_______________________
Yeah, I'm gonna take my horse to the old town roadI'm gonna ride 'til I can't no more
____________________W świecie magii, gdzie każdy spoglądał na innych przez pryzmat tego, jaki był jego stasus w społeczeństwie, czy ilość złotych galeonów w skarpcu, wiadomo było, że posiadanie dobrego nazwiska mogło nie raz uratować życie. Regulus Black dobrze zdawał sobie z tego sprawę i nie raz korzystał z przywilejów lepszych, niż jego rówieśnicy. Gdy w środku nocy stojąc pod osłoną księżyca na balkonie swojej dziewczyny - Gwendolyn, spoglądał na nią przez szybę, jak jej klatka piersiowa miarowo się unosi i opada, gdy ta spała, nie mógł wyjść z podziwu, jak kruche jest ludzie życie.
Regulus oparł się o parapet. Od wejścia do rezydencji dzieliła go jedna Alohomora, lecz wolał on podziwiać dziewczynę w ten sposób. Gdy nic nie wskazywało na jego obecność na posesji Parksów. W jednej chwili dziewczyna, którą znano jako guru w śród przedstawicielek domu węża, dziewczyna nie okazująca strachu, dążąca do swoich celu jest zupełnie nie szkodliwa. Krucha niczym lód, gdy jej ciało stawało się bezwładne, a umysł odpływał do krainy snów. W tej chwili każdy mógł zrobić z nią co chce, i chyba o to Black obawiał się najbardziej. Bo mimo, że dobrze znał zdolności Gwendolyn i nie wątpił, że poradziłaby sobie w sytuacji zagrożenia, w chwili odpłynięcia była zupełnie bezbronna, nieszkodliwa i łatwa do unicestwienia.
Wyciągnął różdżkę z kieszeni i nie używając słów uchylił drzwi, wpuszczając do pomieszczenia nocne, schłodzone powietrze. Kątem oka zauważył, jak ślizgonka przewraca się z boku na bok, marszcząc przy tym nos. Jego peleryna powiewała tworząc coś na kształt skrzydeł nietoperza, a spod ciemnego kaptura wydostały się przydługie, ciemne włosy, o które przez ostatnich dni nie miał czasu dbać. Wyglądał jak demon, upiór w ludzkiej postaci i dobrze zdawał sobie z tego sprawę. Wiedział, co służba w armii Lorda Voldemorta z nim robi, ale nie było już szansy na odwrót. Musiał żyć w ten sposób, czy mu to się podobało, czy nie.
✈️
Gwendolyn nie miała twardego snu i osoba, która w środku nocy włamała się do jej pokoju, najwyraźniej nie zdawała sobie z tego sprawy.
Nie wiele było trzeba, by wybudzić ją z krainy, w której nie musiała przejmować się niczym, lecz ciche obrucenie gałki drzwi, kroki kierowane w stronę łóżka i szarpany oddech wystarczyły. Leżąc pod kołdrą, która zakrywała jej ciało do jedynie pasa czuła, jak po plecach oblewa ją zimny pot, a natłok myśli zajmuje jej głowę. Napływ gorąca sprawił, że przez chwilę nie była w stanie racjonalnie myśleć.
Wiedziała, jak jej dom jest dobrze strzeżony. Dziesiątki zaklęć nie były bez przyczyny, lecz ich znajomość powodowała, że stawały sie praktycznie niepotrzebne.
Ślizgonka prawie niezauważalne się ruszając, dalej nie otworajac oczu obróciła się plecami do okien, przy okazji wyciągając jedną z rąk spod kołdry. Wiedziała, że ma tylko jedną szansę i zamierzała dobrze ją wykorzystać.
Wymacała różdżkę z szafki nocnej i gdy była pewna, że dobrze zacisnęła na niej dłoń, uniosła się, powstrzymując nierówny oddech i taflę ciemnych włosów opadających na jej twarz. Wycelowała w serce mężczyzny, którego płeć poznała po sylwetce.
— Na Merlina — żar bijący od niej stał się jeszcze większy, gdy dostrzegła ciemne szaty Śmierciożerców. Kaptur zakrywał twarz, a w luźno opuszczonej obok ciała dłoni znajdowała się różdżka, co nie wróżyło niczego dobrego.
CZYTASZ
Made of blood · Regulus Black ✔
FanfictionGwen miała życie wyjęte z baśni o księżniczkach, zaufanych znajomych, rodziców z kilkoma skarbcami w Gringocie oraz chłopców na każdą zachciankę. Aktorskie maski, sztyletujące słowa i zabójczy wygląd były jej bronią, tarczą, którą chroniła się przed...