Rozdział 79

73 5 0
                                    

Magia ognia


Każdy z nas jest inny, ma swoje „ja”. Każdy posiada też szczególne cechy charakteru, które widać na pierwszy rzut oka. Jeden ma ognisty temperament, ktoś inny znowu jest wrażliwy. Niektórzy są pewni siebie, a inni cisi i skromni. Nie miałoby to żadnego znaczenia gdyby nie fakt, że każda z tych cech opisuje żywioł, przypisany nam od urodzenia. Ja jestem wybuchowa i gwałtowna, pewna siebie i swojej siły. Do tego jestem nieokiełznana, jak ogień. Jest to mój żywioł przewodni, choć wszyscy mamy możliwość okiełznania wszystkich czterech. Dzięki temu uświadamiamy sobie, że tak naprawdę posiadamy każdą z cech, jednak te najbardziej widoczne opisują naszą magię wewnętrzną. To jest nasza naturalna moc, pochodząca z naszego wnętrza, czysta magia. Bez różdżek i innych przedmiotów, które tak naprawdę niszczą nasz potencjał. Magię mamy w sobie.

Niemniej jednak, każdego można nauczyć władania żywiołami.  No oczywiście prócz ludzi. Tyle ich omija…


Rayne Arwens


Francuska była skąpana była w czerwonym blasku zachodzącego słońca. Stałam wciąż w ogromnym pomieszczeniu, które było połączeniem kuchni, salonu i jadalni. Cały wystrój wnętrza był w kolorach ciepłego beżu i bieli, a przez okazałe okna do środka wpadało dużo światła z zewnątrz.

Wszystko zdawało się tworzyć swoistą harmonię, wypełniając pomieszczenie spokojem i ciepłem. Nawet mimo nowoczesnego umeblowania dom wydawał się przytulny.

Loki niepotrzebnie zasiał we mnie wątpliwość co do wymiaru, w którym się znaleźliśmy. Trafiliśmy tam gdzie trafić mieliśmy… do domu mojej siostry. Obawiałam się jednak, że Jake prędzej czy później nas odnajdzie i będziemy musieli zniknąć. Wszystko się wali. Myślałam, że po pokonaniu Lilith zaznam choć trochę spokoju. Tak przynajmniej z 200 lat.

Wlepiłam swój wzrok w podłogę i poczułam jak na moich ramionach pojawia się gęsia skórka. Gdy tylko powiedziałam Monic o śmierci jej matki, ja tak i ona zesztywniałam. To co wydarzyło się w Asgardzie… to dla nas obu za wiele. Widziałam narastający w niej smutek i wściekłość, a po chwili spojrzała na mnie, odwróciła się i pobiegła do pokoju na piętrze należącym do Marii.

Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam w stronę Loki’ego. Podszedł do mnie i już podnosił rękę by mnie objąć, lecz widząc mój wzrok, natychmiast ją opuścił.

   - Dajmy jej trochę czasu.- zaczęłam zmęczonym głosem.- Powinna zostać sama, przynajmniej teraz.- dodałam.

   - Rayne, my nie mamy czasu.- odparł z niepokojem.

   - Jesteśmy tu bezpieczni, przynajmniej na razie. Zanim Jake odkryje, w którym miejscu jesteśmy, już dawno nas tu nie będzie.- uspokoiłam go.

   - Przecież zna to miejsce. Jest twoim bratem.- wciąż nie był do końca przekonany. Wciąż mi nie ufa, jak ja jemu…

   - On nie jest moim bratem!- wybuchłam.- To kreatura z innego wymiaru.- dodałam starając się uspokoić ton.

Odwróciłam wzrok i wyminęłam go.

   - Rayne…- złapał mnie za rękę.

   - Uwolniłam cię i ci pomogłam, ale to niczego nie zmienia.- zapobiegłam temu co chciał zrobić.- Za późno Loki… o kilka kłamstw za późno.- dodałam smutno i wyszłam z rezydencji.

Dzienniki Rayne Arwens cz. I Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz