SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy - rozdział 36

3.1K 258 416
                                    

Próbowałam znaleźć w necie zdjęcie Kuramka, ale niestety na takie nie trafiła, a rysować nie umiem. Tak czy inaczej jest podobny do małego Kuramy z anime:)

*

Naruto siedział przy stole i patrzył na słoneczniki. Były takie ładne, mógłby się w nie wgapiać godzinami, jak wczoraj. Może sam powinien posadzić w ogrodzie takie? Nie był dobrym ogrodnikiem, ale Ino na pewno by pomogła.

Dzisiaj został w domu sam, bo Sasuke miał się spotkać z Karin i Suigetsu, którzy mieli lada moment przybyć do wioski. Początkowo Sasuke upierał się, żeby poszedł z nim, ale miał dość jego kontroli i się zbuntował. Tak, wiedział, o co chodzi, ale on był niepotrzebnie zazdrosny. Jeszcze trochę i zawinąłby go w folię bąbelkową, a potem dla pewności przywiązał do stołu, żeby nigdzie sam się nie ruszał.

Myśląc o tym, że będzie musiał podejść do kwiaciarni Ino po te nasiona, wziął kubek z kawą i wyszedł na werandę. Jak zwykle położył się na deskach i przymknął oczy. Była bardzo ładna pogoda, dlatego taka drzemka na świeżym powietrzu była czymś, co naprawdę uwielbiał. Kuramek chyba też, bo spał zwinięty w kłębek obok szklanych drzwi.

On sam też lekko już przysypiał. Myślał o słonecznikach. O całym polu słoneczników. Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślał i nie zasiali ich w ogrodzie? I dlaczego ktoś im je dał. Może to była sugestia, żeby je posadzili? Jak kiedyś zginie lub umrze, oczywiście po tym, jak zostanie Hokage, innej opcji nie brał pod uwagę, to chciałby, żeby ludzie na jego pogrzeb przynieśli słoneczniki.

Mruknął cicho, gdy poczuł łaskotanie na twarzy. Myślał, że to jakiś płatek lub liść, ale po chwili to uczucie znów się pojawiło.

Otworzył oczy i zobaczył... słonecznik. To był sen czy jawa? A może...

– Umarłem? – wymamrotał sam do siebie, nadal nie do końca kontaktując z rzeczywistością. – Jak tak, to śmierć wcale nie jest taka zła – uśmiechnął się błogo, bo słońce przyjemnie grzało.

– Nie, głuptasie – usłyszał głos i momentalnie się podniósł.

To był Hideaki. Siedział przy nim i trzymał w ręce słonecznik. Naruto powoli, bo powoli, ale zaczął się czegoś domyślać.

– To ty zostawiłeś pod drzwiami te kwiaty? – zapytał. – Dlaczego nie napisałeś, że są od ciebie? Cały dzień się nad tym zastanawiałem. W Konoha słoneczniki chyba nie kwitną o tej porze roku, więc musiały być drogie i w ogóle.

– Gdybym przyczepił bilecik, Sasuke na pewno by je wyrzucił. – Hideaki uśmiechnął się trochę smutno. – Masz, ten tez jest dla ciebie. Zostawiłem jednego, żeby dać ci go osobiście.

– Dlaczego dajesz mi kwiaty? – zapytał zdezorientowany Naruto, ale wziął słonecznik.

– Wcześniej o tym nie pomyślałem, ale jakaś dziewczynka na ulicy powiedziała, że wręczenie komuś słonecznika jest równoznaczne z deklaracją, że się kogoś lubi.

Naruto już otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale Hideaki położył mu na nich palec, sugerując, żeby zamilkł.

– Wiem, o co chcesz mnie zapytać. Widziałem to już w Siedzibie Głównej, widziałem też podczas naszych „przypadkowych" spotkań. Wiem, że to mogło dziwnie wyglądać, ale musiałem znaleźć moment, żeby z tobą porozmawiać sam na sam.

Hideaki westchnął i przymknął oczy.

– Rozstaliśmy się z Sakurą. Po tamtym, co się między nami wydarzyło, nie mogłem zapomnieć. Starałem się, ale nie mogłem.

SasuNaru Hiden - Kroniki KonohyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz