50. Urodziny Regulusa Blacka

663 49 7
                                    

___________________
One, two, now we got the gloves off
Three, four, show us what you're made of

Get up off your seat
'Cause all this talk is cheap, yeah
____________________

Pierwsze ciepłe dni oprócz zapoczątkowania wiosny niosły ze sobą również urodziny Regulusa, które w tym roku Gwendolyn postanowiła obchodzić w wyjątkowy sposób. W zasadzie były to jego pierwsze urodziny, które świętowali wspólnie, dlatego też chciała, by były wajątkowe. Sam Black nie był do końca do tego przekonany, lecz widząc pierwszy raz od naprawdę dawna Parks zaangażowaną w coś innego, niż wpatrywanie się w ścianę, zgodził się na przyjęcie w domu.

Przed południem prawie wszystko było gotowe; głównie dzięki niezwykłej współpracy Walburgi i ślozgonki, które – jak się okazało – świetnie się dogadywały, jeśli chodziło o sprawy związane z imprezami. Cały salon i jadalnia wprost lśniły od czystości. W kątach pomieszczeń unosiły się srebrne i zielone balony, a w kuchni Stworek przygotowywał tort. Brakowało jedynie gości, którzy lada moment mieli się zjawić.

— Denerwujesz się? — brunetka poczuła, jak Regulus obejmuje ją od tyłu. Prędko wyślizgnęła się z jego uścisku, posyłając mu karcące spojrzenie, gdy dostrzegła pogniecione miejsce na swojej srebrnej sukience, która ładnie kontrastowała z ciemnymi włosami.

— Co? Niby czym? — odpowiedziała mu pytaniem na pytanie. W rzeczywiści wcale nie była spokojna, w końcu miała spotkać swoich znajomych, których ostatni raz widziała na zakończeniu roku. Od tamtej chwili jej życie zmieniło się tak bardzo, przez co nie wiedziała, jak będzie wyglądać ich relacja. — Jedyną rzeczą, która może mnie dziś zdenerwować jest głos Riley.

Regulus zaśmiał się cicho, przez co koło jego oczu pojawiły się drobne zmarszczki.

— To co, jak to jest mieć siedemnaście lat? — spytała Parks, przypominając sobie własną imprezę urodzinową, dodatkowo połączoną z sylwestrem. Jej życie od zawsze było dość wolne, przez co nie odczuła wielkiej różnicy, lecz sama świadomość, że jest pelnoletnia i może decydować o sobie była jedną z najlepszych myśli tamtej nocy.

— Fantastycznie — odpowiedział jej, uśmiechając się. Ich pocałunek przerwał natarczywy dźwięk dzwonka do drzwi, na który ślizgonka zareagowała teatralnym przewróceniem oczu. Poprawiła ciemne loki i ruszyła do drzwi, a Regulus dokonał tego samego. Nie zdążyła dobrze odbezpieczyć zamków, gdy w pomieszczeniu znalazła się Riley. Blondynka rzuciła jej się na szyję piszcząc cicho i omal nie depcząc nowych butów Gwen. Parks odsunęła ją od siebie, przywołując na twarz neutralny uśmiech.

— Cześć, Riley. Dawno się nie widziałyśmy — stwierdziła, delikatnie popychając czarownice w głąb pomieszczenia, by reszta gości również mogła wejść do środka. Poza tym tego dnia to nie ona, a Regulus miał być najważniejszą osobą.

— Gwendolyn! — kolejna była Valery, lecz tym razem Parks zareagowała ze szczerym entuzjazmem. Crossów miała okazję spotkać jedynie podczas wyjątkowych uroczystości, tak, jak ta, a w porównaniu do Florence, z Val miała zdecydowanie lepszy kontakt. — Przecież w twoim wypadku to nie możliwe być jeszcze piękniejszym, niż na codzień — dodała, mierząc wzrokiem dziewczynę.

— Przestań, to ty wyglądasz wspaniale! — odwdzięczyła się jej. Od urodzenia małego Eldona Crossa minęło już trochę czasu, lecz brunetka dalej promieniała tą samą energią, jak podczas ciąży.

— A gdzie solenizant?

Następny był Evan, który również nie uniknął powitania Gwen, szczególnie po rozwinięciu się ich relacji. Severus oraz inni ślizgoni, z którymi Reg utrzymywał kontakt byli nieco mniej wylewni, kiwnęli jej głowami, a następnie zamknęli za sobą drzwi. Nagle w korytarzu zrobiło się tłoczno, jak nigdy wcześniej.

Made of blood · Regulus Black ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz