Rozdział 63

70 7 0
                                    

Anonimowy


Czas. Nie wiemy do końca czym jest. Czy jest taki jakim go sobie wyobrażamy? Czy minuta naprawdę ma 60 sekund? Skoro tak, to dlaczego istnieje przekonanie, że głowa starzeje się najszybciej, a zegarki na satelicie trzeba na bieżąco dostrajać z ziemskimi?

Czas nie istnieje… jest iluzją.


Rayne Arwens


Właśnie coś sobie uświadomiłam. Po tym jak tylko oddałam Marii sztylet wróciłam do pokoju. W pamięci wciąż miałam koszmar minionej nocy. Był to sen, proroczy sen, ale po tym jak Dymitr opowiedział nam o magii czwartego wymiaru, zaczynam wątpić, że to tylko sny. Gdy zaczynała się moja przygoda z Asgardczykami byłam całkowicie świadoma moich czynów, uczuć. 

A co jeśli wojna z Lilith była nieunikniona? Zazwyczaj w krytycznych momentach budziłam się. A jeśli podświadomie podróżowałam w czasie? Co, jeśli cała nasza trójka nieświadomie wciąż zmienia czas.

To niedorzeczność?

A co zrobiłam w nocy? Co pokazałam Loki’emu?

Jeśli dwa lata temu wybiegłam w przyszłość, to czemu nie zrobić tego samego z przeszłością.

   - Nad czym tak myślisz?- zapytał Bóg Kłamstw zaintrygowany moimi zdolnościami. Od kiedy mu pokazałam co umiem, starał się wszystkiego dowiedzieć, chociaż sama niewiele wiedziałam.

   - Zastanawiam się nad tym, co by było gdyby…- odparłam opierając się o komin.

Siedzieliśmy na dachu kamienicy, a słońce przyjemnie grzało tego dnia.

   - Gdyby?- popędził mnie.

   - Gdybym cofnęła się w czasie i wszystko zmieniła. Może udałoby mi się uratować Al’a i wielu innych.- zamknęłam oczy.

Zamilkliśmy oboje. Było mi to na rękę.

Trochę to przypominało willę w Kalifornii, w tej „innej” rzeczywistości. Snem raczej już tego nie nazwę. A wracając do czarnowłosego półboga siedzącego obok, to mam wrażenie, że zaczął się przekonywać do mnie. Nie przywykł do tego, że ktoś oprócz Thor’a się mu sprzeciwia, zwłaszcza Ziemianka. Wiedział, że siedzi obok niego osoba o równie silnym charakterze co ciętym języku, która nie zawaha się go użyć. Może nawet zaczął mnie tolerować i moje „dziwactwa”…

Nie liczę już na to, że sen się ziści. W tej bajce nie ma miejsca na księcia, który ratuje księżniczkę. W tej bajce to księżniczka walczy razem z księciem ze złem, a na końcu tej bajki nie ma happy end’u. Nie ma hucznego wesela, a książę nie zmienia się pod wpływem miłości we wspaniałomyślnego, dobrego mężczyznę.

Otwarłam oczy i spojrzałam na Loki’ego. Patrzył przed siebie, jak słońce powoli płynie po niebie. Wzięłam głęboki oddech.

W mojej bajce nie ma księżniczki, nie ma też księcia. Moja bajka nazywa się „Życie”. Okrutne do granic możliwości, trudne i długie. W mojej bajce nie ma miejsca na wielką miłość i królewskie bale, za to jest ciągła walka o lepsze jutro i o wolność.

Dzienniki Rayne Arwens cz. I Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz