VI 78-Tak bywa...

138 12 12
                                    

RAVEN:
-Halo? Proszę Pani..?
Otworzyłam oczy. Byłam w sali szpitalnej, ale nie tej od Damiana. Nade mną stała jakaś lekarka.
-Co...
-Zemdlała Pani...
Podskoczyłam.
-Moje dziecko..!
-Jest dobrze. Nic mu nie jest.-Uśmiechnęła się uspokajająco, kobieta.
Odetchnęłam z ulgą.
-Dlaczego straciłam przytomność..?
-Czasem tak bywa w ciąży. Ale spokojnie. To minie.
Uniosłam się na łóżku.
-Mogę wstać?
-Proszę. Nie mamy powodów, by Panią trzymać.-Odparła.-A. I proszę zajrzeć do męża. Bardzo się martwił, ale nie mógł wyjść ze swojej sali.
Kiedy wyszłam na korytarz, Tytani od razu do mnie podbiegli.
-Raven! Wszystko dobrze?-Zapytała Anders.
-Tak. Lekarka powiedziała że tak bywa w ciąży.
-To dobrze. Wszyscy bardzo się martwiliśmy.-Powiedział Jaime.
Kątem oka widziałam znudzoną minę Amy. Cóż. Ona na pewno się nie martwiła. Ale to nie istotne.
-Nie pozwolili ruszyć się Damianowi.-Poinformował mnie zmiennokształtny.-Nie był zadowolony. Dogadaliście się?
Pokiwałam głową.
-Leć do niego.
Poszłam od razu do sali 3b.
Gdy tylko przekroczyłam próg, mój mąż zerwał się z łóżka.
-Usiądź.-Poprosiłam.
-Wszystko dobrze? Nic Ci nie jest?-Był bardzo zmartwiony i zignorował moją prośbę.
-Porozmawiamy, gdy wrócisz do łóżka. Miałeś wypadek...
Westchnął i wrócił do łóżka szpitalnego, a ja zajęłam miejsce na krześle.
Dopiero teraz zauważyłam że słońce już wisi na niebie. Ciekawe ile byłam nieprzytomna.

|DAMIRAE| 2 Tak blisko, a jednak daleko... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz