________________________
You want me, I want you, baby
My sugar-boo, I'm levitating
The Milky Way, we're renegading Yeah, yeah, yeah, yeah, yeah
I got you, moonlight, you're my starlight
I need you all night, come on dance with me I'm levitating
You could fly away with me tonight Baby, let me take you for a ride
___________________________— Gigi, miło, że jesteś! — przed czarownicą otworzyły się drzwi. Ujrzała w nich twarz Shaile, która mimo starań dla niej, nie umiała zachować czystej radości na jej widok. Od wiadomości, że Regulus nie żyje, minęło kilka tygodni, podczas których Parks nie opuszczała swojego pokoju. Tylko ona sama wiedziała, co wtedy robiła, a była pewna, że niewiele. Nie wychodziła z łóżka, nie widywała nikogo i zbyt dużo myślała o przeszłości, podczas której nie znała go jeszcze i przyszłości, którą straciła. Straciła przez Czarnego Pana, który obiecał zagwarantować im życie w chwale. Czarodziejowi, który wykorzystał Rega dla własnych celów i przyczynił się do tego, że nie żyje.
Jeszcze ani razu nie powiedziała tego na głos, jakby wewnętrzna siła odrzucała to, że już nigdy go nie ujrzy. Nie pozwalała w pełni zaakceptować odejścia swojej drugiej połówki, przez co nieświadomie dalej roztrzaskiwała już i tak spękane szczątki jej serca.
Teraz, mimo, że sprawiała wrażenie pogodzonej z faktem, dalej wylewała krwawe łzy i dusiła je w sobie, pokazując tylko to, co ludzie oczekiwali zobaczyć. Teleportowała się do Oxfordu, gdzie mieszkała jej przyjaciółka, której ufała jak nikomu innego oraz jej chłopak.
— Wchodź, rozgość się — dodała blondynka, odsuwając się. Gwen bez zbędnych słów stanęła w małym korytarzu i zdjęła wysokie buty oraz żakiet narzucony na dopasowaną sukienkę, przez którą świat mógł zobaczyć, że jest w ciąży. Odrzuciła włosy na plecy i weszła do salonu, nawet nie reagując na widok Syriusza, który również tam się znajdował. Był to pierwszy i niepodważalny fakt, że znów była Gwendolyn Parks – zimną damą, którą porzuciła będąc z Regulusem, i do której teraz uciekła. Arogancka, milcząca i niebezpieczna. Myślała, że zostawiła tą wersję siebie i zgubiła ją na zawsze, jednak ostatecznie okazało się, że było to jedyne wyjście, aby była w stanie funkcjonować i przy tym nie łkać za każdym razem, gdy coś przypomniało jej Regulusa. A miała wrażenie, że dosłownie każda cząstka świata mówi jej o nim. Bezchmurne niebo, które zastała na Madagaskarze, gdy ten ofiarował jej dom – najpiękniejsze miejsce na ziemi, aromat parzonej kawy i wspomnienie wszystkich wspólnych poranków, kwiaty, nierówne pnie drzew, kosmetyki, a także budynek, w którym mieszkała. Przeniosła się do własnej sypialni, w której nocowała za pierwszym razem, nie mając odwagi wejść do pomieszczenia związanego z nim. Jego rzeczy, zapach, wszystkie chwilę, które spędzili w niej razem. Wszystko to było zbyt bolesne, by nawet odważyła się złapać za klamkę i otworzyć drzwi.
— Napijesz się czegoś?
Drgnęła, słysząc opiekuńczy ton głosu Shaile. Usiadła na brzegu kanapy, wyprostowana i sztywna, a następnie spojrzała na nią.
— Poproszę herbatę z cytryną — odpowiedziała, łącząc dłonie na lekko wypukłym brzuchu, czym zwróciła uwagę gryfona. Od momentu jej wejścia nie odezwał się ani razu i sama Parks nie wiedziała, czy to dla niej lepiej, czy nie. Może potyczki z Syriuszem, jej jedyna rozrywka za czasów szkolnych, gdy umawiała się z różnymi osobami, dałaby jej trochę zabawy.
— Gratulacje — wychrypiał, nie bardzo wiedząc, czego oczekiwać. Gwen spojrzała na niego pusto. Przez tygodnie samotności nie raz zastanawiała się, co z nią będzie. Z nimi, poprawiła się, gdy znów dotarło do niej, że od pewnego momentu nie jest odpowiedzialna tylko za siebie. Zastanawiała się, czy państwo Black wyrzucą ją z domu, a następnie zabiorą dziecko, gdy te się urodzi. Może pozwolą jej żyć, pod warunkiem, że nie przyzna, że ojcem dziecka jest ich syn. Jego brak zmieniał wszystko, więc Gwen nie wiedziała, na co powinna się przygotowywać. Mimo, że Walburga i Orion dali jej wiele sytuacji, by miała pewność, że może na nich liczyć, nie wiedziała, czy aby przypadkiem nie robili to ze względu na syna. Może bez niego nie obchodziło ich życie brunetki i losy jedynego spatkobiercy majątku. Ona sama nie wiedziała, jak ma wierzyć, że dotrwa do porodu, skoro nawet nie była pewna, jak wychować samotnie dziecko, opiekować i zajmować się nim.
CZYTASZ
Made of blood · Regulus Black ✔
FanfictionGwen miała życie wyjęte z baśni o księżniczkach, zaufanych znajomych, rodziców z kilkoma skarbcami w Gringocie oraz chłopców na każdą zachciankę. Aktorskie maski, sztyletujące słowa i zabójczy wygląd były jej bronią, tarczą, którą chroniła się przed...