III 32-To nie przejdzie...

101 15 5
                                    

DAMIAN:
Wszyscy dobrze się bawili, mimo wpadki z Bestią. Nawet ja dobrze się czułem.
Wtedy dostrzegłem przez okno znak.
-Ojcze.-Pokazałem na rozgwieżdżone niebo.-Jest robota.
-Już tam jadę.-Oznajmił.
-Chciałeś powiedzieć "my".-Dorzuciłem.
-Chciałem powiedzieć to, co powiedziałem.
Posłałem mu pytające spojrzenie.
-Synu. To jest Twój czas. Korzystaj z niego. Baw się z innymi. Wrócę do drugiej.
Spojrzałem na zegar.
-Wyrobisz się w godzinę?-Uniosłem brew.
-Więcej wiary.
Poklepał mnie i zjechał do bat jaskini.
-No dobra...-Odparłem.
-Planujecie podróż poślubną?-Zapytał czarnoskóry.
-Tak.
-Czyżby to były góry..?-Uśmiechnął się prowokacyjnie Reyes.
Przewróciłem oczami.
-Mam dość gór. ZWŁASZCZA po tej akcji ze Świętami.
-To gdzie..?
-Myślimy o kilku dniach na Florydzie.
-A po tym? Jakieś wspólne plany?
-Na przykład..?-Zapytałem ostrożnie.
-Dzieci?-Zapytał Superman.
Moje oczy się powiększyły. Dziecko? Nie... O nie...
-To nie przejdzie... Raven raczej by nie chciała... A ja...
Poczułem jak w kieszeni garnituru wibruje mój telefon.
-Moment.-Wygrzebałem komórkę i zerknąłem na wyświetlacz.-Ojciec..? Halo?
-Musisz przełożyć wieczór kawalerski, synu.-Odezwał się zmartwiony i poważny głos Mrocznego Rycerza.
-Jak to..? Mówiłeś...
-Wiem co mówiłem. Weź wszystkich i przyjedź.
-O co chodzi? Joker się panoszy? Atak terrorystyczny? Luthor coś kombinuje?
Westchnął ciężko. Mogłem wręcz usłyszeć jak jego trybiki pracują.
-Wyduś to.-Przypomniałem mu o swoim istnieniu.
-Herbaciarnia.

|DAMIRAE| 2 Tak blisko, a jednak daleko... Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz