Rozdział 78

69 5 0
                                    

Jeśli chcesz zmiany…


… zacznij od siebie. To jest oczywiste. Tylko najgorzej jeśli nie wiemy co mamy w sobie zmienić, sądząc, że jesteśmy idealni. Ot tak ludzka natura. Lubimy idealizować.


Rayne Arwens


Szłam do pokoju po swoją kopertówkę. Nikt, prócz Loki’ego nie wiedział, że wracam na Ziemię. Tak miało być. Ciągle jednak zastanawiałam się czy nie powinnam mimo wszystko zawiadomić Jake’a. Znowu będzie się martwił. Zupełnie jak w 1645 roku. Pamiętam to jakby wydarzyło się wczoraj.

Ludzie zaczęli zgłębiać tajemnice nauki, zaczęli myśleć, a nie ślepo wierzyć kłamstwom wpajanym im w średniowieczu. Wciąż jednak wiele kobiet było gnębionych, wiele z nich było czarownicami. Lecz inkwizycji wystarczył sam fakt bycia kobietą. Wykorzystałam moment. Papież nie miał już takiej władzy jak w średniowieczu, lecz na tyle wielką by wywrzeć wpływ w katolickiej Europie.

Pierwszy krok, zebranie informacji, jak dostać się do Watykanu. Mieliśmy o tyle utrudnione zadanie z powodu plotki, że prawdziwą władzę sprawuje szwagierka papieża, Olimpia. Niestety, okazała się prawdziwa.

Musiałam działać sama, unikać magii i działać po cichu.

Trud jednak się opłacił. Po kilku latach wszystko zaczęło się zmieniać.

W 1648 roku w Szkocji odbył się ostatni proces o czary, a w ślad za nią poszły inne mocarstwa.

Ostatecznie prześladowanie czarownic i kobiet zakończyło się w 1750 roku, chociaż słyszało się jeszcze o pojedynczych przypadkach procesów.

Po tym wszystkim okrzyknięto mnie Władcą Magii. Uwolniłam cały świat czarodziejów i postanowiłam zniknąć.  Nie chciałam popełnić błędów z przeszłości.

Z czasem, opowieść o moim wtargnięciu do Watykanu została zapomniana, a ja sama stałam się mitem, znanym tylko czarodziejom. Cóż, historia jest pełna kłamstw, nigdy nie wiemy co jest w niej prawdziwe.

Nagle zatrzymałam się tuż przed drzwiami do mojej komnaty. Cofnęłam się o kilka kroków.

   - Gdzieś musiała to ukryć.- warknął znajomy, niski głos.

   - Słuchaj, nie mamy czasu.- odezwał się drugi mężczyzna.

   - To zniknęło dziś rano, nie możemy ryzykować.- ponownie podniósł ton i usłyszałam jak coś spadło na posadzkę.

Wzięłam głęboki oddech i z impetem weszłam do środka.

Gotowa na atak lub pościg, nikt nie będzie bezkarnie panoszył się po moim pokoju.

Tylko że… nikogo w nim nie było.

Rozejrzałam się.

Wszystko było na swoim miejscu. Weszłam powoli i wyczułam dziwny zapach w powietrzu. Woń metalu unosiła się dookoła. Dziennik był na miejscu. Podeszłam do komody, otwarłam szufladę i sięgnęłam do tyłu. Pod palcami wyczułam drewno, a za nim bijącą energię. Dysk i katana były na miejscu.

Dzienniki Rayne Arwens cz. I Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz