_________________
And we both hope there's something
But we bo-both keep fronting
And it's a closed discussion
And I'm thinking "damn, if these walls could talk"
________________Powroty zawsze bywały ciężkie, lecz Gwendolyn nauczyła się już, że czym mniej będzie o nich myśleć, tym szybciej ponownie spotka się z Regulusem. Nie myśląc o ich rozłące mijały jej szybciej dni.
Po świętach przyszedł powrót do szkoły i choć mimo obiecania sobie, że spotkają się ponownie przy najbliższym wyjściu do Hogsmeade, ślizgonka naprawdę mocno w głębi siebie przeżywała ich pożegnanie.
Rozdzielić musieli się już w domu, ponieważ nie mogli ryzykować rozpoznania chłopaka przez kogoś, kto był po tej drugiej stronie. Tym razem Gwen kompletnie zignorowała natarczywe, wręcz wypalające dziurę w plecach spojrzenie ojca i po prostu pocałowała chłopaka na pożegnanie.
Trwali w uścisku do momentu, w którym Parks musiała już iść, by nie spóźnić się na pociąg. Dziewczyna powstrzymywała zbierające w jej oczach łzy, które w każej chwili mogły wypłynąć i zniszczyć jej doskonale wykonany makijaż.
— Spędzimy całe wakacje razem, począwszy od dnia, w którym staniesz na peronie kończąc szósty rok. Zobaczysz, będzie dobrze — pogładził ją po włosach, a następnie wypuścił z obięć i pozwolić się teleportować z rodzicami, którzy jak zawsze mieli ją odprowadzić.
W tłumie, który choć był trochę mniejszy, niż ten podczas rozpoczęcia roku i tak nie dało się wypatrzeć znajomej twarzy, więc Gwendolyn postanowiła wejść już do pociągu i tam poczekać na Shaile, z którą miała zamiar spędzić podróż.
— No to... Do widzenia — powiedziała grzecznie. Złapała rączkę swojego kufra, lecz poczuła niepewny uścisk ojca na swoim łokciu, jakby mężczyzna bał się wykonać bardziej znaczący gest. Odchrząknął, gdy ciekawa ślizgonka spojrzała na niego pytająco, a następnie prawie niezauważalnie przysunął się do Eleonory, która elegancko ubrana starała się walczyć z co chwilowym spoglądaniem na zegarek. Była już spóźniona, lecz chciała pobyć z córką do momentu, aż nie zniknie w pociągu, co było do nie raczej nie podobne...
Eleonora Parks starała się być dobrą matką dla swojego jedynego dziecka. Zawsze dbała o jej dobro, sprawiała jej wszystko, co sobie zamarzyła i świeciła autorytetem. Niestety cechowała się także jedną, znaczącą wadą.
Prawie nigdy nie było jej w domu. Znikała rankiem, wracała pod wieczór, gdy ani ona, ani Gwen nie miała już siły na rozmowę. Podczas ważnych momentów w życiu ślizgonki brakowało właśnie jej, bo żaden najkosztowniejszy prezent nie może zastąpić dziecku matki. Nie ważne, w jakim ono jest wieku.Czasem miewała poczucie winy.
Zdarzało jej się usiąść i przez chwilę zastanowić nad relacjami, które łączyły ją z Gwendolyn. Wpadała w zadumę, w duchu obwiniała się za wszystkie błędy, które zdołała popełnić, a następnie obiecywała sobie, że zmieni to i zaangażuje się w życie własnej córki. Ile razy kończyło się na samych obietnicach...— Gwendolyn, mamy nadzieję, że wrócisz do domu z samymi dobrymi ocenami — powiedział mężczyzna, spoglądając na brunetkę z góry takimi samymi, burzowo szarymi oczami, które ona także posiadała. Miała ochotę teatralnie nimi przewrócić, gdy w czasach, gdy każdy bał się o swoje życie ojciec wymagał od niej bycia wzorową uczennicą...
— Stuard, do egzaminów ma jeszcze półtora roku. Daj jej trochę pożyć — nie zdążyła odpowiedzieć, gdyż głos zabrała starsza Parks.
Było to conajmniej dziwne, ponieważ Eleonora nigdy nie włączała się w rozmowy męża z córką.
— Postaram się mieć jak najlepsze oceny, cześć — uśmiechnęła się i ciągnąc za sobą kufer weszła do pociągu. Na szczęście znalazła się o tyle wcześniej, że w środku nie było jeszcze aż tylu ludzi i można było znaleźć sobie wolny przedział.
CZYTASZ
Made of blood · Regulus Black ✔
FanfictionGwen miała życie wyjęte z baśni o księżniczkach, zaufanych znajomych, rodziców z kilkoma skarbcami w Gringocie oraz chłopców na każdą zachciankę. Aktorskie maski, sztyletujące słowa i zabójczy wygląd były jej bronią, tarczą, którą chroniła się przed...