__________________
Near, far, wherever you are
I believe that the heart does go on
Once more you open the door
And you're here in my heart
_________________Święta były pierwszym momentem, w którym Gwen pomyślała o swoich rodzicach. Zazwyczaj to właśnie w taki sposób je spędzała; jedząc posiłek w towarzystwie najbliższych, a następnie zamykając się w swoim pokoju, gdy niemal co roku, nie lubiła wszystkiego, co wiązało się z tym dniem. Pamiętała, jak będąc na piątym roku narzekała na przerysowane reklamy, ludzi udających, że są kimś innym, niż przez resztę dni i babcię, która zawsze budziała się ze snu zimowego akurat na święta i zjawiała w domu Parksów, by dowiedzieć się dosłownie wszystkiego.
Tym razem Wigilia wyglądała inaczej. Państwo Black wraz z Regulusem i Gwendolyn zjedli wspólną, wystawną kolacje i mimo, że prowadzili rozmowy na różne tematy, ślizgonka nie czuła się tak swobodnie, jak we własnej jadalni. Przez cały czas myślała tylko o tym, by nie ubrudzić sukienki i uśmiechać się w każdym odpowiednim momencie.
— Gwen, jeszcze puddingu? — spytała Walburga, przysuwając dziewczynie jedną z miseczek. Tego dnia Parks miała pierwszy raz okazję zobaczyć, jak Blackowie radzą sobie ze zwyczajnymi, codziennymi czynnościami, które zazwyczaj wypełniał za nich Stworek.
— Podziękuję — uśmiechnęła się, odkładając sztućce na zdobiony talerz, czując się najedzona, jak chyba nigdy wcześniej. Mimo, że posiłek trwał już dobre kilkadziesiąt minut, półmiski z jedzeniem wcale nie pustoszały, zupełnie jak te w Hogwarcie. Długi stół pokrywał biały obrus, a w kilku miejscach stały zapalone świece, będące jedynym źródłem światła. W jadalni stała również choinka, na której wisiało wiele starych bombek o różnych kształtach. W niektórych obrazy zmieniały się, jak w przypadku zdjęć, inne natomiast powodowały dziwny dyskomfort Gwen przez kształt główki lalki, dokładnie takiej samej, jaką bawiła się w dzieciństwie.
— Ojcze, jak w Ministerstwie? Znów wszyscy rzucili się na świąteczne premie? — spytał Regulus, biorąc łyk wina. Zajmował miejsce po prawej stronie brunetki, tak więc miała okazję przez cały czas trzymać go za rękę, gdy miała na to ochotę. Zmarszczyła brwi, nie bardzo wiedząc o czym mówi Reg. Jej rodzice również zajmowali ważniejsze stanowiska w Ministerstwie, lecz nigdy nie słyszała o premiach oraz walkach o nich.
— Jak co roku. Ci zdrajcy albo szlamy, które jakimś cudem dostały pracę, zawsze starają się o dodatkowe galeony, jakby nie wystarczało im, że zajmują stanowiska lepszym od siebie — wytłumaczył Orion, kontynuując spożywanie pierogów z farszem.
— Ojciec nigdy nie powiedział mi o tym — stwierdziła Gwen.
— Szlachetnie urodzeni, tacy jak my, nie muszą przejmować się dodatkową wypłatą. Pewnie dlatego nie słyszałaś o niczym wcześniej — pokiwał głową z uznaniem, jakby nagle sobie przypomniał, kim tak naprawdę jest Parks.
— Najedzona? — spytał Regulus, również odsuwając od siebie talerz. Gdy ślizgonka pokiwała głową, wstali, a następnie życząc wesołych świąt poszli do sypialni Regulusa, którą raczej można było nazwać ich wspólną, gdyż w końcu przebywali tam równie często. Po drodze Gwen zauważyła kolejny fakt, który tak bardzo różnił się, niż to, do czego przywykła. Mimo, że zazwyczaj znikała zaraz po kolacji, słyszała głosy Eleonory i Stuarda do samej północy. Zawsze rozmawiali ze Stephanie i dziewczyna była pewna, że nie obraziliby się, gdyby ona również spędziła z nimi ten czas. U Blacków zaraz po posiłku wszyscy wracali do swoich spraw, jakby był on jednym z wielu wspólnych obowiązków, które należało odhaczyć.
— Tak się zastanawiałem... — zaczął Regulus, gdy usiedli na łóżku. On oparty o ścianę i ona częściowo wyłożona na nim. Czuła, że bawi się jej luźnymi pasemkami, które musiały wydostać się z korony spiętej wokół głowy, lecz nie przeszkadzało jej to. — Może chciałabyś odwiedzić dziś rodziców.
CZYTASZ
Made of blood · Regulus Black ✔
FanficGwen miała życie wyjęte z baśni o księżniczkach, zaufanych znajomych, rodziców z kilkoma skarbcami w Gringocie oraz chłopców na każdą zachciankę. Aktorskie maski, sztyletujące słowa i zabójczy wygląd były jej bronią, tarczą, którą chroniła się przed...