_________________
Each girl is a princess, only some have better crowns.
________________
Dzień zapowiadał się całkiem pogodnie, jak na początek stycznia. Minął tydzień od przerwy świątecznej i Gwen zdążyła się już wdrożyć w życie szkoły.
— Gigi, słuchasz mnie? — powiedziała Shaile, machając ślizgonce dłonią przed twarzą. Wielka sala wypełniona po brzegi już od samego rana żyła własnym życiem. Ślizgonki zajmujące miejsca przy stole domu węża kończyły właśnie śniadanie w towarzystwie swoich rówieśników.
— Tak, coś się stało? — spytała. Zaczęła dłubać w swojej jajecznicy, na którą za bardzo nie miała ochoty. W końcu z westchnięciem odłożyła widelec, a następnie wstała zakładając swoją torbę na ramię.
Oby dwie dziewczyny ruszyły w stronę błoni, gdzie odbywały się zajęcia z opieki nad magicznymi stworzeniami. Shaile wciągnęła na siebie szarą kurtkę narciarską i owinęła się grubym szalem w barwach jej domu. Gwen natomiast założyła jedynie płaszczyk.
— Shi, myślałaś kiedyś o chłopaku? — zaczęła Gwenlodyn, w ten sposób przerywając ciszę, jaka między nimi zapadła.
Shaile opuściła wzrok czerwieniąc się po same końce uszu. Wymamrotała coś pod nosem na temat bezspośredności Parks.
— Wiesz, raczej chłopaków nie interesują kujonki. Chyba, że chodzi o zadania domowe — stwierdziła, opuszczając głowę. Zazdrościła przyjaciółce tak wielkiego grona wielbicieli, jednak w głębi duszy wiedziała, że ciężko byłoby żyć jej z osobnikiem płci męskiej u boku. Jedyną osobę, którą traktowała poważnie był jej brat – William.
— A ja myślę, że powinnaś sobie kogoś znaleść... — odprła szatynka.
Gdy ślizgonki dotarły na polanę zobaczyły, że większość wychowanków z domu węża już znajduje się na miejscu. Zajęcia łączone były z Puchonami, co było pretekstem Riley, do porozmawiania ze swoją przyjaciółką.
— W weekend jest wyjście do Hogsmeade, idziemy razem? — Shaile postanowiła zmienić temat i odrzucić od siebie dręczące myśli. Zgarnęła blond włosy z twarzy i zaczęła kodskakiwać w miejscu, gdy poczuła, że robi jej się coraz zimniej.
Ziemia przysłonięta cienką warstwą śniegu była śliska i mokra, czego Gwen wprost nienawidziła. Nie lubiła deszczu, ani zimy i jedyne, o czym w tej chwili marzyła było lato.
— Jasne. Muszę sobie kupić nowe pióra — odparła Parks.
Gdy profesor się zjawiła – ooczywiście z małym opóźnieniem – zaprowadziła wszystkich w głąb lasu. Zatrzymali się dopiero na dużej polanie, na której rosło kilka osobliwych drzew.
✈
Lekcję minęły dziewczyną szybko, co oznaczało, że przyszedł czas na cotygodniową sesję Gwendolyn i Shaile w bibliotece.
Zaraz po kolacji udały się tam, Gwen niechętnie ociągając się, a Harlow z szczerym uśmiechem na ustach. Zajęły jeden ze stolików w kącie pomieszczenia, a następnie wyciągnęły podręczniki do eliksirów i zabrały się za pisanie referatów.
CZYTASZ
Made of blood · Regulus Black ✔
FanfictionGwen miała życie wyjęte z baśni o księżniczkach, zaufanych znajomych, rodziców z kilkoma skarbcami w Gringocie oraz chłopców na każdą zachciankę. Aktorskie maski, sztyletujące słowa i zabójczy wygląd były jej bronią, tarczą, którą chroniła się przed...