VII 89-Już?!

137 13 2
                                    

DAMIAN:
Ciśnienie mi podskoczyło.
-Że... Że jak?!-Krzyknąłem spanikowany.-Ale to nie miało być dzisiaj!
-Myślisz że kurwa nie wiem..?!-Była cała spocona.
-Musimy ją wieźć do szpitala!-Zdenerwował się Reyes.
-Cholera... Przecież Logan wziął auto!
-A na motorze...
-JAK NA MOTOR MA WSIĄŚĆ RODZĄCA KOBIETA, ZASTANÓW SIĘ!
-Damian, spokojnie.-Odezwała się Tamaranka.
-Jak mam być spokojny?!
-Dzwonię po karetkę.-Poinformowała kobieta i pobiegła do telefonu.
-Oddychaj spokojnie.-Położyłem swojej żonie dłoń na ramieniu.
Karetka przyjechała po 10 minutach.
Usiadłem koło niej, a samochód ruszył do szpitala.
-Robin, boję się...-Wyznała.
Chwyciłem ją za rękę i ścisnąłem.
-Jestem z Tobą. Nic się nie stanie ani Tobie, ani dziecku. Słowo.
Odgarnąłem jej włosy ze spoconego czoła.
-Bardzo Cię boli?
-Cholernie...-Zaczęła ale jej wzrok stał się tępy.
-Raven..? Raven!-Krzyknąłem.-Co się dzieje?
-Musieliśmy ją znieczulić. Odzyska świadomość w szpitalu.-Powiedziała ratowniczka.
Dojechaliśmy do szpitala po kilku minutach. Za nami przybyli Anders z Blue.
Lekarze wsadzili Rachel na wózek, a ta powoli odzyskiwała świadomość.
Ruszyliśmy na porodówkę. Cały czas trzymałem dziewczynę za rękę.
Jechaliśmy długim korytarzem, przechodząc co chwilę przez jakieś drzwi.
Przed salą porodową, położna mnie zatrzymała.
-Może Pan wejść, ale dopiero za 10 minut.-Poinformowała i zniknęła z moją żoną za drzwiami, zostawiając mnie zdziwionego.
Już chciałem pyskować, gdy poczułem czyjąś dłoń na ramieniu.
-Może kiedy masz czekać, dzwoń do ojca..?-Zaproponował Jaime.
Skinąłem głową i drżącymi dłońmi wybrałem numer do ojca.
-Tak, Damian?
-Raven rodzi!-Krzyknąłem spanikowany.
-Ale jak to? Już?
-Nie mam pojęcia...
-Już jadę.
Rozłączył się i w tym momencie usłyszałem zza drzwi krzyk bólu. Roth krzyczała m moje imię, wołając mnie.
-Pierdole!-Krzyknąłem i wbiegłem do sali.

|DAMIRAE| 2 Tak blisko, a jednak daleko... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz