VII 95-Alarm.

106 14 0
                                    

DAMIAN:
Spałem, obejmując żonę, gdy drzwi otworzyły się gwałtownie. Od kiedy młoda nauczyła się chodzić, robi nam takie pobudki.
Dziewczynka wskoczyła na mnie i mnie przytuliła.
-Cześć, Sam.-Uśmiechnąłem się na jej widok.
Raven miała rację. Dziecko wzmocniło nasz związek i dało nam dużo szczęścia.
-Wszystkiego najlepszego.-Powiedziała Rachel.
-Sześć lat!-Pochwaliła się.
-Jak ten czas leci...-Zamyśliła się moja żona.
Dokładnie sześć lat temu przyszła na świat moja córka. Dziewczynka może i była wcześniakiem, ale wyjątkowo zdrowym. Myślę że moce Roth mogły się do tego przyczynić.
-Chodź tu.-Usiadłem i wziąłem dziecko na kolana.-I co powiesz, solenizantko?
-Że chcę dostać prezent..?
-Chciwa...-Zaśmiała się ametystowooka.
-Idź do pokoju. Prezent przyjdzie.-Poprosiłem.
Dziewczynka zeskoczyła na podłogę i pobiegła na korytarz.
-Dobra. Idziemy po Beetle. W tym roku on robi tort.-Poinformowała kobieta.
Zwlekliśmy się z łóżka i ubraliśmy prędko.
-To może Ty idź do niej pierwsza, a ja przyjdę zaraz z resztą?-Zaproponowałem.
-W porządku.
Rozdzieliliśmy się.
Kiedy wszedłem do kuchni, spytałem przyjaciela:
-Jest już zrobione to ciasto..?
-W tym roku wstała wcześniej, ale tak. Jest gotowe.
Wtedy stało się coś dziwnego. Na moment włączył się alarm. Dwie sekundy i wyłączył się.
-Co to było?
-Nie mam pojęcia. Może się zepsuł?-Zapytał również obecny w pokoju, Garfield.
Zmarszczyłem brwi. Coś mi tu nie gra.
Usłyszeliśmy krzyk.
-Rachel!

|DAMIRAE| 2 Tak blisko, a jednak daleko... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz