada, zupełnie jak za czasów nazistowskich Niemiec. Ostatnio zatrzymali moją żonę gdy szła wieczorem z psem. Tłumaczyli to jej podejrzanym zachowaniem i wyglądem” oburza się jeden z protestujących mężczyzn, zapytany o politykę ich nowego przywódcy. Jak się sprawa zakończy nie mamy pojęcia. Miejmy tylko nadzieję, że ludzie z innej perspektywy spojrzą na zmiany jakie zachodzą w ich kraju. A teraz przejdziemy do wiadomości z kraju…- kontynuował mężczyzna.

Dzienniki Rayne Arwens cz. I Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz