Rozdział 85

53 3 1
                                    

Nauka spadania


Wiem, że to niebezpieczne, zabrać go w to miejsce, ale gdzie mielibyśmy się zaszyć na dwa dni. Nie jestem pewna niczego, nawet jutra. Boję się i nie mogę nic po sobie pokazać. Oboje jesteśmy zbiegami.


Rayne Arwens


Lecieliśmy nad zamarzniętym jeziorem, przez które jeszcze kilka miesięcy temu mknęliśmy psim zaprzęgiem. Minęło kilka godzin odkąd wyruszyliśmy z Nicei. Nasze życie zaczęło przypominać jedną wielką gonitwę. Czas zdawał się szybciej płynąć, ale przez niepokój, każda chwila zdawała się być wiecznością. Obniżyłam lot, krążąc nad jaskinią.

   - Ty chcesz mnie zabić?- zapytał mnie gdy tylko wylądowaliśmy.

   - Gdybym tego chciała, już dawno byś nie żył.- stwierdziłam schodząc z Zilesis.

Naciągnęłam na głowę kaptur, chroniąc się przynajmniej trochę od wiatru.

Spojrzałam na Loki’ego zdziwiona, bo on wciąż stał niewzruszony otaczającym nas zimnem.

   - Idziemy.- mruknęłam wyciągając kopertówkę.- Musimy dostać się jak najszybciej do pałacu w Asgardzie. Jake może nam uciec. Skorzystamy z portalu w jego opuszczonej rezydencji. Zabijamy Jake’a i znikamy na jakiś czas.- wyjaśniłam pokrótce mój plan, zapalając w dłoni ognik.

   - Trochę niebezpiecznie, ukrywać się w twierdzy wroga.- zauważył.

   - Tym się chyba najmniej przejmujemy.- stwierdziłam.- Mamy ostrze, za dwa dni będziemy mieć broń. Damy radę.- szepnęłam.- Cii.- przyłożyłam mu palec do ust, gdy chciał coś powiedzieć. Już w pierwszej komorze wyczułam obecność dużego smoka.- Norweski Czerwonolicy przed tobą. Będzie dobry, daleko pluje ogniem i ma potężne skrzydła.- wyszeptałam wpatrując się w złote ślepia wyłaniające się z mroku.

Wyciągnęłam kopertówkę i zaczęłam w niej szukać sztyletu z rozcięciem. Co chwilę zerkając na smoka włożyłam do środka już pół ręki, gdy po chwili wyczułam pod palcami zimny, ostry przedmiot.

Chwyciłam go i szarpnęłam rękę Loki’ego. Odwróciłam ją i wbiłam z nadgarstek ostry koniec sztyletu, a pusta przestrzeń wypełniła się krwią.

   - Mogłaś uprzedzić.- jęknął gdy wyciągałam ostrze z jego dłoni.

   - Taki kłamca i dał się podejść?- zaśmiałam się.- Nie ładnie.- dodałam lecząc jego maleńką ranę.- Masz, wbij to pod lewe skrzydło, jak najbliżej serca i nie daj się zabić.- odparłam i patrzyłam jak Loki spogląda na bestię przed sobą.- Zrobiłabym to sama, ale ważne jest by ten, którego smok ma słuchać, sam dokonał inicjacji.- dodałam i po chwili Loki zniknął.

No tak, iluzja, ale zapomniał o wyczulonych zmysłach tych stworzeń. Smok ryknął i przygotowywał się do ataku ogniem na mojego niewidzialnego towarzysza.

   - Wyczuwa cię Loki.- powiedziałam.- Tu liczy się szybkość.- poradziłam mu.

W jednej chwili zobaczyłam jak stwór zionął ogniem prawie w moją stronę. Chroniąc się zaklęciem przed ogniem spojrzałam za siebie, gdzie zniknął sobowtór Loki’ego, a sam wbił sztylet między grube łuski.

Dzienniki Rayne Arwens cz. I Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz