SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy - rozdział 80

2.9K 202 396
                                    

Odnośnie pytań niektórych osób, jak te jastrzębie znajdują osoby, do których adresowane są listy. Nie wiem, nie mam pojęcia. W anime tak było, więc nie będę się nad tym zastanawiać. Zresztą, z tego, co pamiętam, to nawet ten atramentowy ptak Saia znalazł Sasuke, gdy ten chodził po puszczy. O, i w HP sowy tez jakoś docierały go adresatów.

*

Po wizycie u Kakashiego, znów musieli wrócić do szpitala. Sasuke już wcześniej oddał do analizy to, czym karmił swojego jastrzębia oraz przysmaki, które ten dostawał w nagrodę. Tak, jak się spodziewał, znaleziono tam truciznę. Ktoś musiał włamać mu się do pokoju i czegoś dodać. Z innymi ptakami pocztowymi na pewno było im łatwiej, ponieważ w całym Kraju Ognia były miejsca, w których mogły się posilać w trakcie podróży, jednak jego jastrząb był tak nauczony, żeby jeść tylko to, co mu dawał lub co sam upolował, a przysmaki przyjmował jedynie od osób, które znał i którym dostarczał wiadomość.

Naruto, wykorzystując sytuację, gdy Sasuke był zajęty i rozmawiał z pracownikami laboratorium, postanowił przy okazji odwiedzić miejsce na drugim końcu korytarza.

Widział, że świeci się czerwona lampka, co odznaczało: „Nie wchodzić!", ale uznał, że tylko zerknie. Znał kod do drzwi więc bez problemu je otworzył. Pierwsze, co mu się rzuciło w oczy , to masa pary, oraz osoby ubrane od stóp do głów w stroje ochronne.

Po chwili, zanim zdążył wypowiedzieć choć jedno słowa, został brutalnie wypchnięty z pomieszczenia.

– Zwariowałeś? – krzyknął Hideaki, zdejmując gogle ochronne i maskę.

Naruto aż cofnął się o krok. To był pierwszy raz, gdy Hideaki tak na niego nawrzeszczał. Zwykle był spokojny, zrównoważony i nawet, jak coś zrobił nie tak, nie wkurzał się, ale tłumaczył na spokojnie.

– Mogłeś się otruć – powiedział już nieco bardziej opanowanym głosem. – Przecież mówiłem ci, że nie wolno wchodzić do laboratorium chemicznego, gdy jest zapalona czerwona lampka. Mówiłem?

– No tak... – Naruto poczuł się głupio, przecież słyszał to już nie raz i nie dwa. – Po prostu chciałem zajrzeć na chwilę, zobaczyć, co u ciebie.

– A co, stęskniłeś się? – Hideaki spojrzał na niego i nagle uśmiechnął się. Nie umiał być długo zły na Naruto. – Jak chcesz, możesz wpaść do mnie później, porobimy coś razem.

– Właściwie to... – Naruto sam nie wiedział, jak mu to powiedzieć. – Sasuke wrócił do domu i... no sam rozumiesz.

Hideaki spojrzał na niego i kiwnął głową, jednak widać była, że wyraz jego oczu zupełnie się zmienił.

– Tak, rozumiem – powiedział, dostrzegając w tym momencie na końcu korytarza sylwetkę, której miał nadzieję nie widzieć jeszcze przez kilka dni.

Sasuke Uchiha. Wredny, niemiły, niesympatyczny typ, który już samą swoją obecnością powodował jakiś taki chłód.

– Młotku, idziemy.

Sasuke podszedł i położył Naruto rękę na ramieniu, jakby chcąc zaznaczyć, że on jest jego i tylko jego, poza tym powiedział to takim tonem, że Hideaki miał ochotę dać mu w zęby.

Obaj przez chwilę stali bez słowa, mierząc się spojrzeniami. Jak dwaj rywale przed walką o wszystko. I choć ta walka została już przecież rozstrzygnięta, bo Naruto wybrał Sasuke i to z nim chciał być, to Hideaki ciągle jeszcze miał jakąś tam tląca się nadzieję, że może kiedyś zmieni zdanie.

– Draniu, co ty wyprawiasz? – Naruto odwrócił się w jego stronę.

Widział, jak na siebie zareagowali i nie chciał żadnej bójki czy czegoś znacznie gorszego, jednak nie zamierzał pozwalać, żeby ktokolwiek traktował go jak swoją własność. Nawet jeżeli ten ktoś, to jego chłopak, były i jednocześnie przyszły – jak dobrze pójdzie – narzeczony.

SasuNaru Hiden - Kroniki KonohyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz