SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy - rozdział 92

2.8K 200 297
                                    


Shikamaru nie był niczego pewien, wchodząc przez drzwi domu, do którego Sasuke w końcu łaskawie go wpuścił. Jeżeli Naruto tu nie było, to znaczy, że go nie posłuchał i poszedł do Hideakiego. Czy Sasuke o tym wiedział? Raczej nie, bo nie byłby jedynie wkurzony tylko wściekły i już dawno zrobiłby coś niezbyt mądrego, jak na przykład znów użył jednej ze swoich niezbyt przyjaznych dla innych osób technik. Zastanowił się. Musiał to jakoś mądrze rozegrać. Tylko jak?

– Wiesz, gdzie jest Naruto? – zapytał w końcu coraz bardziej poirytowany Sasuke. – Skąd niby miał nie wrócić? Wysłaliście go na jakąś misję? W takim momencie? Zgłupieliście do reszty?

– Nie, nigdzie go nie wysłaliśmy – powiedział Shikamaru. – Prawie wszystkie misje zostały wstrzymane w związku z ostatnimi wydarzeniami. Po prostu...

Shikamaru usiadł przy stole i złożył ręce w piramidkę. Sasuke nie był tak uprzejmy, żeby zaproponować mu kawę czy herbatę, ale nie dbał o to. Zastanawiał się, jak ubrać w słowa to co chciał, nie, nie co chciał, ale co musiał powiedzieć. Naprawdę, znając Sasuke. to mogłoby się skończyć źle. Przy czym „źle" było w tym przypadku bardzo łagodnym określeniem.

– To co niby ma znaczyć ten durny list?

Sasuke wyjął z kieszeni, rozprostował i rzucił na stół kartkę z bazgrołami Naruto.

Nie ma drogi na skróty. Czasami trzeba coś poświęcić, żeby kogoś uratować. Kocham cię, ale nie mogę złamać obietnicy danej komuś innemu. Dbaj o Kuramka.

Naruto.

– Co on znowu chce poświęcić i kogo znów ratować? Co tu się do cholery dzieje?

– Właściwie to nie „chce poświęcić" i „chce ratować", tylko już poświęcił i w zasadzie uratował. Konkretnie to ciebie – powiedział w końcu Shikamaru. – To, co omal nie wysłało cię na tamten świat, było jedną z najsilniejszych trucizn, które kiedykolwiek powstały. Tylko jedna osoba mogła zrobić w tak szybkim czasie antidotum, czyli jak pewnie się domyślasz...

– Jej twórca – dokończył za niego grobowym głosem Sasuke. Obietnicy danej komuś innemu... – To on ją stworzył, tak? – zapytał, akcentując słowo „on".

Shikamaru kiwnął głową. Nie musiał pytać, o kim mowa, dobrze wiedział, że Sasuke szybko połączył fakty i wyciągnął właściwe wnioski. To Hideaki był geniuszem w tej dziedzinie i w dodatku był zakochany w Naruto.

Sasuke zacisnął ręce na blacie stołu. Nie miał pojęcia, bo Naruto ani nikt inny słowem nie wspomniał o tym, że to właśnie Hideaki był twórcą trucizny. Zresztą on sam też nie wypytywał za dużo, chciał jak najszybciej wrócić do domu. Oczywiście miał świadomość, że to był kolejny zamach na jego życie, ale o tym zamierzał porozmawiać dzisiaj z Kakashim i ustalić, co dalej. Tym bardziej, że przypadkową ofiarą mógł przecież paść Naruto, który co prawda nie przepadał za pomidorami, ale był wiecznie głodny i gdyby nie znalazł niczego innego w lodówce, pewnie nie pogardziłby nimi.

Co to wszystko miało znaczyć? Ten list, to, że Naruto tak po prostu zniknął i, co było już bardzo dziwne, ukrywał swoją chakrę jak zawsze wtedy, gdy nie chciał, żeby można było go znaleźć. Co on obiecał Hideakiemu w zamian za...

– Kurwa, zabiję go – syknął, bo odpowiedź nasunęła się błyskawicznie. – Żeby żądać czegoś takiego to trzeba być już naprawdę popapranym.

Wściekły do granic możliwości odsunął się od stołu i ruszył w stronę drzwi. Tym razem naprawdę ta cholerna przybłęda z Suny nie przeżyje spotkania z nim.

SasuNaru Hiden - Kroniki KonohyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz