34. Niespodziewane wezwanie

864 66 12
                                    

_________________
I only light up when cameras are flashin'
Never enough and no satisfaction
Got no shame
I love the way you're screaming my name
___________________

— Obiecaj mi, że jeszcze tu wrócimy — Gwen przewróciła się na drugi bok, wtulając przy tym w ramię Regulusa, który chwilę wcześniej wyszedł spod prysznica. Miał jeszcze wilgotne włosy, a jego oddech pachniał miętową pastą do zębów.

— Oczywiście, że wrócimy tutaj —Black przymknął oczy, głaszcząc odkryte ramię ślizgonki. W pokoju panował półmrok, było może kilka minut po północy, a dźwięk rozbijających się o plażę fali towarzyszył parze podczas spania.

Dni za granicą mijały im szybko, codziennie mieli plany na coś innego, przez co nawet nie myśleli o nudzeniu się. Podczas gdy Gwen ponownie pokochała czytanie kryminałów i wylegiwanie się przy tym w świetle greckich promieni, Reg pokonywał kolejne odcinki w przyjemnej wodzie. Już pod koniec pierwszego dnia mogli stwierdzić, że znaleźli swój raj na ziemi.

— Nawet nie chce myśleć o Londynie i tych chmurach, które nigdy nie znikają z nieba. Deszcz, wiatr... Czemu nie możemy tutaj zostać na zawsze? — jęknęła, teatralnie udawając rozpacz. Ona także wyczuwała już zmęczenie, ale ostatkami sił powstrzymywała się przed zaśnięciem.

— Wszystko przed nami — mruknął Regulus, chwytając dłoń Gwen i bawiąc się jej smukłymi palcami. Chwilę później wypuścił ją gwałtownie, z sykiem wciągając powietrze, co nagle przywróciło ślizgonce trzeźwe myślenie.

— Reg? Co się dzieje? — zaniepokojona podniosła się, nie mogąc znieść bólu rysującego się na twarzy jej chłopaka. Black także wrócił do pozycji siedzącej, zarzucając z siebie przy tym pościel. Wyciągnął przed siebie rękę, na której przedramieniu Mroczny Znak zdawał się żyć i pogłębiać swój kolor. — Wzywa cię.

Wiedziała, co to oznacza. Przez całe wakacje starali się zapomnieć o wszystkich drogach, które dzieliły ich w realnym świecie, lecz ostatniego dnia ich plany musiały zostać pokrzyżowane.

— Regulus, to pilne — Gwendolyn wydała z siebie zduszony pisk, podciągając kołdrę niemal pod sam nos, gdy na ich balkonie pojawiła się znajoma, odziana w czerń postać. Gdy zabrała głos, nie miała wątpliwości, z kim ma do czynienia.

Walt otworzył sobie drzwi jednym machnięciem różdżki, a następnie pewnie przekroczył próg pomieszczenia, zdejmując przy tym kaptur. Miał głębokie cienie pod oczami, co świadczyło o tym, że ostatnie kilka nocy spędził bez snu. Poza nimi był tym samym ślizgonem, którego Gwen dobrze znała.

— Co, synek nie daje spać? — spytała z sarkazmem, choć od razu było widać, że sytuacja nie była jej obojętna. W końcu w grę wchodziło życie jej chłopaka.

— Czarny Pan cię wzywa. Chodzą plotki, że planuję coś wielkiego — zmroził spojrzeniem znajomą, zwracając się do Blacka. Regulus zdążył się podnieść i - ku nie zadowoleniu Parks - włożyć na siebie ciemną bluzkę z kapturem. — Ty tymczasem urządzasz sobie wakacje i znikasz do innego kraju bez uprzedzenia.

Brunetka spięła się, czując nie tylko irytację, ale także czysty gniew w stosunku do Crossa oraz innych fanatyków Voldemorta. Regulus był jednym z jego najlepszych Śmierciożerców i nie raz udowodnił, że jest godny zaufania, dlatego nie mogła zrozumieć, dlaczego tak wiele krytyki spadło na niego, gdy ten postanowił zrobić sobie wolne od życia, które czekało go codziennie.

— Teraz? — Parks podniosła głos, również wstając. Miała na sobie jedynie koszule nocną, w której spała, ale nie czuła skrępowania. Spojrzała gniewnie w stronę Walta, jakby to on był odpowiedzialny za przerwanie ich wypoczynku. — Przecież... Tak nie można!

Made of blood · Regulus Black ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz