VII 98-Czas na konsekwencje...

87 12 1
                                    

RAVEN:
Liga zajęła się robieniem z cukru, atrapy kryształu. Ja siedziałam na łóżku w pokoju, wpatrując się tępo w zdjęcie mojej córki.
Damian miał rację. Naraziliśmy to dziecko. I to bardzo. Kocham ją, podjęliśmy ryzyko, a teraz nadszedł czas na konsekwencje...
Drzwi otwarły się i stanął w nich czarnowłosy.
-Slade wysłał lokalizację... Ty płaczesz..?
-Nie, wpadło mi coś do oka, a przy okazji mój wróg porwał mi córkę.
-Fakt, głupie pytanie...-Usiadł koło mnie i objął mnie ramieniem.
-Dlaczego chociaż jej nie zostawił w spokoju?-Jęknęłam.
-Zawsze lubił bawić się naszymi uczuciami. Wie że jest dla nas ważna...
-Ale, żeby do cholery, porywać małą dziewczynkę? W jej urodziny?!
-Slade to Slade. Nie spodziewaj się że będzie grać czysto...
Schowałam twarz w dłoniach i załkałam. Mój mąż pogładził mnie po włosach, uspokajająco.
-Odbijemy ją.-Obiecał.
-Wilson jest teraz potężny.-Pociągnęłam nosem.-Nałożyłam silne zaklęcie ochronne na Wieżę. Jeśli dał radę się tu teleportować...
-Pokonaliśmy go. Nie raz.
-Ale nigdy na dobre...
-Obiecuję że Sam wróci do Wieży. Cała i zdrowa.
Położyłam mu głowę na ramieniu.
Milczeliśmy chwilę, dopóki drzwi nie otworzyły się ponownie i nie stanął w nich Barry.
-Logan kazał was poinformować, że mamy atrapę klejnotu.
-Czyli już?
-Tak. Już.

|DAMIRAE| 2 Tak blisko, a jednak daleko... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz