__________________________
Ooh, I'm gonna break you
Wanna shake you 'til you're broken down
And I go
Ooh, I'm gonna take you
And make you regret the choice you made
And I go
I don't need that kind of love
_____________________________Zaraz po zniknięciu Regulusa, Gwendolyn pobiegła na piętro i szybko naskrobała list do Shaile, a następnie podała go rodzinnej sowie Blacków. Nie chciała spędzać całego dnia sama, gdy dręczyły ją mroczne myśli, poza tym obiecała sobie, że jak najprędzej powiadomi przyjaciółkę o ciąży. Dostała wiadomość zwrotną podczas obadu, gdy Walburga zdecydowała się jej towarzyszyć. Tym razem rozmawiało im się lekko, co Gwen przyjęła z ulgą, szczególnie po dość specyficznej rekacji czarownicy, gdy brunetka głośno oznajmiła, że jest w ciąży.
Harlow napisała, że zjawi się wieczorem, a następnie – jeśli istnieje taka możliwość – zostanie z Parks na noc. Tak więc resztę dnia ślizgonka spędziła na sprzątaniu piętra, na którym mieszkała, oraz wymyślaniu wymówki, dzięki której udałoby się jej przemycić przyjaciółkę na górę. Wiedziała, że pani Black nie żywi do drugiej przyszłej synowej takich samym uczuć, jak do niej, a wręcz przeciwnie. Nienawidziła Syriusza i całe jego życie, więc lepiej, aby nie wiedziała, że pod jej dachem przesiaduje osoba związana z nim.
Gdy nastała odpowiednia pora, Gwendolyn zeszła na dół i usiadła w salonie możliwie najbliżej korytarza, aby mieć pewność, że nikt nie zdąży otworzyć drzwi przed nią. Następnie zabrała jedną z książek ze stosu, który stworzyła sobie i udawała, że lektura niezwykle ją pochłonęła, choć w rzeczywistości nie mogła się skupić aby zrozumieć choć jedno zdanie. Po raz kolejny spojrzała na zegar, który w tym samym momencie wybił pełną godzinę. Ułamek sekundy później usłyszała pukanie do drzwi, oznaczające tylko jedno. Jak zwykle punktualna...
Parks poderwała się z miejsca, możliwe jak najmocniej hamując podekscytowanie. Przeszła cały ciemny korytarz i uprzednio upewniwszy się, że po drugiej stronie drzwi stoi Shaile, otworzyła je. Blondynka uśmiechnęła się na jej widok, a następnie rozejrzała się, czekając, aż Gwen da jej znak by weszła do domu. Mimo później pory jak zwykle wyglądała elegancko i poprawnie. Włosy przerzuciła na jedno ramię i właśnie w tą stronę przechyliła głowę, przyglądając się wnętrzu domu. Na drugim natomiast miała zawieszoną torbę, w której zapewne znajdowały się wszystkie rzeczy potrzebne na nocowaniu.
— Gwen, kto to? — tak, jak brunetka wcześniej przewidziała, Walburga spytała jej się, nie wychodząc ze swojego biura. To była właśnie ta chwila, w której musiała zmienić maskę i przekonać w jednym zdaniu czarownice, że jest tak, jak zawsze. Odetchnęła i wyprostowała się tak, jakby szła środkiem korytarza w szkole podziwiana przez dziesiątki osób.
— To Riley Florance. Akurat przechodziła i przyszła mi pogratulować — powiedziała, starając się brzmieć normalnie. Następnie pokazała, by Shaile weszła do środka, a gdy ta wykonała jej polecenie, głośno zamknęła drzwi, by pani Black na pewno to usłyszała. — Jestem zmęczona, pójdę się położyć.
Usłyszała niewyraźny pomruk będący zapewne pożegnaniem, więc ruszyła schodami na górę. Sama poruszała się bezszelestnie, przez lata mieszkania i przemieszczania się po schodach nauczyła się ruszać tak, jakby delikatnie unosiła się nad nimi, nie wydając przy tym dźwięku. W ten sposób rozległo się tylko jedno skrzypienie, gdy Shaile powoli pnęła się wyżej, przyglądając się obrazom i artefaktom w gablotach.
— I jesteśmy — otworzyła drzwi do własnej sypialni, a następnie rzuciła się na łóżko i zimną pościel. — Jak ci życie mija, Shaile Harlow?
CZYTASZ
Made of blood · Regulus Black ✔
FanficGwen miała życie wyjęte z baśni o księżniczkach, zaufanych znajomych, rodziców z kilkoma skarbcami w Gringocie oraz chłopców na każdą zachciankę. Aktorskie maski, sztyletujące słowa i zabójczy wygląd były jej bronią, tarczą, którą chroniła się przed...