Rozdział 73

67 5 0
                                    

Okrutne tortury, tajemniczy więzień…


Śmierć- znana mi aż za dobrze, a jednocześnie nie. Taki paradoks mojego życia, że nawet gdybym chciała nie mogę jej zaznać. W sumie, może to i lepiej.


Rayne Arwens


Atak Wanaheim’u całkowicie mnie zaskoczył. Jak dotąd sądziłam, że jest sprzymierzony z Asgardem. Tyle że po incydencie z Lilith wszystkie światy wyczuły zagrożenie, a sojusze zostały zerwane. Tylko czemu zaatakowali? Co takiego Asgard, bądź sam Odyn zrobił?

Kolejne pytania.

Zatrzymałam się na tarasie widząc jak w powietrzu rozgrywa się walka. Setki statków ostrzeliwało miasto niszcząc całą infrastrukturę.

   - Pani, kazano mi panią odprowadzić w bezpieczne miejsce.- podbiegł jeden z pałacowych strażników.

   - Tu nie ma bezpiecznego miejsca. Sama sobie poradzę.- odparłam chwytając pewniej katanę.- Loki leć im pomóc. Ja muszę odszukać rodzinę.- powiedziałam i zaczęłam biec głównym korytarzem.

Nagle schowałam się za jedną z kolumn na krużganku unikając serii strzałów jednego z wrogich statków. W dłoni wyczarowałam kulę ognia i rzuciłam w jego stronę.

Szybki unik i pudło, cholera. Wyszłam zza kolumny.

Dostrzegłam w środku mężczyznę śmiejącego się szyderczo w moją stronę. Stanęłam jak wryta gdy ogromna maszyna odwraca i zaczyna mierzyć w moją stronę. W tym momencie zapomniałam co mam zrobić, straciłam panowanie nad własnym ciałem i właśnie w tym momencie poczułam jak lecę w bok, a czyjeś ciało przygniata mnie swoim ciężarem. W miejscu, w którym stałam znowu rozległy się strzały.

   - Na głowę upadłaś?- otrząsnęłam się i zobaczyłam nad sobą Loki’ego.

   - Kazałam ci im pomóc.- warknęłam próbując się podnieść.

   - Jak widać tobie też jest potrzebna.- odparował podając mi rękę.

   - Obejdzie się.- wstałam bez jego pomocy.

   - Są w sali tronowej, wdarli się do pałacu.- wymamrotał zadyszany strażnik.

   - Biegiem.- powiedziałam i zaczęłam biec w stronę sali tronowej, słysząc kroki moich towarzyszy za sobą.

W głowie miałam już najgorsze myśli. Gdzie była moja rodzina?

   - Rayne.- poczułam jak Loki łapie mnie za przegub.- To nie ma sensu. Uciekajmy z pałacu póki jeszcze możemy.- ledwo łapał oddech.

   - Nie będę uciekać jak ty całe swoje życie.- odparłam.

   - A ja nie uwierzę w bezcelowy atak Wanaheim’u zaraz po twoim przebudzeniu. Poradzą sobie.- zapewniał mnie.

   - Ty nie zrozumiesz tego poświęcenia. Dla kogoś kogo kochasz.- wyrwałam swoją dłoń i skierowałam się w stronę sali tronowej.

Dzienniki Rayne Arwens cz. I Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz