33. Adorators

931 68 38
                                    

_________________
Ask me what I did with my life
I spent it with you
If I lose my fame and fortune
As long as I got you, baby
________________

Wystarczyło jedne spojrzenie, by Gwen mogła ocenić sytuację. Bezuczuciowa maska niemal natychmiast zajęła jej twarz, gdy dumnie uniosła podbródek, obserwując Regulusa. Przyzwyczajona była do zmiany chłopaków, lecz jak dotąd nie znała uczucia, które towarzyszyło zazdrości. Gdy ktoś zmieniał ją.

Złapała drewnianą framugę drzwi i lekko wbiła w nią paznokcie. Mimo wyraźniej ochoty wkroczenia do akcji, była ciekawa zachowania samych dziewczyn jak i Blacka. Z tej odległości nie była w stanie zobaczyć dokładnych wyrazów ich twarzy, lecz nawet w środku nocy mogłaby ocenić wzrokiem dwie brunetki o równych odcieniach włosów i jedną blondynkę.

— Zabawny jesteś! — jedna z nich wybuchnęła śmiechem, gdy ślizgon zwrócił się w jej kierunku. Był on niemal tak sztuczny i wymuszony jak każde przybycie Parks na lekcje w Hogwarcie.

— Może masz ochotę na.. spacer? — spytała blondynka, momentalnie zmieniając wyraz twarzy.

Gwen prychnęła pod nosem, a kilka siedzących osób przy stoliku obok niej spojrzało w jej stronę z niepokojem. Mimo, że pamiętała każdą z obietnic Regulusa, pierwszy raz znalazła się w sytuacji, w której to ona starała się zyskać uwagę kogoś, nie na odwrót. Jej serce biło znacznie szybciej i mniej równomiernie, jakby brak obecności chłopaka zmieniał jego rytm.

— Przyszedłem tu z kimś — stwierdził, unosząc nieznacznie kąciki ust i bawiąc się skórzanym portfelem. Mimo stwierdzenia nie wyglądał jednak, jakby obecność nieznajomych działa na niego, a wręcz przeciwnie! Wydawał się całkowicie zapomnieć o Gwen, która w tamtej chwili powstrzymywała czerwone plamy na policzkach.

— Oh, przecież nic nie szkodzi! — nie zamierzała dużej przyglądać się temu oklepanemu widowisku. Zgarnęła włosy z twarzy i wyptostowała się jak struna, przywołując nowe pokłady pewności siebie. W końcu taka była. I nie zamierzała sobą pomiatać.

— Kochanie, już znaczynałam się martwić — udawając zaniepokojoną stanąła między Regulusem, a dziewczynami i przez chwilę pozwoliła sobie na rozluźnienie mięśni twarzy. Czuła na sobie zazdrosne spojrzenia, na które zareagowała głębokim westchnięciem. Złapała dłonie Regulusa, który wydawał się być szczerze zdziwiony całą tą teatralną otoczką, lecz nie protestował, gdy Parks pocałowała go z największą czułością, na jaką było ją stać. W tamtym momencie byli wręcz idealną parą. — Policzymy się w hotelu — szepnęła mu do ucha, tak, by jedynie on to słyszał. Następnie ponownie posłała olśniewający uśmiech nieznajomym i stanowczym ruchem pociagnęła Blacka ku wyjściu z restauracji.

Cała romantyczna, wakacyjna bańka zniknęła, robiąc miejsce szarej rzeczywistości.

— Do zobaczenia! — usłyszawszy chichoty wbiła swoje ostro spiłowane paznokcie w dłoń ślizgona, co skomentował syknięciem. Gwen nie przejmowała się tym, że znajduje się na środku uliczki i każdy może zauważyć, co się wydarzy. Jej głowę zawracały znacznie inne myśli, w których układała najmroczniejsze scenariusze zabicia chłopaka.

Teleportowała ich do pokoju hotelowego, w którym pachniało morską bryzą. Rzuciła torebkę na łóżko, a następnie stanęła na balkonie, prawie zrywając przy tym delikatne firany.

Oparła się o poręcz, nieobecny wzrok zawieszając na rozciągającym się przed nią bezkresie nieba. Oddychała znacznie szybciej i płyciej, jakby conajmniej przebiegła maraton, a nie użyła zaklęcia. Gdy jej oczy stały się szkliste, złapała się mocniej balustrady, zupełnie nie poznając własnego zachowania.

Made of blood · Regulus Black ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz