Tak będzie lepiej
Iść najprostszą drogą do celu, po trupach...
Rayne Arwens
Siedziałam w swoim pokoju. Mam dwa dni, tylko dwa dni na dokończenie misji. Tylko tydzień obiecałam tu zostać i dotrzymam słowa. Nic mi innego nie pozostaje.
Byłam nerwowa. Nie umiałam pozbierać myśli.
Wciąż rozmyślałam nad tym co powiedziałam.
„Wiedziałam, że to się wydarzy.”
Ale to wystarczyło by usatysfakcjonować Loki'ego. Tylko jednego nie wiem... gdzie on się podział.
Mógł być wszędzie, w każdym zakamarku pałacu. Pamiętam tylko mały fragment kłótni jego i Odyna w zbrojowni. Tyle że to może się wydarzyć w każdej chwili.
Coraz bardziej robiłam się niespokojna. Nie wiedziałam co mam zrobić.
Wzięłam różdżkę i wyszłam z pokoju. Nie mogę usiedzieć wśród czterech ścian. Nie wiedziałam gdzie chcę iść.
Wyszłam z pałacu i skierowałam się w stronę głównej bramy. Nawet nie wiedziałam kiedy przebyłam ten odcinek drogi. Zagubiona w swoim umyśle, pogrążona w zamyśleniu szłam jakby w transie. Nie widziałam ludzi przechodzących obok, a ja sama byłam dla nich jak duch.
Przeszłam przez bramę i skierowałam się w stronę maszyny na końcu Bifrost'u. Wiatr delikatnie powiewał, a skrzeczenie nadmorskich ptaków jakich nigdy nie spotkałam na Ziemi stworzył piękną melodię połączoną z szumem fal.
Jak tu się nie zakochać w Asgardzie?
W miejscu, gdzie ludzie nie niszczą swojego ekosystemu, gdzie wszystko jest zgodne z życiem w tej krainie. Gdyby tylko na Ziemi tak zaczęto myśleć, życie stałoby się o wiele lepsze. Jednak nam ciągle mało i mało. Sama wiem to po sobie.
Spojrzałam na rozgwieżdżone niebo i obniżyłam wzrok na maszynę, za której pomocą łączyły się wszystkie światy. Weszłam do jej wnętrza.
Nawet przez głowę przemknął mi pomysł, że mogłabym ją włączyć i wrócić do domu.
Tęskniłam za domem, rodziną. Ten Asgard różni się od tego ze snu. Może dlatego, że osoba którą darzyłam szczególnym uczuciem, była w stosunku do mnie obojętna i zimna. Chociaż przez chwilę miałam wrażenie, że jednak nie jest tak do końca.
- Ucieczka to nie jest rozwiązanie.- usłyszałam niski głos Heimdall'a stojącego przy wyjściu. Jego wzrok o dziwo spoczął na mnie.
- Nawet Królowa Magii może zawieść.- odparłam cichym tonem.
- Ale nigdy się nie poddaje. Wygrałaś z armią Lodowych Gigantów, wkradłaś się do jednego z najpilniej strzeżonych miejsc w Midgardzie, a nie możesz sobie poradzić z jednym bogiem.- świetnie to podsumował.
- Jeśli masz na celu jeszcze bardziej mnie dobić to proszę bardzo.- zeszłam z podestu i podeszłam do Heimdall'a.
- Chcę ci tylko uświadomić twoją wartość. Zbyt nisko się oceniasz i wymagasz zbyt wiele.- zaczął.
- Proszę, daruj sobie te mądrości. Żadna nie pomoże mi zmienić przeznaczenia.- to była smutna prawda.
- Więc przynajmniej zmień osobę, której ono dotyczy.- zaproponował.
- Więc co mam zrobić? Uprowadzić Loki'ego do Midgardu, zamknąć w lochach i torturować tak długo aż się nie zmieni?- zapytałam.- Wybacz, jestem sadystką, ale nie do tego stopnia.- mruknęłam.
- Daj mu to, czego nigdy prawdziwie nie doświadczył. To nie będzie dla ciebie trudne. Zwłaszcza dla ciebie.- stwierdził.
- Skąd wiesz, że to się powiedzie? On mnie prawie nie zna.- wiedziałam, że to co mi proponuje to najlepsza i jedyna możliwa propozycja.
- Wystarczy, że go zrozumiesz. A jeśli nie chcesz zawieść, radzę ci już teraz iść do zbrojowni.- odparł.
Czyli to się wydarzy za chwilę. Spojrzałam na Heimdall'a i biegiem puściłam się w stronę pałacu. Zbiegłam krętymi schodami w dół i wpadłam na znajome drzwi.
Pchnęłam je i weszłam do środka. Stanęłam jak wryta na samym środku, zawieszonych w powietrzu schodów. Loki stał tyłem do mnie, trzymając w dłoniach szkatułę.
Spóźniłam się.
- Radzę ci to odstawić.- stwierdziłam bezbarwnym głosem.
- Czy to tego nie chciałaś mi pokazać? Prawdy o mnie?- zapytał odwracając się. Jego skóra przybrała lodowy kolor, a tajemnicze, zielone tęczówki zastąpił szkarłat.
- Między innymi.- odpowiedziałam podchodząc bliżej.
- Trzeba było od razu mi powiedzieć, że jestem potworem. Tym, kim straszy się małe dzieci.- nie był wzburzony, wręcz przeciwnie. Był załamany.
Szybko znalazłam się przed nim i podniosłam niepewnie rękę, chcąc go pocieszyć, ale od razu ją opuściłam.
- Właśnie tego chciałam uniknąć.- szepnęłam bardziej do siebie niż do niego.- Ale widzę, że nie mam wyboru.- dodałam.
Chwyciłam go za przegub i pokazałam wszystko to, co widziałam w swoim śnie. Każdy fragment. L'Atelier, rezydencje w Kalifornii, dwór klanu Mekhet, dokładnie pokazałam mu każdy fragment spędzony z nim, to jak przez niego mój największy wróg został uwolniony, moje cierpienie i siłę jednocześnie, przygotowania do wojny i moje starania żeby jej zapobiec. W końcu doszłam do jednej bitwy, do tego że jest bratem mężczyzny, którego kochałam, że dlatego wysłałam go i Thor'a do Asgardu. Pokazałam mu dokładnie wszystko co się tu wydarzyło i każdy fragment drugiej bitwy. Śmierć mojej rodziny, którą chcę teraz ocalić.
Odeszłam na jeden krok.
- Już wiesz jak to się zakończy.- stwierdziłam odwracając się od Loki'ego.- Zrobisz jak chcesz. Zawsze robisz jak chcesz.- dodałam wzruszając ramionami i wyszłam z zbrojowni.
Zawaliłam kompletnie sprawę. Miałam mu nic nie pokazywać a jednak. Zobaczył wszystko, swoją i moją przyszłość. Los chciał żebyśmy się się spotkali, ale co dalej? Jak mam to poprowadzić, jak powiedzieć że mimo tego, że to był tylko sen, naprawdę coś do niego czuje...
Po drodze minęłam Odyna.
Przedstawienie musi trwać.
Wnet, wnet zapadnie w letarg. A wtedy ja będę musiała ugasić żądzę zemsty w sercu Loki'ego i zastąpić ją czymś innym. Na pewno nie zostanie sam. Jak ja gdy przyszło mi rządzić państwem. I mimo pobieranych nauk prawie zniszczyłam to co kocham.
Weszłam z impetem do pokoju. Nie wiem jak długo to potrwa. W każdym bądź razie intuicja mi to powie. Nerwowo chodziłam tam i z powrotem, tam i z powrotem. Obracałam między palcami różdżkę zastanawiając się jednocześnie, czy właściwie postąpiłam pokazując mu jego przyszłość, naszą przyszłość? Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja coś jednak do niego czuję.
Wyszłam na taras. Usiadłam na murku i czekałam. Czekałam aż coś... cokolwiek wydarzy.
- Frigga cie oczekuje.- do pokoju wpadł jeden z strażników oświadczając to spokojnym i nostalgicznym tonem.
Zaczęło się.
Poszłam za nim złotymi korytarzami wprost do królewskich komnat. Nie miałam pojęcia po co mnie wzywa Frigga, ale jedno było pewne. Będzie tam Loki. Czułam to, a intuicja nigdy mnie nie zawiodła.
Weszliśmy na korytarz, który pamiętam ze snu. Kwatery królewskie.
Minęliśmy pokój Loki'ego, następnie Thor'a. Na samym końcu, minąwszy wejście na pamiętny taras, były przepiękne złote drzwi, bogato zdobione płaskorzeźbami z bitew. Przeszliśmy przez nie i znaleźliśmy się w małym przedsionku. Półokrągłe schody na kilka stopni, które prowadziły przez wysoki łuk do komnaty Odyna. Ogromne łoże na samym środku robiło piorunujące wrażenie. Pod złotą kopułą, która wyglądała jak otoczka cieniutkiego kawałka satyny, leżał pogrążony we śnie Wszech Ojciec. Po jego prawej stronie siedział Loki, wyglądający na zmartwionego, ale i zranionego, a po drugiej stronie Frigga. Z tyłu na przypominającym dwa owinięte wokół siebie węże siedziały dwa czarne kruki.
Weszłam do środka niepewnym krokiem, jakbym była tu nieproszonym gościem, nieznajomym wtrącającym się do cudzej tragedii.
Podeszłam bliżej stając za nią.
- Zostaw nas.- rozkazała Frigga.
- Chciałaś mnie widzieć.- stwierdziłam.
- Tak. Zapadł w sen.- wskazała na męża widząc mój pytający wzrok.- Ale ten raz jest inny.- powiedziała patrząc przed siebie.- Pamiętam cie Rayne. Poznałam cie podczas uroczystości na cześć twoich dziesiątych urodzin.- uśmiechnęła się do siebie.- Słyszałam o twoich zdolnościach. Jestem ciekawa czy twoja krew...- zaczęła.
- Obawiam się pani, że w ten sposób to nie działa. Nie mam wpływu na tego typu sytuacje.- stwierdziłam.
Obeszłam wielkie łoże, stanęłam obok Loki'ego, który jak zauważyłam trzymał w dłoni berło Odyna. Pochyliłam się i chwyciłam Wszech Ojca za nadgarstek.
- Najzwyklejsza śpiączka.- odparłam po chwili.- Możliwe, że miał coś podobnego do zawału, ale wątpię, że to ją wywołało.- stwierdziłam.- Trzeba czekać i mieć nadzieję, że się obudzi.- dodałam.
Krzyki kruków co chwilę rozdzierały ciszę i ciężką atmosferę.
Spojrzałam przyjaznym wzrokiem na Friggę. Chcę ją w ten sposób nieco podnieść na duchu. Odwróciłam się i wyszłam, zostawiając ich tym samym samych.
Jedyne co mnie zastanawiało to to, czemu Loki uważał, że własna rodzina go nie kocha. Widzę to, widzę miłość Friggi względem niego. Oddała mu tron, ona sama. Może być to jej błąd, gdyż wiem czym to się skończy. Nawet gdybym nie znała przyszłości, mogłabym opisać dokładnie nadchodzący scenariusz, nawet gdybym go miała przepisać z dziennika.
Ale jeśli mu jakoś pomogę, popchnę w odpowiednim kierunku, to może coś z tego wyjdzie. Tylko czy wielki Loki będzie chciał słuchać zwykłej wiedźmy?
- Rayne!- ktoś próbował mnie dogonić. Słyszałam jak biegnie korytarzem.
Odwróciłam się.
CZYTASZ
Dzienniki Rayne Arwens cz. I
FanfictionRok 2012. Po ucieczce Loki'ego, Fury nie widzi innego wyjścia z sytuacji jak prosić o pomoc znajomą rodzinę czarodziei. Początkowo sceptycznie nastawiona kobieta zgodziła się pomóc schwytać groźnego najeźdźcę. Jej arogancja i naiwność uspiły jej czu...