71. Ma jego oczy

494 57 45
                                    

_______________________
Hello, my alien.
We are riddles to each other, it makes us even more special.
Someday, when all the shouts have stopped, stay.
Be here forever, Just like your little finger.
For more than seven years and cold winters.
Longer than countless promises and memories
_______________________

— Co z dzieckiem?! — były to pierwsze słowa, które wypowiedziała Gwendolyn zaraz po przebudzeniu się. Tym razem początkowo czuła się sparaliżowana, jakby nie była zdolna ruszać kończynami, jednak wystarczyło jej to, że mogła otworzyć oczy i czuć. Niecodzienne uczucie pustki.

— Gwen? — mimo, że w już znajomym pokoju było ciemno, brunetka od razu zorientowała się, że osobą siedzącą koło niej była Shaile. Brzmiała na zaspaną, jednak zaraz, gdy uświadomiła sobie, że jej przyjaciółka jest przytomna i odzywa się, złapała ją za rękę. — Spokojnie, oddychaj.

Jednak Parks miała ważniejsze rzeczy do roboty, niż oddychanie.

— Pani Black?! — krzyknęła Shaile, a kilka sekund później do pomieszczenia wpadła owa czarownica, rozświetlając pokój przez zostawienie otwartych drzwi. Za nią weszła reszta znajomych osób.

— Gdzie jest moje dziecko?! — spytała ponownie ślizgonka, tym razem z wyraźną paniką w głosie. Miała wrażenie, że stało się coś złego.

Miała mętnik w głowie, lecz doskonale pamiętała, co wydarzyło się chwilę przed tym, gdy zemdlała oraz jednocześnie wszystko mieszało jej się ze sobą, dobrze stłumione tylko jednym faktem. Była świadoma, że już nie jest w ciąży.

Ścisnęła mocniej rękę Shaile, nieświadomie wbijając w nią paznokcie, jednak dziewczyna nawet się nie skrzywiła, najwyraźniej wiedząc, że to jej pomaga.

— Spokojnie... — powiedział czarodziej, którego Gwen widziała pierwszy raz na oczy. Wszyscy jednocześnie się cofnęli, jakby chcieli mu zrobić miejsce. Mimo, że Parks miała ochotę krzyczeć, używając całej energii odwróciła się, aby spojrzeć na nieznajomego. Był wysoki i wyglądał na zaledwie kilka lat starszego od niej, jednak opanowanie w głosie i aura, która roztaczał sprawiała, że wszyscy czuli do niego respekt. Dobrze prezentował się w białym lekarskim fartuchu, a niebieskie oczy, którymi wpatrywał się w leżącą pacjentkę sprawiały, że rzeczywiście odrobinę się uspokoiła.

— Nazywam się Doktor Edward Adkins i przyszedłem cię zbadać — wytłumaczył, zbliżając się nieco.

— Co z Doktor Harlow? — spytała Shaile, przypominając wszystkim, że przecież to jej bratowa, Penny zajmowała się ciążą Gwendolyn i to do niej obie miały większe zaufanie w kwestii własnego zdrowia oraz ich dzieci.

— Przed chwilą skończyła swoją zmianę, więc pozwól, że ja ją wyręczę — odpowiedział jej spokojnie, uśmiechając się nieznacznie i mimo, że blondynka nie wyglądała na przekonaną, pokiwała głową w zrozumieniu.

— Chwila — powiedziała twardo Gwen, próbując się podnieść. Bolała ją dosłownie każda komórka ciała, jednak nie ustępowała i z wyraźnym grymasem na twarzy uniosła się na łokciach, patrząc twardo na medyka. Wiedziała, że musiała wyglądać okropnie z ciemnymi, spoconymi włosami klejącymi się do twarzy, swoją bladą skórą i szpitalną piżamą, w którą była ubrana, lecz nie dbała o to. Liczyło się dla niej tylko jedno i nie zamierzała ustępować, dopóki ktoś nie zamierzał jej wszystkiego powiedzieć. — Powtarzam ostatni raz. Moje dziecko.

— Panno Darlings? — zawołał czarodziej, a wraz z jego sygnałem do środka weszła jedna z młodszych pielęgniarek powodując, że wszyscy jednocześnie zaniemówili.

Made of blood · Regulus Black ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz