________________
You're the only one who makes me Every time weTell you what I like
My wildflower
________________Mimo, że właśnie ostatni rok był podsumowaniem wszystkiego, czego jak dotąd Gwen zdołała nauczyć się w szkole, już pierwszego września postanowiła, że jej nastawienie się nie zmieni. Nie czuła szczególnego przywiązania do Hogwartu, więc tym bardziej nie zamierzała rozpłaszczać się nad nauką czegoś, co zupełnie jej nie interesowało.
Na pierwszej lekcji Obrony przed czarną magią, która dla córki Śmierciożercy była raczej żartem, zajmowała się głównie paznokciami, które obiecała sobie wypiłować. Siedząc w ostatniej ławce obok wzdychającej do Lamberta Kastanie nałożyła ulubiony, głęboko czerwony kolor, by następnie całość potraktować zaklęciem nadającym blasku i trwałości. Co jakiś czas przerzucała przez ramiona atramentowe loki, gdzieś w oddali słysząc głos profesora.
— Przeszkadzam panience? — dopiero, gdy ktoś zasłonił jej dostęp do światła, zniesmaczona uniosła wzrok, z litością patrząc na nauczyciela, który odważył jej się przerwać czynność. W tym roku był to młody mężczyzna, który opócz lazurowych tęczówek i równo przyciętych kasztanowych włosów cechował się zaangażowaniem.
Gwendolyn zamrugała powiekami, prawie całkowicie pokrytymi złotym cieniem. Czarodziej jeszcze niedawno sam był uczniem, więc nie dzieliła ich zbyt wielka różnica wieku. Gdyby nie sarkastyczne komentarze i chęć uprzykrzania dziewczynie życia, może i spojrzała by na niego inaczej.
— Mógłby się Pan trochę przesunąć, nie lubię pracować bez światła — odparła słodko, uśmiechając się nieszczerze. Ostentacyjnie pokazała znajomej manicure, na który ślizgonka zareagowała westchnięciem z zachwytu.
— Zadałem ci pytanie, Gwendolyn. Brak odpowiedzi jest równoznaczny z brakiem pracy na lekcji, a co za tym idzie, negatywną oceną — profesor spojrzał na nią z góry, jakby choć przez chwilę pomyślał, że mogły się z nią równać. Tymczasem Parks stawiała na zupełnie inną taktykę. Zignorowała ojca i jego zasady na temat nauki, mając zamiar pokazać pazury poraz ostatni.
Wyprostowana odchyliła się lekko na krześle, czując na sobie wzrok wielu par oczu. Miała świadomość, że wszyscy interesują się jej krótką wymianą zdań z nauczycielem, szczególnie gryfoni, których dziecinna część jak zwykle nie mogła powstrzymać szeptania między sobą.
— Proszę się nie krępować — poraz ostatni odpowiedziała. Machnęła jeszcze ręką, jakby chciała pokazać, że nadal zależy jej na naturalnym oświetleniu. Następnie wróciła do zdobienia paznokci malutkimi kryształkami.
Pojedyncze gwizdy normalnie nie robiły na niej wrażenia, lecz gdy w grę wchodzili gryfoni nie mogła odmówić sobie też przyjemności, jaką była rozmowa z wrogiem. Dała znak Kassie, by przerwała swój wywód i teatralnie przewróciła oczami. Mimo, że profesor wrócił do lekcji, to i tak Gwen stanowiła główne zainteresowanie.
Kilka ławek przed nią siedział we własnej osobie Syriusz Black. W białej koszuli prezentował się równie powalająco co ślizgonka, a jego ciemne, kręcące się przy końcach włosy ułożone były w naturalny sposób. Miejsce obok niego zajmowała Shaile, która na widok zachowania swojego chłopaka wróciła do notowania wszystkiego, o czym mówił nauczyciel. Dalej żywiła nadzieję, że jej relacja z Gwen wróci do poprzedniego stanu.
— Naprawdę, Parks? A myślałem, że po moim zdegenerowanym braciszku niżej już nie upadniesz — uśmiechnął się, najwyraźniej zadowolony z siebie. Evan, Lambert oraz inni członkowie domu węża, którzy znali sytuację brunetki spojrzeli na nią, czekając na reakcje. Najwyraźniej myśleli, że po ostatnim braku kontaktu z Regulusem ta załamie się na pierwszą wzmiankę o nim. Gdyby Syriusz tylko wiedział, jak bardzo się myli... Sądził, że Gwendolyn po przejściach stała się słaba i niepewna jak większość Śmierciożerców w ich wieku, lecz nie wziął pod uwagę tego, że Parks złamała tą barierę, a rozmowa o jej chłopaku - nawet z nieznajomym - nie powodowała w niej żadnych negatywnych emocji.
CZYTASZ
Made of blood · Regulus Black ✔
FanfictionGwen miała życie wyjęte z baśni o księżniczkach, zaufanych znajomych, rodziców z kilkoma skarbcami w Gringocie oraz chłopców na każdą zachciankę. Aktorskie maski, sztyletujące słowa i zabójczy wygląd były jej bronią, tarczą, którą chroniła się przed...