3. Wieczorne rozmowy

3K 186 293
                                    

____________________
All I ever wanted was to find you.
Find a love I never knew.
I can feel the pain inside me fading.
While I'm fading into you.
___________________

Gwendolyn chyba jeszcze nigdy nie przestraszyła się tak czyjegoś głosu. Powoli wyciągnęła różdżkę z kieszeni ciesząc się, że ją wzięła, a następnie odwróciła się w stronę nieznajomego, a przynajmniej w tamtej chwili tak się jej wydawało.

— Przestraszyłeś mnie. Długo tu jesteś? — odrzchąknęła, słysząc swój głos.

Nie spodziewała się zobaczyć Syriusza Blacka. Ciemne włosy miał jak zwykle w artystycznym nieładzie, krawat w kolorach domu, do którego należał był zawiązany w dziwaczny sposób, a pół uśmiechu, który czaił się na jego twarzy mógł pozazdrościć każdy w zamku.

— Nie myślałem, że Gwendolyn Parks wymyka się nocami — zignorował jej pytanie i podszedł bliżej stając obok niej. Gwen natychmiastowo przesunęła się czując, że za rozmową czai się sprawa większej wagi.

Dopiero teraz uświadomiła sobie, że na sobie oprócz cienkiej bluzy ma jedynie piżamę składającą się z bluzki i legginsów. Na jej blade policzki wpłynął delikatny rumieniec, co nie uszło Syriuszowi, który zaśmiał się cicho, przybijając sobie mętalną piątkę za zawstydzenie dziewczyny.

— Raczej taka istota jak Black nie zjawia się bez powodu na Wieży Astronomicznej — mruknęła Gwen, przywołując swoją pewność siebie. Podniosła brew dla lepszego efektu i opierając się o poręcz spojrzała na chłopaka.

— No wiesz... Może po prostu chciałem popatrzeć na gwiazdy — uśmiechnął się zawadiacko. W rzeczywistości niestety nie umiał nawet znaleźć swojej gwiazdy, poza tym jak stwierdził, jakiej panience w łóżku jest potrzebna astronomia...

— Bez towarzystwa losowej dziewczyny? Albo chociażby Meadowes? Przecież dobrze wiesz, że nie dam się nabrać.

Jednak Syriusz nie zamierzał odpuszczać. Podszedł bliżej czując, że zakłuca jej przestrzeń osobistą i kontynuował swój monolog, jakby słowa dziewczyny nie dotarły do niego.

Gwendolyn jednak nie zamierzała go słychać. Był gryfonem, co oznaczało, że według prawa ślizgonów nie powinna z nim rozmawiać. To także urażało jej godność. Kolejnym powodem było to, że dziewczyna stała tam tylko i wyłącznie dla swojej pasji.

Odwróciła się w kierunku schodów z zamiarem powrotu do dormitorium jednak poczuła uścisk na swoim nadgarstku, który skutecznie zatrzymał ją w miejscu.

Ślizgonka drgnęła i jak oparzona spróbowała się wyrwać jednak Syriusz okazał się być silniejszy niż jej dotychczasowi partnerzy dla tego też aby uwolnić się wbiła mu swoje długie paznokcie w ramię przez co ten syknął, wypuszczając ją i łapiąc się za bolące miejsce.

— A więc proszę bardzo. Wracaj sobie do dormitorium i nie mów, że nie ostrzegałem. Dyżur ma Remus i Lily, więc jeśli na nich trafisz, a jest duże prawdopodobieństwo Gwendolyn Parks dostanie szlaban.

W taki sposób Gwen została uwięziona w wieży wraz z irytującym Blackiem.

Nie mając ciekawszego zajęcia usiadła w kącie podkulając nogi, opierając o nie brodę i naciągając rękawy bluzy. Wiedziała, że jeśli siedząc na zimnej, marmurowej podłodze przez kilka godzin w końcu się rozchoruje.

Czuła sa sobie wzrok Gryfona. Przez dłuższy czas starała się go ignorować jednak w końcu nie wytrzymała. Wstała, krzywiąc się, gdy usłyszała nieprzyjemne chrupnięcie kości i podeszła do Blacka starając się zachować obojętność na twarzy.

Made of blood · Regulus Black ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz