62. Życie w pigułce

498 46 23
                                    

_________________________
Let's make it! All for one and all for love
Let the one you hold be the one you want, the one you need
'Cause when it's all for one, it's one for all
When there's someone that should know, then just let your feelings show
And make it all for one and all for love
__________________________

Gwendolyn otworzyła oczy, krzywiąc się, gdy przez rozsunięte firany dotarło do niej światło. Mimo, że był środek zimy, dalej budziło ją słońce, które na przekór wszystkiego nie topiło śniegu. Dlatego właśnie Parks wprost nie znosiła świąt. Jedyne wolne, które dawała jej szkoła marnowała na wstawanie o świcie, a gdy chciała opuścić ciepły dom, czekały ją zaspy, śnieg wsypujący się do butów i ślizgie chodniki. Czy istniało coś gorszego niż ślizgie chodniki i nieprzystosowane do nich buty?!

Rozciągnęła ramiona, zerkając na kalendarz zawieszony koło drzwi. Będąc w domu nigdy nie orientowała się, jaki jest dzień tygodnia i tylko dzięki tej prostej rzeczy umiała określić, kiedy znów poślą ją do szkoły. I to wcale nie było tak, że Gwen nie przepadała za nowym zamkiem, w którym mogła poczuć się jak księżniczka i zdobyć znajomych, których brakowało jedynaczce. Po prostu już wciągu kilku pierwszych dni przekonała się, że całe jej marzenie nie spełni się, a aby jakkolwiek zaistnieć między setkami innych osób, musi być kimś. Nawet w jej przypadku nie wystarczało sławne nazwisko czy nieprzeciętna uroda, gdy na jej roku znajdował się Syriusz Black, olśniewający i snobistyczny, jak twierdziła ślizgonka. Poza tym w samym jej domu była taka Shaile, która z twarzą anioła, złocistymi włosami i kulturą poznała masę przyjaciółek jeszcze w podróży. Gwen cieszyła się, że przyjaźniły się wcześniej i ma ją przy sobie, przewyższając tym wiele innych czarownic.

Nie zmieniało to jednak faktu, że brunetka mogła być sobą, a niewiele by to dało, więc spędzając kolejną, bezsenną noc na wpatrywaniu się w baldachim otaczający jej łóżko, zdecydowała, że zrobi wszystko, by Hogwart ją zapamiętał.

Minął nowy rok, a co za tym idzie jej urodziny. Kilka dni po nich Eleonora i Stuard zdecydowali się zorganizować przyjęcie, na którym obecni mieli być ich wszyscy wysoko postawieni znajomi, a było ich wielu. Gwen również miała w nim uczestniczyć – jako przedstawicielka rodu i zarazem kolejnego pokolenia. Czarodzieje mieli zabrać ze sobą swoje dzieci, a jej zadaniem było dopilnować, by wszyscy dobrze się bawili. Sama świeżo upieczona ślizgonka planowała jednak sprawić, żeby ten wieczór nie był dla nich o tyle przyjemny, a niezapomniany. Aby wszyscy wiedzieli, że Gwendolyn Parks to ktoś.

Gdy nadszedł odpowiedni moment, do domu Parksów zaczęły napływać tłumy ludzi, w większości dziewczynie nieznane.

— Wyprostuj się i uśmiechaj, jakbyś dostała nową lalkę — powiedział pan domu, stojąc koło szeroko otwartych drzwi i witając się z kolejnymi osobami. Gwen wykrzywiła usta, posłusznie spełniając polecenia.

— Mam dwanaście lat, od dawna nie lubię lalek — powiedziała z przekąsem, bawiąc się falbanami sukienki, którą miała na sobie. Długie włosy koloru węgla miała spięte w koronę, dodatkowo ozdobioną białymi kwiatami.

— No to nie wiem, nową biżuterią — zasugerował Stuard, przewracając oczami, jakby zirytowało go zachowanie dziewczyny. Wreszcie przed bramą do ich rezydencji pojawiła się rodzina Harlow, a co za tym idzie, wybawienie Gwen.

— Zachowuj się — pouczyła ją cicho Eleonora, zanim ci dostatecznie się zbliżyli, by usłyszeć jej głos. Następnie, jakby cały dzień pełen przygotowań był dla niej czystą radością, rozpromieniła się na widok Teresy Harlow.

Made of blood · Regulus Black ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz