Vanessa POV
Został tydzień do porodu. Leżę w tym samym szpitalu co Mike z czego jestem zadowolona. Przeglądałam instagrama na telefonie. Co trzecie zdjęcie widziałam uśmiechnięte pary, albo jakieś małe dziecko trzymane przez rodzica. Zabawne, że nigdy nie miałam takiej sytuacji. A teraz? Widzę szczęśliwe pary jak brakuje mi chłopka. Widzę szczęśliwych rodziców z dziećmi jak oczekuję na dziecko, ale bez Mike'a. Odłożyłam telefon na szafkę obok. Nie miałam co robić. Nie miałam ochoty grać w gry na telefonie, nie miałam chęci rozmawiać z nikim. Lacy został pod opieką tego samego mężczyzny ,który wcześniej się zajmował szczeniakiem. Jest on wspaniałym psiakiem. Szybko się uczy i już wie, że nie wolno rozrywać poduszek! To jest na prawdę wielki sukces.
Nagle poczułam silny skurcz w podbrzuszu. Pojawiały się one coraz częściej. Pogładziłam swoją dłoń brzuch i oparłam się wygodniej o poduszkę. Po chwili poczułam kolejny, jeszcze mocniejszy skurcz. Zacisnęłam usta i zamknęłam oczy
-No już mała, nie kop tak...
Kolejny skurcz i kolejna fala bólu. Nacisnęłam na guzik znajdujący się obok łóżka. Po paru minutach weszła do mnie lekarka
-Coś się dzieje?
-Mam coraz częściej skurcze...
-Wie Pani co ile się mniej więcej powtarzają?
-Co jakieś dwie, trzy min...
-Co się stało?
Zamarłam w miejscu. Nie, nie ,nie!
-O-odeszły m-mi wo-od-dy
Doktorka spojrzała na mnie, otworzyła drzwi od sali i krzyknęła prawie na cały budynek!
-Ellie! Melanie! Przygotujcie salę porodową i z wózkiem natychmiast do mnie!
-J-ja rodzę?
-Tak
Lekarka uśmiechnęła się i podeszłą do mnie
-Musisz teraz wstać. Rób to jak najwolniej i jak najostrożniej
Starałam się wykonać jej polecenie, ale było to trudniejsze niż myślałam. Przeszkadzał mi przy tym brzuch i skurcze oraz świadomość, że ja rodzę!
-Dobrze, pomału...
Do sali weszła jakaś niska blondynka
-Sala gotowa, tu jest wózek
-Pomóż mi ją przenieść na wózek.
Kobiety złapały mnie pod ramiona i pomogły usiąść na wózku
-Zawołaj Matthew'a!
Jechałyśmy na salę porodową. Skurcze były coraz mocniejsze.
* Dwie godziny później*
Usłyszałam głośny płacz dziecka. Wyczerpana opadłam na poduszkę
-Idźcie ubrać małą, wszystko dobrze
-Tak...
-Wie już Pani jakie będzie nosić imię córka?
-Judy...nie Amelka
Tak jak chciał Michael
-Amelka? Śliczne imię.
Do sali weszła ta sama blondynka z różowym zawiniątkiem na rękach
-Pani córeczka
Uśmiechnęła się do mnie i podała mi małą. Ostrożnie wzięłam ją do rąk i przytuliłam do piersi
-Moja córeczka...moja Amelka
Pocałowałam dziecko w główkę. Mała otworzyła swoje oczka. W moich oczach pojawiły się łzy szczęścia. Była prześliczna. Miała ciemne włoski i niebieskie oczka Mike'a. Amelka już teraz była bardzo podobna do swojego taty, a co dopiero jak trochę podrośnie? Będzie to czysta kopia tatusia. Miała jedynie moje ciemne włosy i nos.
-Weźmiemy Amelkę, a Pani niech się zdrzemnie dobrze?
Pokiwałam głową i oddałam dziewczynkę ,wcześniej całując ją w policzek. Oparłam się wygodnie o poduszkę i zamknęłam oczy.
Przez rolety przebijały się promienie słoneczne. Otworzyłam oczy. Dookoła stały misie ,lalki, wózki dla lalek. Po podłodze były porozrzucane ubranka dla dziecka. Pod ścianą stało małe łóżeczko. Wyszłam z pokoju, a tym samym wchodząc do kuchni. Stanęłam jak wryta widząc przedstawioną scenę. Obok stołu na podłodze leżał Mike. Dookoła niego była krew. Nagle pojawił się Styles ,trzymając Amelkę na rękach
-No to co? Chyba wszystko się wyjaśniło?
-Co Ty zrobiłeś!!
-Ja? On sam się oto prosił. Ale dziecko wyszło Wam niezłe.
Patrzyłam się na niego jak zahipnotyzowana. Nagle zaczął podrzucać Amelkę do góry
-Zrobisz jej krzywdę!
-A czy to moje dziecko? Mam je gdzieś
-Oddaj mi ją!
-A to dlaczego? Czy nie możemy się pobawić?
Amelka zaczęła się śmiać i przytulać do Harrego
-Kochanie wróciłam!
Do kuchni weszła Natasha?!
-Natasha? Co Ty tu robisz?
-Jestem w swoim domu
-Co?!
-Oh no razem z Harrym mieszkamy w tym domu! Jesteśmy narzeczeństwem
-Przecież Ty nie żyjesz!
-To kim jestem duchem? Coś Ci się pokręciło! Co to za dziecko?
-Moja córka
-Ona nie jest Twoja. A teraz wyjdź
-CO?! Oddajecie moje dziecko!
Gwałtownie podniosłam oczy. Rozejrzałam się dookoła. Dalej byłam w szpitalu. To tylko sen...ale jaki głupi! Najpierw widzę nieżywego Mike'a, potem wchodzi Natasha ,która nie żyje...zabiera mi dziecko, co to było! Nigdy więcej takich snów. Odwróciłam się na drugi bok. Wzięłam kilka głębokich wdechów i wstałam z łóżka. Wyszłam na korytarz i akurat zobaczyłam Panią doktor, która się mną zajmowała
-Przepraszam?
-Tak? O to Pani
-Ymm gdzie jest Amelka?
-Zaraz Ellie przyniesie córkę
-A kiedy będziemy mogły wyjść?
-Za dwa dni
-Dziękuję
Wróciłam do swojej sali. Miała szare ściany i białe płytki. Na oknach stały doniczki z kwiatami. Zasłaniały je białe zasłony. Usiadłam na łóżku i czekałam na moją Amelkę
Drzwi się otworzyły i weszła nie blondynka, a ta sama lekarka z Amelką
-Mam dla Pani chyba najwspanialszą informację
-Z Amelką wszystko dobrze?
-Tak, ale mam coś jeszcze
-Co takiego?
-Pani partner, Michael wybudził się
==============================================================================================================================
![](https://img.wattpad.com/cover/130546749-288-k487261.jpg)
CZYTASZ
Zamieszkać z wrogiem| ZAKOŃCZONE|
Teen FictionPrawdziwa miłość nie jest łatwa, ale trzeba o nią walczyć, bo raz znalezionej nie da się zastąpić