Rozdział 58

102 7 0
                                    

Tovarishch Dimitri


A więc Fury aktywował Avengers… Nie przypuszczałam, że staniemy po przeciwnych stronach, ale jeśli tak, przyda nam się broń… Dużo broni…


Rayne Arwens


Nie mogliśmy podróżować zwykłą komunikacją, to było pewne. Zwłaszcza, że nie mogliśmy znaleźć jakiegoś porządnego garnituru dla Thor’a. A Loki… cóż jak to Loki skorzystał ze swoich sztuczek. Tylko pozostał nasz środek transportu. Portal odpada, tak znaleźli Reggia Bianco… Zbyt wiele energii.

Siedząc w moim pokoju pakowałam najprzydatniejsze rzeczy do plecaka, a obok leżało grube futro.

   - Wybierasz się gdzieś?- zapytał nagle męski głos.

   - Owszem.- odparłam sucho wrzucając długi łańcuszek na którym kołysało się godło Lacertae. Smok z rozpiętymi skrzydłami, którego ogon był zawiązany w potrójny węzeł.

   - Przecież mamy jechać dopiero wtedy, gdy załatwimy jakiś transport.- zauważył nieco zmieszany Loki.

   - Tak to prawda, ale Marii była wczoraj, ja muszę dzisiaj, jutro wyrusza Jake.- odpowiedziałam tajemniczo.- Jeśli tak cię ciekawość zżera możesz iść oczywiście ze mną.- powiedziałam niby od niechcenia.

   - Iść gdzie?- zapytał z irytacją w głosie. Przez te parę dni zauważyłam jak bardzo nie lubi gdy ktoś coś przed nim ukrywa.

   - Idziesz czy nie?- zapytałam po raz ostatni otulając się szczelnie płaszczem.

Chwila ciszy. Zastanawiał się. A skąd wiedziałam? Jego twarz nie wyrażała nic, jedynie patrzył się w pustkę.- Nie mamy całego dnia.- warknęłam chcąc go popędzić.

   - Zgoda.- odpowiedział oburzony.

   - Znakomicie.- ucieszyłam się.- Nie muszę iść do Smoczych Jaskiń sama.- dodałam i z uśmiechem na ustach zeszłam na dół.

   - Rayne widziałam pięknego Czarnopiórego Smoka Asyryjskiego.- powiedziała Marii niosąc ogromne siodło przez ramię do czyszczenia.

   - A jakieś ogniste były?- zapytałam.

   - Nie, za to w tym roku jest strasznie dużo wodnych. Ale takie raczej nie są nam potrzebne.- odpowiedziała spokojnie.

Wyszliśmy w trójkę, a ja cały czas dopytywałam się jakie smoki można jeszcze znaleźć w jaskini. W końcu Marii skręciła w lewo a my skierowaliśmy się do ogromnej lecz niegłębokiej jaskini znajdującej się na prawo od rezydencji. Przy ścianie były wyżłobione schody, z których zbiegał Jake.

   - Sanie gotowe.- uśmiechnął się zdyszany.- A on co?- zapytał zdziwiony widząc Loki’ego.

   - Biorę go ze sobą.- powiedziałam spokojnym tonem.

   - Wiesz, że może zginąć.- miał ostrzegawczy ton.

   - Jeśli będzie siedział cicho i nie będzie się wychylał może wróci ze mną.- stwierdziłam puszczając mu perskie oko.

Dzienniki Rayne Arwens cz. I Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz