Rozdział 43

93 6 0
                                    

Prawda

Tym razem prawda o moim pochodzeniu została lepiej przyjęta niż we śnie. Czyżbym była na dobrej drodze?

Rayne Arwens

Stałam w osłupieniu starając się opanować trzęsące się jak galaretka ręce. Czekałam na ostateczny cios.

Już za chwilę...

Brzęk metalu, ale nie był to odgłos ciskania światłem, lecz kroki, cofające się kroki.

Otworzyłam mocno zaciśnięte powieki i spojrzałam do tyłu.

Metalowy stwór cofnął się zza kolczaste kraty, które zdawały się go więzić. Szybko odwróciłam się w stronę schodów, gdzie stali Odyn, Thor i Loki, a za nimi Sif, Hogun, Fandral i Volstagg. Nie wierzyłam własnym oczom. Cała trójka podeszła do mnie, Thor srogo spoglądał na ciała Jotunów, a Loki lustrował wszystko ze zdziwieniem.

   - Czy ktoś ma jeszcze zginąć zanim mi uwierzysz?- zapytałam roztrzęsionym głosem Odyna.- Ja chcę tylko uratować rodzinę.- dodałam.

   - Wybacz moje dziecko, że ci nie wierzyłem.- w jego głosie słyszalna była skrucha.- Najważniejsze, że Destroyer się sprawdził.- dodał.- Szkatuła jest bezpieczna.

   - Sprawdził się?- zapytałam z drwiną.- Tylko poniósłbyś straty w ludziach.- nie umiałam wciąż uspokoić głosu.

   - Jak oni w ogóle się tu dostali?- zapytał srogo Thor.- Zapłacą za to.- dodał.

   - Już zapłacili, życiem.- odparł cicho Odyn, będąc wciąż w szoku po tym, że jednak miałam rację i wizja była prawdziwa.

   - Pozwól mi ruszyć z wojskiem na Jotunheim.- wściekłość rozpierała go.

   - Zawarłem z Laufey'em pakt, nie mogę go zerwać.- odpowiedział spokojnym tonem.

   - Właśnie go pogwałcili.- chciał dopiąć swego za wszelką cenę, a ja muszę go powstrzymać.- Jako Król Asgardu...- zaczął.

   - Nie jesteś nim.- przerwał mu Odyn karcącym głosem.- Jeszcze nie.- dodał.- Posprzątajcie tu i zapewnijcie naszemu gościu godne warunki.- rozkazał.

Wyszedł szybkim krokiem z zbrojowni, a ja zmierzyłam wzrokiem braci, po czym wyszłam dumnym krokiem za Odynem.


***


Szłam korytarzem wracając z nowo zajętego pokoju, ku mojemu zdziwieniu, tego samego co we śnie. Spojrzałam na jadalnię, gdzie Thor przewrócił w przypływie wściekłości dwóch służących.

   - I tak postępuje przyszły król... wściekłością i beznamiętnością?- zapytałam pomagając wstać dwóm kobietom.- Tak przyszły król dba o poddanych?- spojrzałam na niego, a ten przewrócił stół z zastawą i daniami przygotowanymi na wieczorną ucztę, która jednocześnie miała być przyjęciem z okazji nowego władcy.- Zachowujesz się jak dzieciak, któremu zabrano lizaka. Który myśli, że jak tupnie nogą to coś to zdziała. Dojrzej w końcu i nie zachowuj się jak rozpuszczony bachor.- pouczyłam go.- Wojownik z ciebie dobry, ale król żaden.- dodałam.

Dzienniki Rayne Arwens cz. I Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz