7. Dobra dawka kofeiny

2.5K 147 46
                                    

_______________
She's a good girl
A straight A student
She's really into all that self-improvement
I swear she lives in that library!
________________

Kolejna noc zapowiadała się całkiem zwyczajnie, przynajmniej dla Shaile, której przypadł dyżur. Poniedziałkowy wieczór spędziła nad książkami faszerując się kawą, aby później nie paść ze zmęczenia, jednak gdy przeszedł czas, że musiała opuścić ciepłe dormitorium poczuła się niezwykle zmęczona.

Nie czekała długo na Walta, jej towarzysza i drugiego prefekta Slytheriniu. Mimo, że czuła wewnętrzną niechęć do chłopaka spowodowaną jej przyjaciółką wolała nie robić sobie wrogów i zachowywać się normalnie w jego towarzystwie.

- Idziemy? - Cross zmarszczył brwi lekko zdziwiony zachowaniem Shaile. Stał przed nią od dobrych kilkunastu sekund, a ta zatopiona w wielkim fotelu wpatrywała się w jeden punkt na ziemii szklanym spojrzeniem. Gdy usłyszała jego głos drgnęła lekko wyrwana z własnych myśli i kiwnęła głową mówiąc, by nie zwracał uwagi na jej dziwne zachowanie.

Przyzwyczajona do chłodu panującego w lochach rzuciła ciche Lumos, a słabe światło ozdobiło koniec jej różdżki. Nie odzywali się do siebie, nie mieli potrzeby, ani wspólnych tematów.

Shaile trzymała się lewej ściany i zmęczonym wzrokiem rozglądała się doszukując się potęcjalnych zdobyczy. Tej nocy miała niezwykłą ochotę wlepić jakiemuś rostrzepanemu dziecku dwutygodniowy szlaban.

Snując się czuła, jak oczy powoli zaczynają jej się kleić. Nie wiedziała, czy to z powodu tuszu do rzęs czy ze zmęczenia. Czując w głowie dziwny zament ziwenęła i już sama nie wiedziała, czy kroki, których dźwięk odbijał się od ścian korytarzy był prawdziwy czy powstał w jej wyobraźni.

Kilka zakrętów dalej ciaśnie okryci peleryną niewidką maszerowali Huncwoci. James stojący na czele miał w dłoniach mapę, której przyglądał się starając się nie krzywić z bólu, gdy poraz to kolejny but Petera zmiażdżył jego stopę. Byli zdecydownie za wysocy jak na krótki materiał, który ich okrywał i zbyt narwani, by przez dłuższy czas utrzymywać się w ciasnej grupie i nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów.

— Pete, jak jeszcze raz poczuję na sobie twojego buta to po prostu nie ręczę za siebie — mruknął zirytowany Potter, starając się spojrzeć na chłopaka idącego na samym końcu i jednocześnie nie podciągnąć peleryny w ten sposób ukazując ich głowy. .

— Przypadkiem — speszony Glizdogon oblał się soczystym rumieńcem skupiając więcej uwagi na to, gdzie stawia nogi.

— Stary, ogarniaj co się dzieje — Syriusz pociągnął wszystkich aby zatrzymali się. To uchroniło ich od wpadnięcia na kogoś. Okularnik spojrzał na mapę, na której znajdowali się oczywiście oni, a dosłownie kilka metrów przed nimi ślizgonka.

Gdyby nie to, że zawiódł ją niezawodny wzrok i słuch i czuła, jakby w każdej chwili mogła się przewrócić, zwinąć w kłębek i zasnąć na lodowatej, marmurowej podłodze przyłapałaby ich na gorącym uczynku niszcząc w ten sposób ich nieskazitelną reputację, jaką przez lata sobie wyrobili.

Poza tym Syriuszowi wydawało się, że przez ostatni miesiąc zbyt często widywał ją. W jego głowie zapaliła się czerwona dioda i wiedziała, że to zdecydowanie zbyt dużo jak na Blackowe standardy. Czas było to zmienić.

— Łapa, chodź — poczuł uścisk na ramieniu i został pociągnięty w stronę lochów. Czuł, że rozwiązały się mu sznurówki w butach, ale teraz nie było czasu na tak błache sprawy.

Made of blood · Regulus Black ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz