Tak ładnie dzisiaj komentowaliście, że wrzucę Wam na dobranoc jeszcze jeden rozdział, choć krótki.
Co do treści. Wielu osobom może się to nie spodobać, ale takie rzeczy dzieją się w związkach – nawet tych najlepszych – dość często :)
*
Hideaki wyszedł na chwilę do małego składzika, a po chwili wrócił z dwoma fartuchami.
Kiedy obaj już się ubrali, postawił na stole dwie doniczki. Jedna z fioletowym kwiatem, druga z różowym.
– Który kwiat bardziej ci się podoba?
Naruto zastanowił się.
– Ten różowy jest ładny. Ma kolor jak włosy Sakury-chan – zaśmiał się i chciał dotknąć rośliny, ale Hideaki w ostatniej chwycił go za rękę.
– Nigdy więcej tego nie rób. To jest oleander. Fakt, może skusić swoim wyglądem, ale jest śmiertelnie trujący. Jeden listek może zabić.
– Czekaj, czyli wystarczy ten listek dodać komuś do jedzenia? – Naruto uniósł brwi.
– Teoretycznie tak. Choć nie zawsze. Dobra, ten drugi kwiat ma dwojakie zastosowanie. Zarazem leczy i truje. Kiedy zjadłbyś go na surowo, umrzesz w krótkich męczarniach. Ale substancja w nim zawarta służy także do tworzenia leków i antidotów.
– Ciekawe, czy Kurama poradziłby sobie z czymś takim – zastanowił się Naruto.
– Poczekaj – Hideaki, słysząc to, zmarszczył brwi i znów poszedł w stronę składzik. Tylko niczego nie dotykaj i nie jedz!
Kiedy wrócił, podał Naruto parę rękawiczek.
– Zakładaj. Saskura mi mówiła, że jesteś nieprzewidywalny, ale nie że aż tak. Jeszcze się tu zatrujesz, a wtedy przypuszczam, że ktoś otruje mnie – stwierdził.
– A ty? Nie potrzebujesz rękawiczek.
– Ja w przeciwieństwie do ciebie wiem, gdzie mam nie pchać łap.
Naruto spędził z Hideakim dwie godziny na nauce o roślinach. To ponoć była podstawa. Nigdy nie lubił się uczyć, ale jego słuchał z przyjemnością, bo potrafił przedstawiać wszystko w ciekawy sposób. Na przykład jak i w jaki sposób zabijano za pomocą takich roślin.
Ale najlepsze było, gdy w końcu przeszli do przygotowywania jednej z bardziej zaawansowanych trucizn. Tu już trzeba było połączyć ze sobą dwie mikstury, które mimo roślin, zawierały w sobie chemikalia. Hideaki początkowo w ogóle nie chciał się na to zgodzić, ale Naruto go ubłagał, bo ponoć miały być przy tym efekty specjalne w postaci czerwono–niebieskiej pary. A to, że mogły wyniknąć skutki uboczne? Ryzyko jest wpisane w zawód ninja.
– Dobra, weź obie kolby w ręce – zarządził Hideaki. – Musisz to robić bardzo ostrożnie, wlewać w tym samym tempie, żeby się odpowiednio wymieszały.
Stanął za nim i chwycił go za nadgarstki.
– Będę cię kontrolował – powiedział, nachylając się nad jego ramieniem, żeby na pewno dobrze słyszał polecenia. – Zaczynamy.
Początkowo szło bardzo dobrze. Hideaki kontrolował ruchy rąk Naruto. Jednak w pewnym momencie, kiedy tak stał mu za plecami i go trzymał, a poza tym ciągle mówił mu coś do ucha, dłonie Naruto zaczęły drżeć i nieco się spociły. Nie miał pojęcia skąd ta reakcja, ale stało się.
Kolba, na nieszczęście ta z niebieskim płynem, wyślizgnęła mu się i uderzyła o stół, tworząc wybuch. Nie na tyle niebezpieczny, żeby zrobić poważną krzywdę, ale na tyle mocny, żeby większość szklanych naczyń ze stołu roztrzaskało się i poleciało w różnych kierunkach.
CZYTASZ
SasuNaru Hiden - Kroniki Konohy
Fiksi PenggemarDruga część SasuNaru Hiden. Sasuke i Naruto od prawie dwóch lat są w oficjalnym związku. Jednak jak to bywa w związkach, wkrada się rutyna i pojawiają się problemy.