Naruto, gdy rano obudził się w ramionach Sasuke, przez chwilę czuł się naprawdę szczęśliwy. Ten drań żył, miał się dobrze, a nawet bardzo dobrze, czego popis dał wczoraj wieczorem i był przy nim. Niestety, ta chwila szczęścia minęła, gdy uświadomił sobie, co obiecał Hideakiemu i co będzie musiał zrobić za chwilę.
Tak, za chwilę, krótką chwilę, bo nie mógł czekać, aż Sasuke się obudzi. Gdyby powiedział mu wszystko, ten jakoś zatrzymałby go w domu, nawet siłą. A on musiał przecież dotrzymać obietnicy, skoro Hideaki dotrzymał swojej. Uratował Sasuke, a Naruto od zawsze powtarzał, że nigdy nie rzuca słów na wiatr, że to jego droga ninja.
Ubrał się po cichu, wziął kilka najpotrzebniejszych rzeczy i znów podszedł do łóżka. Ryzykował, że obudzi Sasuke, ale musiał to zrobić. Na szczęście ten mocno spał, najwyraźniej zmęczony po całej nocy. Ogarnął mu włosy z policzka i pocałował w usta.
– Przepraszam – wyszeptał i odsunął się.
A potem wyszedł, zamykając za sobą cicho drzwi.
*
To była szósta rano, Konoha dopiero budziła się do życia. Gdzieniegdzie widział już ludzi otwierających stragany, na których rozkładali swoje towary. Pieczywo, owoce, warzywa... Widząc pomidory znów przypomniało mu się wszystko od nowa. To, jak Sasuke został otruty, to, jak on sam błagał uwięzionego Hideakiego o pomoc, to, jak ten patrzył na nich przez szybę w szpitalu. Fakt, nie było drogi na skróty, co zawsze każdemu mówił, ale nie sądził, że jego stanie się aż tak wyboista.
– Naruto? A ty co, spać nie możesz? – usłyszał głos i odwrócił głowę od straganów.
Naprzeciwko niego stał Shikamaru i szeroko ziewał. No tak, on jako doradca Hokage musiał wstawiać wcześnie, zwłaszcza, gdy były jakieś ważne sprawy do załatwienia. A tych ostatnio mieli chyba aż nadto.
– Nie, wiesz, ja... – Naruto sam nie wiedział co powiedzieć. – Muszę odwiedzić przyjaciela – mruknął w końcu.
– Przyjaciela? – Shikamaru nagle jakby oprzytomniał. – Ale chyba nie tego „przyjaciela"? – zapytał sugestywnie.
– Tego...
– Naruto, Sasuke dopiero co wyszedł ze szpitala, już się zdążyliście pokłócić? A nawet jeśli, to nie wydaje mi się, żeby rozwiązaniem tego problemu było odwiedzanie akurat Hideakiego – powiedział.
– To nie tak. – Naruto pokręcił głową. – Ja po prostu... No obiecałem Hideakiemu, że jeżeli zrobi to antidotum i uratuje Sasuke, to...
– To... Nie! Nie zrobiłeś tego, prawda?
Shikamaru nie musiał się nawet zastanawiać, żeby zrozumieć, o co chodzi. Odkąd Hideaki wrócił do Konohy, a Sasuke niemal wysłał go na tamten świat, wiedział, że nie odpuścił sobie Naruto. Ale serio?
– Nie mów, że obiecałeś, że zostawisz go dla niego – powiedział, mając jeszcze przez chwilę nadzieje, że się myli.
Niestety, mina Naruto uświadomiła mu, że jak zwykle wydedukował wszystko idealnie.
Cholera! Teraz mógł tylko pluć sobie w brodę, bo poniekąd sam się swego czasu przyczynił do rozwoju tej relacji. Ale skąd mógł wiedzieć, co z tego wyniknie? O ile miał genialny umysł, nie znał się kompletnie na „tych" sprawach. Eh, nie powinien w tym temacie w żadnym wypadku nikomu więcej doradzać. To już nawet Sai i te jego poradniki nie wyrządziły aż takich szkód. Co miał teraz zrobić?
– Słuchaj, ja w tym momencie naprawdę musze iść – powiedział, bo nie dość, że sprawa z trucizną i faktami, które dopiero co wyszły na jaw, była najpilniejsza i wymagała jego obecności, to jeszcze za dwa dni miała ruszyć kolej między Konohą a Suną, więc wszystko trzeba było dopracować na ostatni guzik. – Ale proszę cię, wracaj do domu. Jak tylko będę miał chwilę, pogadamy i coś wymyślimy. Dobrze?
CZYTASZ
SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy
FanfictionDruga część SasuNaru Hiden. Sasuke i Naruto od prawie dwóch lat są w oficjalnym związku. Jednak jak to bywa w związkach, wkrada się rutyna i pojawiają się problemy.