53. Valery i Walt Cross

573 47 21
                                    

________________________
Have ya found whatcha looking for? Have ya found whatcha looking for? I'm hoping that maybe one day it could start to make sense Have ya found whatcha looking for? Have ya found whatcha looking for?
________________________

Tego dnia Gwendolyn pierwszy raz od naprawdę dawna miała na sobie spodnie. Nie był to jednak przypadek, w końcu w jej życiu nic nie działo się bez przyczyny. Mimo, że zrobiło się już zupełnie ciepło, tym razem zamiast luźnej, czy choćby wieczorowej sukienki zdecydowała się założyć beżowe, eleganckie spodnie, które razem z białą koszulą z rękawami do łokci i ciemnymi szpilkami nadawały młodej kobiecie poważnego wyglądu.

To właśnie podczas jednego z sobotnich popołudni, gdy Regulus miał wolne, zdecydowała się pierwszy raz wybrać na cmentarz, gdzie rzekomo leżała jej matka. Nie była na pogrzebie, który się nie odbył, a informacje o tym, co ojciec Gwen zrobił z ciałem jej matki wyciągnął z niego jej narzeczony podczas jednego ze spotkań Śmierciożerców. Od tamtego czasu ślizgonka długo wahała się, kiedy i czy w ogóle powinna odwiedzić grób, jednak po ostatnich wydarzeniach czuła, że przyszedł właściwy moment i sama tego potrzebowała.

Reg zaproponował, że pójdzie z nią, a ona wcale nie czując się pewniej – jak w prawie każdej sytuacji – zgodziła się. Ubrała się elegancko i stosownie, a następnie teleportowali się do Manchesteru, gdzie Eleonora, wtedy jeszcze nazywająca się Ferreiro, spędziła większość swojego dzieciństwa. Cmentarz mieścił się na obrzeżach miasta, a jako iż tego dnia pogoda dopisywała, Gwen i Regulus stwierdzili, że zwiedzą miasto i pospacerują.

— Brakowało mi tego — powiedziała brunetka, trzymając swojego narzeczonego za rękę i przyglądając się otaczającym ich domom. Nie wiedziała, gdzie dokładnie mieszkała jej matka, może nawet minęła tą posiadłość nie zdając sobie z tego sprawy? Po cichu liczyła, że gdy zobaczy ten dom, poczuje coś, co zasugeruje jej, że jest właściwym. Wolała jednak o tym nie myśleć, by ostatecznie nie zawieść się. Poza tym nie był to ich główny cel wyjścia.

— Spacerami?

— Przypominają mi trochę nasze ucieczki do Zakazanego Lasu. Byliśmy sami, chodziliśmy po nieznanych ścieżkach i rozmawialiśmy o wszystkim — uśmiechnęła się, przywołując wspomnienie jednej z rzekomych nocy.

— W takim razie możemy częściej gdzieś wyjeżdżać i chodzić — stwierdził Black, patrząc na nią w typowy dla siebie sposób, gdy był przekonany, że ją uszczęśliwia. Skręcili w kolejną uliczkę i znaleźli się na rynku, który w porównaniu do tego w Londynie zapełniony był masą ludzi. Małe dzieci biegały za ptakami, dorośli rozmawiali siedząc na ławkach, a inni po prostu przechodzili środkiem z jednego punktu do drugiego. Nie ważne, co kto robił, miejsce dosłownie kipiało życiem.

— Towarzystwo twojej matki nie jest złe, ale... — zaczęła, nie wiedząc, jak dobrze ubrać w słowa to, co chce powiedzieć, by przy okazji nie urazić ślizgona. — Tak, częstsze spacery brzmią wspaniale.

Otworzyła szerzej oczy, nie mogąc wyjść z podziwu, jak miasto jej matki różni się od Londynu, w którym ostatecznie zdecydowała się zamieszkać. Poza wielkością, liczbą ludzi i masą oczywistych faktów Gwen czuła, że w Manchesterze panuje zdecydowanie inna atmosfera. Wszyscy byli dla siebie uprzejmi, poza tym brunetka miała wrażenie, że tutaj nie obawiałaby się poruszać po zmroku, gdyż ulice nie znały niebezpieczeństwa o żadnej porze dnia.

— Wiem o czym mówisz — zaśmiał się, mocniej ściskając jej dłoń. To dokładnie wyjaśniało, co w ich przypadku znaczyło porozumiewanie się bez słów. — Moja matka bywa męcząca. Sam nie zniósłbym jej towarzystwa dużej, niż dzień, także podziwiam cię, kochanie — dodał, całując ją w policzek.

Made of blood · Regulus Black ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz