VII 101-Coś nieoczekiwanego.

105 15 2
                                    

DAMIAN:
-RACHEL!-Krzyknąłem.-POŻAŁUJESZ!-Rzuciłem się z mieczem na starca. Ten zrobił lekki ruch nadgarstkiem, a mną rzuciła jakaś siła. Wylądowałem na ścianie, koło Azaratki, a miecz wypadł mi z dłoni.
Jęknąłem.
Liga i Tytani ruszyli w kierunku Wilsona, a ja podczołgałem się do żony.
-Rae..? Obudź się..!-Uderzyłem ją lekko w policzki.-O nie... Nie zrobisz mi tego..!
Nachyliłem się nad nią. Nie oddychała.
-Nie możesz! Już kiedyś przez to przechodziliśmy! Otworzyłaś oczy..!-Pisnąłem.
Wtedy Amor ukradł jej dusze, ale jej nie zabił, przez co obudziła się. Teraz jednak nie było takiej sytuacji. Z głowy kobiety wypływała obficie krew. Ona nie oddychała. Nie ruszała się. Nie żyła...
-Rachel, proszę...-Spod mojej maski zaczęły wypływać łzy. Objąłem ją lekko i przytuliłem.
-M...mamo..?
Usłyszałem głos za plecami.
Odwróciłem się, a dziecko ruszyło w moją stronę.
Wyciągnąłem rękę.
-Sam... Proszę, nie zbliżaj się...
Nie chciałem żeby widziała Raven martwą. Dziewczynka jednak zignorowała mnie i podbiegła do mojej żony.
-Mamo!-Rozpłakała się i ją przytuliła. Byłem tak smutny że zapomniałem o Slade'ie, który odezwał się nagle.
-Tak długo marzyłem o tej chwili.
Mowa byle o, oczywiście, śmieci Roth.
-A zaraz zginie reszta bohaterów.-Uśmiechnął się.
-ZABIŁEŚ MI MAMĘ!-Krzyknęła Samantha.
-Więc..?-Uniósł brew, znudzony Wilson.
Wtedy stało się coś nieoczekiwanego.

|DAMIRAE| 2 Tak blisko, a jednak daleko... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz