IV 50-Gorzej niż z Garem...

109 15 4
                                    

DAMIAN:
Następnego dnia obudziłem się znowu pierwszy.
W moich objęciach spala naga Raven. Spojrzałem na nią. Jest taka piękna.
I jest moją żoną. Uśmiechnąłem się do siebie na jej widok i odgarnąłem włosy z jej twarzy. Spała w najlepsze. Oddychała miarowo, a jej twarz wyrażała spokój. Rzadko kiedy czułem się tak szczęśliwy. Było parę wyjątków. Gdy Rae obudziła się ze śpiączki, gdy okazało się że jej dusza wróci do ciała, kiedy zgodziła się na małżeństwo, no i moment, kiedy wymieniliśmy się obrączkami.
Nic więcej nie jest mi potrzebne do szczęścia. Wystarczy ona.
Objąłem mocniej Azaratkę i zamknąłem oczy, wdychając jej zapach.
Po kilkunastu minut poczułem że się porusza. Rozchyliłem powieki, a jej ametystowe oczy wpatrywały się we mnie.
-Puścisz mnie?-Zapytała.
-A czemu..?
-Bo się przyssałeś jak pijawka.-Uśmiechnęła się lekko.
-Nie wiem. Poproś.
Pocałowała mnie.
-A teraz?
-Niech Ci będzie.-Rozluźniłem uścisk.
Wstała i ubrała się szybko, a ja bacznie ją obserwowałem.
-Wiesz, mi tam nie przeszkadza Twój negliż...
-Dobra, cwaniaku. Ja idę robić śniadanie, a Ty wstajesz..?
-A możesz mi przynieść śniadanie?
-I co jeszcze?-Zmarszczyła brwi.
-I siebie.-Uśmiechnąłem się prowokująco.
-Panie Wayne. Nie jesteśmy już w Wayne Manor, a Alfred raczej nie wpakuje się do limuzyny, by móc przynieść Ci śniadanie na srebrnej tacy.
-A może Pani Wayne wpełznie z powrotem do łóżka i spędzi poranek ze mną, a nie w kuchni..?
-W ostanich dniach zachowujesz się gorzej niż Logan.-Westchnęła.
-Moja propozycja wciąż jest aktualna.
Kąciki jej ust uniosły się odrobinę.
-Niech Ci będzie. W Wieży nie ma tak dobrze...
Ponownie położyła się koło mnie, a ja znów ją objąłem, by napawać się jej towarzystwem.

|DAMIRAE| 2 Tak blisko, a jednak daleko... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz