________________
And it's new
The shape of your body, it's blue
The feeling I've got
And it's ooh, whoa oh
It's a cruel summer
________________Z każdym dniem, który zapowiadał nadejście wiosny świat budził się do życia. Drzewa nabierały świeżej, zielonej barwy, a słońce, niepewne ukryte za powłoką mlecznych chmur co dzień stawało się odważniejsze, by obdarzyć blade twarze uczniów choć odrobiną ciepła.
Gwendolyn była jeszcze bardziej blada, niż wszyscy czarodzieje zamieszkujący Hogwart. Jako jedna z nielicznych nie cieszyła się z powrotu ciepłej pogody, a wręcz przeciwnie, wolałaby, aby znów nadeszła zima.
Każdy dzień był jedynie kolejnym gwoździem do trumny ślizgonki, a śnieżyce za oknem idealnie odwzorowywały jej nastrój. Wstawała, by się położyć. Uczyła się, by po chwili wszystko zapomnieć. Rozmawiała z innymi, by zająć czymś myśli i nie popaść w paranoję. Brakowało jej Regulusa, który jako jedyny umiał sprawić, by poczuła w sobie wewnętrzny spokój i na chwilę zapomniała o otaczającym ją świecie.
Dziesiąty marca nie zapowiadał się dobrze i to nie tylko dla tego, że z powodu dziwnego wymysłu "Dnia żartów" w Hogwarcie wszyscy byli równie wesoli co Huncwoci na co dzień.
Gdy Gwen obudziła się w czwartkowy poranek zastała łóżko obok siebie puste i równo pościelone, co w sumie było już normalnością. Shaile zawsze wychodziła z dormitorium zanim słońce przedarło się przez okno pokoju, by nie musieć przebywać w niezręcznej ciszy, gdy pozostałe ślizgonki ją ignorowały.
Zresztą... Powinna się cieszyć. Gwen mając przy sobie tyle chętnych dziewczyn mogła ustawić je przeciw niej, by ta zapamiętała na zawsze swój błędny wybór. Konstante, Cordelie, Sierra oraz reszta dziewczyn tylko czekały na moment, w którym to mogły zrobić wszystko dla Parks, byleby zostać zapamiętane u jej boku.
- Hej, coś ci jest? - spytała Riley, przysiadając na końcu łóżka ślizgonki. Mimo, że wyglądała na zmartwioną w jej głosie nie kryło się nic z przejęcia.
Gwen zaprzeczyła jej wolnym machnięciem głowy. Następnie podniosła się z łóżka i poprowadzona spojrzeniem Florence zabrała wcześniej przygotowane ubrania i weszła do wolnej łazienki. Przez niedomknięte drzwi dobrze słyszała, jak pozostałe dziewczyny, które oprócz spania praktycznie zamieszkiwały dormitorium Parks cicho rozmawiały, że ta w ostatnim czasie stała się cichsza i bardziej zamknięta w sobie. Zaczęły porównywać jej obecne zachowanie do tego z przed roku nie świadome tego, że brunetka słyszy każde ich słowo i w tej chwili miała zamiar zaszyć usta każdej, byleby się zamknęły.
Mocno trzaskając drzwiami uśmiechnęła się sztucznie uznając, że puści słowa mimo uszu i będzie udawać, że ich nie słyszała. Przerzuciła sobie ciemne włosy na plecy, a następnie zakładając dłonie na biodra jednoznacznie wskazała na drzwi do pokoju.
Wszystkie ślizgonki poza Riley posłusznie wyszły na śniadanie, w ten sposób poza swobodą sprawiły, że zapanowała cisza, której Gwen od dłuższego czasu pragnęła.
- Wyglądasz fenomenalnie - stwierdziła Florence, taksując wzrokiem przyjaciółkę, gdy ta w skupieniu stojąc przed lustrem malowała usta bordową pomadką.
- Wiem, dziękuję - odpowiedziała jej uprzejmie Parks, lecz dla niej nie liczyło się zdanie Riley oraz ocena jej stroju, gdyż i tak nie zależało jej na tym, by komuś w Hogwarcie się podobała. Miała po prostu prezentować klasę i olśniewać, by wzrok każdego spoczął na niej osobie.
- Jak ty to robisz, że nie ważne, czy wstaniesz chora, czy z zupełnie nie układającymi się włosami, i tak wyglądasz świetnie? - spytała Riley, i z rozmarzeniem przypatrywała się każdemu ruchowi jej ręki, gdy ta malowała sobie rzęsy tuszem.
CZYTASZ
Made of blood · Regulus Black ✔
FanfictionGwen miała życie wyjęte z baśni o księżniczkach, zaufanych znajomych, rodziców z kilkoma skarbcami w Gringocie oraz chłopców na każdą zachciankę. Aktorskie maski, sztyletujące słowa i zabójczy wygląd były jej bronią, tarczą, którą chroniła się przed...