SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy - rozdział 64

2.6K 200 278
                                    

Króciutka ankieta na wstęp.

Sasuke chce mieć dziecko dla odbudowy klanu nawet metodą Tsunade. Czy Naruto też by chciał? On nie musi odbudowywać klanu, chyba że klan Namikaze. 

To tylko pytanie o opinie, nie przesądzi o niczym.: Tak/Nie.

*

Hideaki, gdy wyszedł ze szpitala, czuł jeszcze większą pustkę niż wtedy, gdy opuszczał to miejsce z częściową utratą pamięci. Tylko że wtedy był z nim Naruto, jedyna osoba, której wówczas ufał, a teraz został sam.

Wiedział, gdzie mieszka, znał Konohę, w końcu jakiś czas w niej mieszkał, ale mimo wszystko było to przytłaczające. Przez chwilę, jeszcze w sali szpitalnej, miał nadzieję, że Naruto mimo wszystko się zjawi, ale nie przyszedł. Pewnie Sasuke o wszystkim się dowiedział i kategorycznie się sprzeciwił.

Wszedł do swojego tymczasowego mieszkania, a raczej ciemnej klitki i rzucił torbę na łóżko. Temari i Shikamaru co prawda zaproponowali, żeby zatrzymał się na jakiś czas u nich, w końcu mieli duży, przestronny dom, ale odmówił. Nie chciał im robić kłopotu, poza tym potrzebował trochę czasu, żeby pomyśleć o wszystkim w samotności. Choć jednego był pewien, będzie musiał wynająć coś innego, bo ten pokój powodował raczej depresję. Wtedy, gdy tu przybył, nie zastanawiał się nad tym, adrenalina i euforia, że znów zobaczy Naruto sprawiała, że było to mało istotne. Teraz, kiedy już wiedział, że on go nie kocha, wszystko nabrało jeszcze bardziej szarych kolorów niż ta klitka.

Wziął prysznic, przebrał się i wyszedł z mieszkania. Wolał iść do laboratorium i zająć się pracą, żeby nie myśleć o tym wszystkim.

Na miejscu zastał wszystko tak, jak to zostawił. No poza jednym. Czekał tam już na niego asystent. Młody chłopak, ubrany w przepisowo zapięty fartuch, rękawiczki maskę, ściągniętą na szyję i gogle ochronne, założone póki co na czoło. Na blacie stały już przygotowane czyste kolby i fiolki, poukładane tak, żeby wszystko było pod ręką. Wydawał się być spokojny i bardzo poukładany.

Niby asystent idealny, ale... No właśnie, „ale". On był zupełnym przeciwieństwem Naruto, który nigdy nie zapinał fartucha, zapominał o rękawiczkach i goglach, a na stole zazwyczaj miał bałagan i ciągle czegoś szukał. Motał się po całym laboratorium, żeby w końcu cieszyć się jak głupek, że rozpoznał, który z krzaczków to rozmaryn. Poza tym jeszcze w tym najmniej odpowiednim momencie ściągnął maskę i zatruł się oparami...

– Hideaki–sensei. – Chłopak wyrwał go z tych rozmyślań. – Nie przedstawiłem się. Jestem Akio Eagami i bardzo chciałbym być pana uczniem. – Ukłonił się. – Zapoznałem się już z wszystkimi pana notatkami i uważam...

– Dobra, wystarczy – Hideaki przerwał mu.

Wziął do ręki jego teczkę. Akio Eagami, najlepszy uczeń na swoim roku, jego specjalnością są trucizny i antidota. Pierwsze stworzył już w wieku dziesięciu lat. Laureat wielu nagród młodych talentów. Pilny, zdyscyplinowany, ambitny. Z niebywałą precyzją potrafi odtworzyć...

Hideaki zamknął akta. Odtworzyć. Żeby jeszcze potrafił stworzyć coś własnego. Już patrząc na niego i czytając akta, wiedział, że ta ich współpraca będzie marna. Nie potrzebował tu robota, ale kogoś kreatywnego, kogoś jak... Dobra, nieważne, trzeba było zająć się pracą.

Akio chodził po laboratorium i z zachwytem przyglądał się preparatom. Niektóre z nich stały w szczelne zamkniętej gablocie, inne były dopiero w trakcie przygotowania. Kilku z nich nigdy nie widział na oczy.

– A to co? – zapytał, ściągając z jednej z półek małą kolbę. – Trucizna na chwasty – przeczytał opis na nalepce.

– Co? – Hideaki błyskawicznie się odwrócił.

SasuNaru Hiden - Kroniki KonohyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz